----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

11 sierpnia 2025

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

To lato w dużej części wschodnich Stanów Zjednoczonych upłynęło pod znakiem rekordowej wilgotności, której skala nie miała dotąd precedensu. Jak wynika z analizy danych przeprowadzonej przez Associated Press, ponad 70 milionów mieszkańców regionu na wschód od Gór Skalistych doświadczyło w czerwcu i lipcu najbardziej dusznych pierwszych dwóch miesięcy lata w historii pomiarów. Zmiany klimatu w ostatnich dekadach wyraźnie zwiększyły poziom wilgoci w powietrzu, a tegoroczne warunki szczególnie dotkliwie dawały się we znaki nocami, gdy temperatura i wilgotność utrzymywały się na poziomach potencjalnie groźnych dla zdrowia.

W 27 stanach oraz w Waszyngtonie liczba dni określanych przez meteorologów jako „niekomfortowe” ze średnią dzienną temperaturą punktu rosy wynoszącą 65 stopni Fahrenheita lub wyższą – osiągnęła w tym okresie rekordowy poziom. W wielu miejscach mierzono wartości jeszcze wyższe, chwilami zbliżające się do tropikalnych. W Filadelfii zanotowano aż 29 dni, w Waszyngtonie 27, a w Baltimore 24, gdy maksymalny punkt rosy sięgał co najmniej 75 stopni – poziomu, który nawet biuro prognoz w Tampa na Florydzie określa jako „uciążliwy”.

Punkt rosy, czyli temperatura, w której para wodna zaczyna się skraplać, jest uznawany przez specjalistów za najdokładniejszy wskaźnik wilgotności. Tegoroczne średnie wartości dla czerwca i lipca w wielu miastach – od Waszyngtonu i Baltimore po Pittsburgh, Richmond, Columbus i St. Louis – były o co najmniej 6 stopni wyższe niż norma z lat 1951–2020. Średni punkt rosy na całym obszarze wschodnim przekroczył 66 stopni, co stanowi najwyższy wynik od początku pomiarów w 1950 roku.

Bernadette Woods Placky, główna meteorolog organizacji Climate Central, przyznaje, że „to było wyjątkowo duszne lato – wilgotne i gorące”. W stanie Ohio klimatolog Cameron Lee dwukrotnie zarejestrował w swojej domowej stacji punkt rosy na poziomie około 82 stopni, czyli wartości przekraczające skalę stosowaną przez amerykańską służbę pogodową. Jak podkreśla, liczba skrajnie wilgotnych dni rośnie, a zjawisko obejmuje coraz większy obszar kraju.

Tak wysoka wilgotność ma poważne skutki dla zdrowia, zwłaszcza gdy utrzymuje się nocą. Wilgotne powietrze ogranicza naturalne ochładzanie się atmosfery po zachodzie słońca, przez co organizm nie ma czasu na regenerację po upalnym dniu. W efekcie w wielu miastach – m.in. w Raleigh, Charlotte, Nashville czy Virginia Beach – padły rekordy najwyższych temperatur nocnych, a w Nowym Jorku, Columbus, Atlancie czy Richmond wartości były bliskie historycznych maksimów. Jak zaznacza Zack Taylor z Narodowego Centrum Prognoz Pogodowych, brak nocnego ochłodzenia szczególnie dotkliwie odczuwają osoby pozbawione klimatyzacji lub dostępu do ochładzanych pomieszczeń.

Na tegoroczne warunki złożyło się połączenie wyjątkowo gorącego i deszczowego układu pogodowego z globalnym ociepleniem spowodowanym emisją gazów cieplarnianych. Analiza danych Copernicus Climate Service pokazuje, że od 1950 roku letni punkt rosy na wschód od Gór Skalistych wzrósł średnio o 2,5 stopnia. W połowie XX wieku wschodnia część kraju miała latem średnie wartości w dolnych 60 stopniach Fahrenheita – poziomie uznawanym za „zauważalny, ale akceptowalny”. Dziś coraz częściej przekraczają one granicę 65 stopni, a w ostatnich sześciu latach aż czterokrotnie zbliżały się do niej lub ją przekraczały.

Wzrost o kilka stopni oznacza w praktyce, że wyjątkowo „lepkie” dni, które dawniej zdarzały się raz w roku, dziś powtarzają się wielokrotnie w trakcie jednego lata. Zjawisko to napędza prosta zasada fizyki: cieplejsze powietrze może pomieścić więcej pary wodnej – około 4% więcej na każdy dodatkowy stopień Fahrenheita.

Przez większą część lata nad Środkowym Zachodem i Wschodem dominowały potężne układy wysokiego ciśnienia podnoszące temperatury lub strefy intensywnych, utrzymujących się opadów. Zabrakło natomiast chłodnych frontów, które w przeszłości przynosiły ulgę w upale i wilgoci. Dopiero sierpień przyniósł pierwsze oznaki ochłodzenia.

Choć regiony różnią się pod względem klimatu – na Zachodzie jest bardziej sucho, a na Południu wysokie punkty rosy są normą – zmiany przesuwają granice tego, co uważano za typowe. Jak zauważa profesor meteorologii Marshall Shepherd z Uniwersytetu Georgii, „uciążliwa wilgotność przesuwa się coraz bardziej na północ, docierając tam, gdzie mieszkańcy nie są do niej przyzwyczajeni”. Dzisiejsze lata, podsumowuje, „to już nie są wakacje waszych dziadków”.

----- Reklama -----

BAUMERT LAW

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor