Policjantka oskarża byłego komendanta chicagowskiej policji, Eddiego Johnsona, o napaść na tle seksualnym, twierdząc, że był on zaangażowany w "szokująco brutalne, obraźliwe i nękające zachowania".
Cynthia Donald, która złożyła w środę pozew, twierdziła, że przez ponad trzy lata była ofiarą "niechcianych i nieproszonych zalotów seksualnych" ze strony Johnsona w jego biurze w centrali CPD, do której również została przydzielona.
Z pozwu wynika, że Johnson siłą całował i dotykał ofiary, zmusił ją do zaangażowania w akty seksualne i wysyłał jej swoje nagie zdjęcia.
"Po pierwszej napaści seksualnej na mnie w jego biurze w centrali CPD powiedział mi, że należę do niego" - powiedziała Donald podczas czwartkowej konferencji prasowej. "Nazywał mnie 'swoją dziewczyną'. Czasami, gdy udawało mi się uniknąć jego zalotów seksualnych mówił: 'tym razem mi uciekłaś'. Eddie Johnson wielokrotnie mnie molestował i nękał i dawał do zrozumienia, że muszę spełniać jego rozkazy, w tym angażować się w niepożądane czynności seksualne z nim, aby móc utrzymać pracę".
Pozew zawiera zarzuty dyskryminacji seksualnej i molestowania ze strony Johnsona, a także wymienia miasto Chicago jako pozwanego.
Donald jest policjantką, która została zauważona pijąc z Johnsonem w barze w centrum miasta w dniu 16 października, na kilka godzin przed tym, jak ówczesny komendant policji został znaleziony przez policję nieprzytomny w swoim zaparkowanym na znaku stop samochodzie. Incydent ostatecznie doprowadził do zwolnienia Johnsona przez burmistrz Lori Lightfoot, która oskarżyła komendanta o okłamanie jej i opinii publicznej na temat tego, co wydarzyło się tamtej nocy.
Ze złożonego pozwu wynika, że po tym, jak Johnson po raz pierwszy zauważył Donald latem 2015 roku, komendant "opracował plan" przydzielenia jej do swojej jednostki, aby mógł "mieć nad nią kontrolę". Kobieta została przydzielona do jego biura w maju 2016 roku, a sześć miesięcy później została jego osobistym kierowcą. W czerwcu lub lipcu 2016 Johnson wezwał Donald do swojego biura, ściągnął jej spodnie i zmusił do "niechcianego seksu oralnego".
Pozew dotyczy podobnych incydentów, które miały miejsce "przy wielu okazjach" między 2016 a 2019 rokiem, nie tylko w biurze Johnsona, ale także podczas podróży służbowych.
Po incydencie z października ubiegłego roku, jak wynika z pozwu, Lightfoot nakazała Johnsonowi "rzucić" Donald, poprzez zdegradowanie jej i odesłanie z powrotem do pierwszego dystryktu policji. Johnson miał rzekomo powiedzieć Donald, że "ta suka (odnosząc się do Lightfoot) próbuje ukraść 'jego muzykę', przy czym 'muzyka' miała być odniesieniem do Donald. Zamiast przenieść ją z centrali CPD, Johnson pozwolił kobiecie pracować w pobliskim dziale rejestrów, "gdzie mógł ją dalej molestować seksualnie".
"Nigdy nie było na to zgody" - stwierdził w czwartek adwokat Donald, Robert McLaughlin. "Zawsze było to działanie niepożądane, pod przymusem, zawsze pod presją, pod wpływem strachu, że jeśli nie zastosuje się do poleceń, może zostać zwolniona lub zdegradowana".
Adwokat Johnsona, Thomas Needham, powiedział w czwartek, że jego klient stanowczo zaprzecza zarzutom zawartym w pozwie.
"Nie napadał, nie wykorzystywał seksualnie ani nie nękał Cynthii Donald" - powiedział Neeham. "Żadna z tych rzeczy, o których twierdzi, że się wydarzyły, nigdy nie miała miejsca".
Departament Policji w Chicago poinformował w czwartek, że nie komentuje toczącego się postępowania sądowego.
Rzecznik prasowy miejskiego wydziału prawnego stwierdził, iż biuro jest świadome pozwu, ale odmawia komentarza na temat konkretnych zarzutów, poza tym, że jeśli są one prawdziwe, byłoby to "niewybaczalne".
JM