30 marca 2023

Udostępnij znajomym:

KOSZMARNY POCZĄTEK MECZU POLSKIEJ REPREZENTACJI W PRADZE!

WYSZARPANE ZWYCIĘSTWO Z ALBANIĄ PO KIEPSKIM MECZU NA WARSZAWSKIEJ PRADZE

Mecz Polska – Czechy był hitem weekendu w Telewizji Polskiej. Rekordowe udziały osiągnęły zarówno TVP1 jak i TVP Sport. Transmisję meczu eliminacyjnego Reprezentacji Polski obejrzało aż 5,6 miliona widzów. Mecz ten był także najliczniej oglądaną pozycją dnia, spośród wszystkich materiałów TVP dostępnych w Internecie.

Był to zarazem debiut Portugalczyka Fernando Santosa w roli nowego trenera Biało-Czerwonych. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że walkę o Euro 2024 nasza reprezentacja rozpoczęła w najgorszy możliwy sposób ulegając Czechom 1-3. 

Już sam początek meczu nasuwał skojarzenie z walką bokserską, podczas której na początku pierwszej rundy jeden z bokserów ląduje dwukrotnie na deskach. Polacy wylądowali na deskach już po 130 sekundach, tracąc dwie bramki.

W 28. sekundzie, po dalekim wrzucie z autu Coufala, Krejci wygrał walkę w powietrzu z Bednarkiem i kompletnie zaskoczył źle ustawionych obrońców i Szczęsny wyjmował piłkę z siatki. Kilkadziesiąt sekund później David Jurasek ograł Casha na lewej stronie i świetnie zacentrował w pole karne, a tam Cvancara uderzył nie do obrony z kilku metrów i zrobiło się 2-0 dla naszych południowych sąsiadów.

Od tego momentu Czesi grali mądrze, szanowali piłkę, kryli wysoko przed swoim polem karnym i nie dopuszczali Polaków do sytuacji strzeleckich. Po przerwie, w 64. minucie, świetną akcję zainicjował najlepszy na boisku debiutant w drużynie czeskiej David Jurasek. 22-letni piłkarz Slavii Praga podał piłkę do Krala, a ten do wchodzącego w pole bramkowe Kuchty, który strzelił nieuchronnie do polskiej bramki. W tym momencie było już 3-0 dla Czechów i w zasadzie Polacy walczyli już tylko o trafienie honorowe. Udało się to w końcu po akcji dwóch rezerwowych w 87.minucie. Z prawej strony dogrywał Skóraś, a piłkę do siatki wepchnął z kilku metrów Damian Szymański.

W drugim meczu grupy E, trzy dni później, Polacy grali na Stadionie Narodowym na warszawskiej Pradze z Albanią. To spotkanie reprezentacja Polski zakończyła zwycięstwem w minimalnym wymiarze 1-0. Mimo wielu jeszcze niedociągnięć w grze i sporej ilości elementów do naprawy na poszczególnych pozycjach, to te trzy punkty zdobyte z niełatwym przeciwnikiem na pewno utrzymują naszą kadrę w walce o wyjście z grupy.

Trzeba to jasno powiedzieć, że wygraliśmy tylko dzięki doskonałej dyspozycji Wojciecha Szczęsnego w bramce i przytomnemu zachowaniu Karola Świderskiego w polu karnym rywali. Szczęsny popisał się świetnymi interwencjami dwukrotnie po kąśliwych strzałach Uzuniego oraz Asllaniego.

Natomiast Karol Świderski jeszcze raz pokazał, że jest nie tylko pożytecznym, ciągle utrudniającym wyprowadzanie piłki rywalom zawodnikiem, ale również bardzo skutecznym. Dowodem tego była zdobyta przez niego bramka w iście ekwilibrystyczny sposób.

W innym meczu naszej grupy Mołdawia niespodziewanie zremisowała z Czechami w Kiszyniowie 0-0.

A oto jak po dwóch rundach wygląda tabela grupy E:

60 1

60

USA – TENIS: TURNIEJ MIAMI OPEN JUŻ BEZ POLAKÓW

Po wycofaniu się z powodu kontuzji naszej najlepszej tenisistki Igi Świątek, honoru Biało-Czerwonych bronili Magda Linette oraz Magda Fręch wśród kobiet, oraz Hubert Hurkacz w rywalizacji mężczyzn.

Niestety wszyscy są już poza turniejem. Swoje pojedynki przegrali Fręch i Hurkacz w trzeciej rundzie oraz Linette w czwartej. Dla otwierającej drugą setkę rankingu WTA Fręch, już sam udział w głównej drabince turnieju i dojście do trzeciej rundy, był i tak dużym sukcesem. Magda dostała się do turnieju głównego tylko z powodu wycofania się kilku zawodniczek jako tzw. „lucky loser” i to od razu do drugiej rundy. Tutaj zmierzyła się z zaledwie 18-letnią Rosjanką Andreevą i wygrała w trzech setach 4-6, 6-1 i 6-1.

Niestety w trzeciej rundzie została pokonana przez wyżej notowaną Rosjankę Grachewą wyraźnie w dwóch setach 6-1, 6-2 i odpadła z turnieju.

Hubert Hurkacz niestety zawiódł ponownie. Rozstawiony z „ósemką” Polak w trzeciej rundzie został pokonany przez dużo niżej klasyfikowanego Francuza Mannarino w dwóch setach zakończonych tie-breakami 6-7 (5-7) i 6-7 (0-7). Francuz, który w rankingu jest dopiero na 62. Miejscu, jeszcze raz pokazał, jak wymagającym jest przeciwnikiem i pokonał Polaka już po raz drugi. W rywalizacji między panami jest więc remis 2-2, gdyż Hubert również pokonał Mannarino dwa razy (ATP-1000 w Paryżu i w Rotterdamie).

Być może Polak odczuwał w tym meczu jeszcze trudy bardzo wyczerpującego spotkania z Australijczykiem Kokkinakisem w poprzedniej rundzie. Wrocławianin spędził na korcie 3 godziny i 34 minuty, obronił pięć meczboli i wygrał po trzech morderczych setach zakończonych tie-breakami. Mecz z Mannarino był równie zacięty, trwał 2 godziny i 20 minut. Hubert świetnie serwował, w całym meczu posłał aż 20 asów. Szkoda, że nie potrafił wykorzystać tego atutu w tie-breakach.

Magda Linette zaszła najdalej z reprezentantów Polski w tym turnieju. Dopiero w 1/8 finału Polka musiała uznać wyższość Jessiki Peguli. Amerykanka z Buffalo, prywatnie córka miliardera i właściciela klubów Buffalo Bills oraz Buffalo Sabres, jest obecnie notowana na trzecim miejscu w rankingu WTA. Pegula świetnie weszła mecz, który był pierwszym oficjalnym spotkaniem rozgrywanym między nimi. Zaraz na początku przełamała poznaniankę, po czym szybko i łatwo wygrała swoje podanie. Przy następnym gemie serwisowym Linette znowu musiała bronić break-pointów. Niestety - bez powodzenia, Amerykanka grała mocno, pewnie, ze świetnie funkcjonującym forhendem.

Najbardziej wyrównany w pierwszym secie był gem szósty, w którym Magdzie nie tylko udało się obronić piłkę setową, ale i przełamać rywalkę, zdobywając honorowy punkt.

Początek drugiego seta zapowiadał „odrodzenie” Polki. Po dwóch gemach na tablicy było 2-0 dla Linette. Magdzie udało się po serii skutecznych zagrań doprowadzić nawet do momentu, aby serwować po wygranie seta. Jednak Pegula, grająca przed swoją publicznością, odwróciła losy tego seta, i ostatecznie wygrała 7-5 i całe spotkanie 2-0.

Magdzie Linette, mimo porażki, należą się słowa uznania za postawę w tym turnieju. Szczególnie cenne było zwycięstwo Polki w poprzedniej rundzie nad Viktorią Azarenką. Mimo faktu, że Białorusinka była faworytką w tym spotkaniu i Polka nigdy z nią jeszcze nie wygrała, to jednak na korcie okazało się, że to Magda miała więcej argumentów, aby przechylić szalę na swoją korzyść.

Dzięki temu Polka awansowała na najwyższe miejsce w karierze w rankingu WTA i jest obecnie 19. na świecie.

MIAMI: MĘŻCZYŹNI

W turnieju mężczyzn dużą niespodzianką jest odpadnięcie Norwega Ruuda, obecnie ATP 4, z Holendrem Van De Zandschulpem - ATP 32.

Holender po przegraniu pierwszego seta, znalazł sposób, aby następne dwa sety rozstrzygnąć na swój sposób i wygrać całe spotkanie 2-1 w setach 3-6, 6-4 i 6-4. W pojedynku o ćwierćfinał Van De Zandschulp musiał jednak uznać wyższość ambitnego Fina Ruusuvuori, któremu uległ w trzech setach 6-4, 4-6 i 5-7.

Do niezłej dyspozycji po kontuzji ramienia dochodzi Stefanos Tsitsipas, który na swój pierwszy pojedynek w Miami musiał trochę poczekać. Jako rozstawiony z „dwójką” miał w pierwszej rundzie wolny los, natomiast w drugiej wygrał walkowerem.

W rundzie trzeciej jego rywalem był grający dobry tenis Chilijczyk Garin. Po bardzo ładnym pojedynku obfitującym w piękne wymiany Grek wygrał w trzech setach 6-3, 4-6 i 6-4. Po meczu Grek był zadowolony zarówno z wyniku, jak i swojej gry: “Czekałem dosyć długo, aby w końcu zagrać. Przez ostatni tydzień czułem się, jakbym był na wakacjach w Miami. Jestem zadowolony, że w końcu zagrałem. To był trudny mecz przeciwko rywalowi, który grał dobry tenis i wygrywał wcześniej z dobrymi zawodnikami” - powiedział Grek, który zwyciężył po dwóch godzinach i czterech minutach.

W walce o ćwierćfinał Tsitsipas jednak nie dał rady Rosjaninowi Chaczanowowi i uległ mu w dwóch setach 7-6 i 6-4.

Inny faworyt Danił Medwiediew nie musiał nawet wychodzić na kort, aby awansować do czwartej rundy. Jego rywal, 25-letni Słowak Alex Molcan, musiał się wycofać z powodu kontuzji prawego biodra. W czwartej rundzie Miedwiediew dosyć szybko odprawił Francuza Halysa 6-4 i 6-2 i zameldował się w ćwierćfinale.

Niespodziewany wynik padł również w meczu Argentyńczyka Cerundolo z rozstawionym z numerem piątym Kanadyjczykiem Augerem-Aliassimem. Argentyńczyk rozegrał bardzo dobre spotkanie i ku uciesze bardzo licznej i kolorowej rzeszy swoich kibiców z Ameryki Południowej pokonał Kanadyjczyka w dwóch setach 6-2 i 7-5. Był to zarazem udany rewanż za porażkę poniesioną z Aliassimem dwa tygodnie temu w Indian Wells.

Cerundolo w następnym pojedynku poszedł za ciosem i wyeliminował dobrze grającego w tym turnieju Włocha Lorenzo Sonego po trzysetowej walce 3-6, 6-3 i 6-2 i zasłużenie zasilił grono ćwierćfinalistów.

Do niespodzianek na pewno można również zaliczyć porażkę rozstawionego z „12” Amerykanina pochodzącego z Orlando na Florydzie Francisa Tiafoe z Włochem Lorenzo Sonego. Włoch zajmujący 59. lokatę w rankingu pokonał Amerykanina w dwóch setach 6-3 i 6-4, a zajęło mu to tylko godzinę i trzynaście minut. W następnej rundzie niestety poległ ulegając Argentyńczykowi Cerundolo, o czym powyżej.

MIAMI: KOBIETY

Włosi mogą się cieszyć również z wygranej swojej reprezentantki Martiny Trevisan. Zawodniczka z Italii pokonała wyżej notowaną i zawsze groźną Estonkę Jelenę Ostapienko w półtorej godziny w dwóch setach 6-3 i 6-3. Tym samym Włoszka po raz pierwszy w swojej karierze zameldowała się w ćwierćfinale turnieju WTA-1000.

W walce o półfinał Włoszka trafiła na niedawną zwyciężczynię Indian Wells oraz finalistkę tegorocznego Australian Open Kazaszkę Elenę Rybakinę. Kazaszka nie pozostawiła żadnych wątpliwości, kto rządzi na korcie i wygrała łatwo i szybko w dwóch setach 6-3 i 6-0.

W półfinale znalazła się również niedawna pogromczyni Magdy Linette, Amerykanka Pegula. Jessica stoczyła zacięty trzysetowy pojedynek z Rosjanką Potapową. O wszystkim zadecydował tie-break w decydującym trzecim secie, który Amerykanka wygrała 7-2 i cały mecz 2-1.

Ponownie całkiem dobrze sobie radzi nierozstawiona 32-letnia Rumunka Sorana Cirstea, która osiągnęła ćwierćfinał pokonując Czeszkę Markete Vondrousovą w dwóch setach 7-6 i 6-4. To już drugi z rzędu ćwierćfinał Rumunki po sukcesie w Indian Wells.

W Miami Sorana poszła jeszcze dalej i w meczu o półfinał wyeliminowała faworytkę do wygrania całego turnieju Białorusinkę Sabalenkę w dwóch setach 6-4 i 6-4.

Bardzo zacięty był pojedynek doświadczonej Czeszki Petry Kvitovej z pogromczynią Magdy Fręch Rosjanką Grachevą. Kvitova potrzebowała prawie dwóch godzin, aby uporać się z Rosjanką i ostatecznie wygrać 7-5 i 7-6.

Do bardzo groźnej kontuzji doszło na korcie, gdzie rozgrywała swoje spotkanie Kanadyjka Bianca Andrescu z Rosjanką Jekatieriną Aleksandrową. Podczas drugiego seta, przy prowadzeniu w gemach 2-0, Kanadyjka w pogoni za piłką nagle źle postawiła stopę, w wyniku czego poważnie ucierpiał jej staw skokowy.

Zaraz potem kibice usłyszeli z ust Andrescu przeraźliwe „O mój Boże” i zobaczyli płaczącą i zwijającą się z bólu, leżącą Biancę. Ostatecznie Bianca opuściła plac gry na wózku inwalidzkim przy gromkich owacjach publiczności na stojąco.

Jakiś wyjątkowy pech prześladuje tę zawodniczkę, która przecież dopiero niedawno wróciła po długotrwałej rehabilitacji na kort. Zwyciężczyni US Open z 2019 roku wróżono dominującą rolę w kobiecym tenisie na długie lata. Niestety czasami podstępny los weryfikuje te oczekiwania.

Andy Warta
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor