10 lutego 2022

Udostępnij znajomym:

Ci, którzy w początkach pandemii nawoływali do izolacji, zamykania biur, barów i restauracji, odwoływania imprez masowych i nauki na odległość, dziś z całą siłą przekonują o konieczności zakończenia covidowej izolacji i pełnego otwarcia.

Wiosną 2020, czyli zanim ktokolwiek został zaszczepiony i zanim lekarze poznali, jak leczyć tę chorobę, środki te były konieczne, aby ratować życie i zapobiec załamaniu się systemu zdrowotnego - przekonuje szerokie grono naukowców, lekarzy i zwykłych obywateli. Obliczono, że gdyby nie wprowadzone w USA w pierwszych miesiącach pandemii ograniczenia, liczba zachorowań i zgonów byłaby w pierwszym roku pandemii aż 14 razy wyższa.

Dziś jednak, prawie dwa lata później, wysoce skuteczne szczepionki są dostępne bezpłatnie dla każdego w wieku powyżej 5 lat. Dzięki nim oraz przebytej przez miliony osób chorobie mamy coraz wyższą odporność grupową. Mamy lekarstwa przeciwwirusowe, które jeszcze bardziej zmniejszą ryzyko stwarzane przez COVID-19 i wkrótce trafią do szerokiego obiegu. Mamy wiele innych narzędzi i wiedzę, które pozwalają żyć z koronawirusem.

Jednak życie w Ameryce jest kształtowane przez pandemiczną ostrożność dzięki odgórnym dyrektywom, decyzjom prywatnych organizacji i wyborom dokonywanym przez jednostki.

Na początku pandemii byliśmy zbyt powolni, by przystosować się do zmieniających się okoliczności. Teraz znowu grozi nam przedłużenie obecnego status quo bardziej, niż jest to uzasadnione.

Ponieważ najostrzejsze ograniczenia przyjęte w szczytowym momencie pandemii zostały już zniesione, wiele osób twierdzi, że Ameryka nie jest już zamknięta. Do tego posiadające nakazy maskowe stany powoli z nich rezygnują, włączając w to Illinois, planujące uczynić to pod koniec miesiąca. Jednak wciąż odczuwamy wydarzenia minionych dwóch lat i wciąż, w większym lub mniejszym stopniu, wpływają one na nasze codzienne życie i podejmowane decyzje.

Ankieta Axios/Ipsos wykazała, że tylko 18 procent Amerykanów twierdzi, że ich życie wróciło do normy. W wielu częściach kraju dzieci i nauczyciele nadal noszą maski w klasie. Wielu pracowników wciąż nie wróciło do biur. Nadal istnieją znaczne ograniczenia dotyczące podróży międzynarodowych. To, co jeden z felietonistów The Atlantic nazwał „teatrem higieny” wciąż pozostaje szeroko rozpowszechnione, a firmy i urzędy państwowe zajmują się kosztownym, głębokim czyszczeniem powierzchni, mimo że od dawna wiadomo, iż nie są one znaczącym źródłem przenoszenia wirusów.

W życiu osobistym wielu Amerykanów wciąż narzuca sobie ograniczenia, często większe niż te oficjalne. Przyzwyczaili się do przeprowadzania osobistej analizy korzyści i ryzyka przed każdym wyjściem. Chociaż już nie rezygnujemy z kontaktów w takim stopniu, jak w 2020 roku, wielu wciąż zadaje sobie pytanie, czy spontaniczna wizyta w lokalnej kawiarni lub długo oczekiwane wakacje są „naprawdę tego warte”.

Choć żadne z tych poświęceń nie zagraża nam i w większości nie jest nawet zbyt uciążliwe, to jednak niektóre, takie jak choćby wymóg noszenia przez dzieci masek przez większą część dnia, znacznie obniżają jakość życia.

Akceptacja ograniczeń, które osłabiają nasze więzi społeczne, kiedy są one tymczasowe, to jedno. Znoszenie ich w nieskończoność to zupełnie inna. Dla wielu poczucie, że przez najbliższe miesiące lub lata będziemy żyć w pandemicznym czyśćcu, stanowi teraz poważne obciążenie psychiczne.

W marcu 2020 r. celem dystansu społecznego było wyeliminowanie Covid. Mieliśmy nadzieję, że może to powstrzymać wszystkie przypadki transmisji wirusa. Gdy to się nie udało i nagle zagrożone zostały szpitale, nowym celem było spłaszczenie krzywej, by najbardziej potrzebującym nie odmawiano pomocy.

Dziś wiemy już, że wirusa nie pokonamy. Szpitale nie są bezpośrednio zagrożone. Obecny wariant choć bardziej zaraźliwy, jest mniej zjadliwy. Jeśli pojawi się inny, groźniejszy, być może będziemy musieli powrócić do pandemicznych zasad. Ale w tym momencie ograniczenia stały się niepotrzebne.

Dzieci powinny mieć możliwość zdejmowania masek w szkole. Powinniśmy pozbyć się większości przyjętych w początkach pandemii środków. Amerykanie nie powinni już ograniczać swojej aktywności społecznej i wyjść na kolację bez poczucia winy.

To są korzyści z pełnego otwarcia. Czy są jakieś wady?

Nie wolno nam zapominać, że jednak mamy do czynienia z groźną chorobą. W przypadku osób zaszczepionych ryzyko COVID dramatycznie spadło. Według CDC w okresie od października do listopada 7.8 na 100,000 niezaszczepionych Amerykanów umierało na COVID każdego tygodnia. W tym samym przedziale czasu wśród zaszczepionych było to 0.6. Jeszcze niższy był wynik wśród Amerykanów, którzy przyjęli tzw. "booster" – 0.1.

Oprócz szczepionek mamy teraz lek przeciwwirusowy Paxlovid, który według badań klinicznych poważnie zmniejsza liczbę hospitalizacji lub zgonów z powodu COVID. Wkrótce powinien stać się szerzej dostępnym narzędziem.

Jednym z powodów utrzymania ograniczeń pandemicznych jest to, że niektórzy ludzie pozostają bezbronni wobec koronawirusa. Na przykład nieszczepieni, zwłaszcza w grupach wyższego ryzyka i wśród starszych.

Jednocześnie właśnie niezaszczepieni są głównym uzasadnieniem trwających ograniczeń. Instytucje i osoby nalegające na ich utrzymanie wskazują na wciąż wysoką liczbę zgonów spowodowanych przez COVID-19, które są silnie skoncentrowane wśród niezaszczepionych. W opinii wielu osób taka postawa jest błędna. Osoby zabezpieczone, które w USA stanowią według danych z 8 lutego 76.3%, nie powinny odkładać swojego życia na bok, ponieważ pozostali postanowili zaryzykować własne. Poza tym ograniczenia są najostrzejsze w tych częściach kraju, w których większość ludzi jest zaszczepiona, więc raczej nie pomogą one tym, którzy najbardziej potrzebują ochrony. Noszenie maski w Nowym Jorku, gdzie odsetek przyjętych szczepionek jest bardzo wysoki raczej nie pomoże w uratowaniu niezaszczepionej osoby w Mississippi, gdzie odsetek ten jest bardzo niski. Kraj powinien się otworzyć i każdemu należy dać możliwość decydowania za siebie.

Koronawirus będzie rozprzestrzeniał się dalej na całym świecie i będzie skutkować cierpieniami wielu ludzi przez wiele lat. Jednak nie możemy trwale zmieniać społeczeństwa i sposobu w jaki żyjemy. Musimy podjąć skalkulowane ryzyko. Tak, jak podejmujemy je w innych dziedzinach życia.

Ponieważ COVID prawdopodobnie pozostanie endemiczny w dającej się przewidzieć przyszłości, opóźnianie powrotu do normalnego życia do czasu całkowitego wyeliminowania ryzyka, jakie on stwarza, po prostu nie jest realistycznym planem.

Dlatego coraz powszechniejsze są głosy nawołujące, by odrzucić wciąż istniejące ograniczenia i otrząsnąć się z pandemii. Otworzyć wszystko.

na podst. theatlantic/opinia/Y. Mounk
opr. R. Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor