28 października 2021

Udostępnij znajomym:

Amerykanie powinni przygotować się na to, że zakłócenia w łańcuchu dostaw i wzrost inflacji może potrwać do roku 2022 - ostrzegł prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell. 

Tymczasem paraliż w kalifornijskich portach znacznie spowolnił handel. Kontenery załadowane towarami czekają na rozładunek, a eksperci zachęcają, aby nie odkładać zakupów świątecznych na ostatnią chwilę. Wiele świątecznych prezentów może nie dotrzeć na czas. Jednak dłuższy czas oczekiwania na paczki nie jest jedynym problemem Amerykanów, większym wydaje się coraz dotkliwiej odczuwana inflacja, która w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła o ponad 5 procent. Mimo galopujących w górę cen, apetyt Amerykanów na konsumpcję nie zmalał, a po krótkim spadku na początku pandemii, ludzie ponownie rzucili się w wir zakupów, nie tylko w sklepach stacjonarnych , ale również w internecie. To generalnie dobry znak dla gospodarki dotkniętej pandemią, jednak zakłócenia w dostawach wraz rosnącą inflacja do duet, który nie pozwala, aby nasza gospodarka wróciła do względnej normalności po pandemii.

Sekretarz Skarbu Janet Yellen uważa, że problem szybko nie zniknie , a poprawy spodziewa się dopiero w połowie lub nawet pod koniec następnego roku. W tym wszystkim pociesza jedynie fakt, że miesięczne wskaźniki określające inflację powoli spadają. System Rezerw Federalnych (FED) może podjąć pewne kroki, aby zniwelować rosnące ceny. W najbliższym czasie bank centralny prawdopodobnie rozpocznie proces "taperingu", czyli ograniczania zakupów aktywów rządowych, takich jak obligacje skarbowe i papiery wartościowe zabezpieczone hipoteką - poinformował Powell. Rezerwa Federalna wydaje około 120 miliardów dolarów miesięcznie na te aktywa, aby pomóc wypełnić rządową kasę i sfinansować biliony w wydatkach stymulacyjnych, które pomogły utrzymać rynki amerykańskie na powierzchni podczas pandemii.

W dłuższej perspektywie Fed mógłby również podnieść stopy procentowe, co ograniczyłoby ilość pieniądza w obiegu, zmniejszając w ten sposób popyt, a tym samym inflację. Bank Centralny na razie obserwuje, czy inflacja zwolni, a rynek pracy odzyska siły. 

Zarówno Powell jaki i Fed są zaniepokojeni inflacją, jednak nie są w stanie zapobiec zakłóceniom w łańcuchu dostaw, które są jednym z głównych powodów rosnących cen. 

Mechanizmy dostaw były już mocno napięty przed pandemią, a Covid doprowadził je do punktu krytycznego. Z kolei inflacja jest napędzana przez wysoki popyt obciążający łańcuch dostaw. Zostały one zakłócone praktycznie na każdym poziomie, od fabryk produkujących towary, do portów, aż po transport do sklepów. 

Przyczyn jest dużo 

Konsolidacja branży to tylko jeden z powodów zakłócenia w dostawach. Wyobraźmy sobie, że tylko jedna firma produkuje chipy komputerowe i nie ma żadnej alternatyw, z której można skorzystać, kiedy fabrykat jest zamknięta. A podczas pandemii zdarzały się przypadki, gdzie całe zakłady były nieczynne z powodu wykrycia patogenu u pracowników.  

Innych problemów też nie brakuje, od wzrostu cen wysyłki kontenerów - koszty te koniec końców pokrywa konsument, aż do szerokich niedobór siły roboczej, w tym brak chętnych do pracy kierowców. 

Amerykański konsumpcjonizm 

Eksperci są zgodni, że w najbliższym czasie nie wrócimy do normalności. Dyrektor generalny Światowej Organizacji Handlu Ngozi Okonjo-Iweala przewiduje, że ten kryzys potrwa najprawdopodobniej jeszcze kilka miesięcy, a punkt kulminacyjny może osiągnąć podczas okresu świątecznego. Istnieje realna obawa, że nie wszyscy będą mogli się cieszyć z wymarzonych prezentów. Jak zauważa Amanda Mull z Atlantic, na to, co się obecnie dzieje, trzeba popatrzeć z drugiej strony. To nie tylko problem z brakami w sklepach. Jest to kwestia ponownego przemyślenia naszego stylu życia oraz tego, jak nasza zdolność i chęć kupowania wpływają na resztę świata.

Wielu ludzi kupuje rzeczy dla samego ich kupowania, a nie dlatego, że ich potrzebuje czy pragnie. Sprawia im to bardzo ulotną, chwilową radość. W wielu przypadkach zakupy to sposób na nudę i spędzanie wolnego czasu. Ogólnie rzecz biorąc, wydatki konsumpcyjne, które i owszem, obejmują te konieczne (czynsz, gaz, artykuły spożywcze), jak i te pozostałe, czyli wszystko, co zamówiłeś z reklamy na Instagramie po trzech kieliszkach wina, stanowią około 70 procent gospodarki kraju - wynika danych Bureau of Labor Statistics. To całkiem sporo.

Mimo iż decyzja o rezygnacji z zakupu kolejnego swetra w paski, dodatkowej pary szpilek czy telewizora z płaskim ekranem nie naprawi zmian klimatycznych ani nie zapewni słabo opłacanym pracownikom lepszych warunków czy wynagrodzenia — to warto zastanowić się, czy tak naprawdę potrzebujemy kolejnych zbędnych przedmiotów w naszym domu.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor