Przez dziesięciolecia to Stany Zjednoczone wydawały ostrzeżenia podróżne, przestrzegając swoich obywateli przed niebezpieczeństwami czyhającymi w różnych zakątkach świata. Teraz jednak role się odwróciły w sposób, który jeszcze niedawno wydawałby się nieprawdopodobny. Kilka krajów, w tym najbliżsi sojusznicy Ameryki jak Australia, Kanada czy Wielka Brytania, oficjalnie ostrzega swoich obywateli przed podróżowaniem do USA.
Australia zaktualizowała swoje wytyczne w czerwcu, wskazując na przemoc z użyciem broni palnej, protesty społeczne i nieprzewidywalne egzekwowanie przepisów imigracyjnych jako główne źródła zagrożeń. Chociaż poziom ostrzeżenia pozostaje na pierwszym stopniu, czyli "zachowaj zwykłe środki ostrożności", australijscy urzędnicy wzywają podróżnych do szczególnej czujności w miejscach publicznych takich jak centra handlowe, węzły komunikacyjne czy miejsca rozrywki. Dodatkowo przestrzegają przed programem bezwizowym, podkreślając, że amerykańskie władze mogą odmówić wjazdu bez podania przyczyn.
Nowe przepisy dotykają również kanadyjskich sąsiadów w sposób bezpośredni. Od 11 kwietnia 2025 roku Kanadyjczycy przebywający w USA dłużej niż 30 dni muszą rejestrować się w amerykańskim rządzie za pomocą formularza I-94 lub nowego formularza G-325R. Jak wyjaśnia profesor Larry Yu z George Washington University, "to ciekawe, bo ta zasada imigracyjna istniała dla obywateli innych krajów, ale w przypadku Kanady nigdy nie była naprawdę rygorystycznie egzekwowana. Teraz kanadyjski rząd mówi: upewnij się, że przestrzegasz zasad".
Niemcy, Francja, Dania i Finlandia wydały ostrzeżenia dotyczące nowych amerykańskich przepisów dotyczących oznaczenia płci w dokumentach, które mogą wpłynąć na podróżnych używających identyfikatora "X" lub niebinarnego. Podobne ostrzeżenia wydały Holandia, Belgia, Portugalia i Irlandia. Od stycznia w niektórych przypadkach odmawia się wjazdu, jeśli dokumenty podróży nie odpowiadają płci przypisanej przy urodzeniu.
Sytuacja stała się szczególnie napięta po incydentach z francuskimi obywatelami, w tym badaczem, któremu odmówiono wjazdu po przeszukaniu telefonu i znalezieniu wiadomości krytykujących administrację Trumpa. Według francuskich władz, takie przypadki pokazują, jak arbitralne mogą być decyzje amerykańskich służb granicznych.
Wielka Brytania poszła jeszcze dalej. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegło, że nawet drobne błędy przy przekraczaniu granicy mogą prowadzić do zatrzymania lub deportacji, podkreślając również różnorodność przepisów obowiązujących w poszczególnych stanach amerykańskich. Brytyjscy urzędnicy zaostrzyli język swoich ostrzeżeń, zmieniając formułę z informacji, że władze amerykańskie "ustalają i egzekwują zasady wjazdu" na ostrzeżenie, że robią to "surowo".
Irlandia z kolei ostrzega swoich obywateli przed podróżowaniem do sześciu amerykańskich stanów - Arizony, Utah, Indiany, Południowej Karoliny, Georgii i Alabamy - które wprowadziły ustawodawstwo pozwalające policji na sprawdzanie statusu imigracyjnego i zatrzymywanie osób podejrzanych o nielegalny pobyt. Irlandzki departament spraw zagranicznych zaleca noszenie dokumentów przy sobie przez cały czas.
Konsekwencje tych ostrzeżeń już są widoczne. Światowa Rada Podróży i Turystyki prognozuje spadek przychodów z turystyki międzynarodowej do USA o 12,5 miliarda dolarów w 2025 roku, co oznacza 22,5-procentowy spadek w stosunku do szczytu wydatków. "To sygnał alarmowy dla rządu USA. Największa gospodarka turystyczna świata zmierza w złym kierunku, nie z powodu braku popytu, ale z powodu braku działania" - ostrzega Julia Simpson, prezes Rady.
Dane z marca już pokazują gwałtowny spadek liczby odwiedzających. Turystyka z Wielkiej Brytanii spadła o 15 procent w porównaniu z rokiem poprzednim, z Niemiec o 22 procent, a z Korei Południowej o 15 procent. Najdotkliwszy jest jednak wpływ z Kanady - kanadyjscy przewoźnicy Air Canada i WestJet ograniczają liczbę lotów i używają mniejszych samolotów. Kanadyjskie dane z kwietnia pokazują spadek powrotów z USA o 19,9 procent lotami i aż 35,2 procent samochodami.
Szczególnie dramatyczny jest przypadek australijskiej firmy turystycznej Intrepid Travel, która odnotowała 40-procentowy spadek zainteresowania podróżami do USA. To poważny cios dla miast, które polegają na zagranicznych gościach wypełniających restauracje, hotele i atrakcje turystyczne.
Ta sytuacja to wynik zmian w postrzeganiu Ameryki na arenie międzynarodowej. Kraj, który przez dekady był symbolem bezpieczeństwa i stabilności dla milionów turystów, teraz sam staje się źródłem niepokoju dla swoich najbliższych partnerów. Problemem nie jest tylko przemoc z bronią palną - choć Japonia już w 2019 roku po strzelaninie w Dayton ostrzegała o "głównym problemie bezpieczeństwa publicznego w USA" - ale przede wszystkim nieprzewidywalność amerykańskich przepisów imigracyjnych i ich egzekwowania.
"Celem jest powstrzymanie nielegalnej imigracji, ale rozporządzenia wykonawcze są również powiązane z innymi kwestiami, takimi jak identyfikacja transpłciowa, więc w rzeczywistości dodaje to sporo zamieszania, niepewności i obaw dla amerykańskiego przemysłu turystycznego" - tłumaczy profesor Yu. Jak dodaje, "wizerunek, który USA zawsze kreowały, to ten, że jesteśmy gościnni i różnorodni", a ostatnie wydarzenia sprawiają, że ludzie myślą o tym, jak postrzegają Stany Zjednoczone.