Wtorek, 7 stycznia, był pierwszym dniem od listopada ubiegłego roku, w którym policja nie otrzymała ani jednego zgłoszenia dotyczącego użycia broni palnej na terenie Chicago.
Jeszcze w poniedziałek sześć osób trafiło do szpitala z ranami postrzałowymi, a ostatni taki przypadek miał miejsce o 10:10 wieczorem w Austin na zachodzie miasta.
Następnie przez niemal 27 godzin żaden z dystryktów policyjnych nie odebrał zgłoszenia dotyczącego użycia broni palnej. Około 1 nad ranem w środę przerwa skończyła się, gdy dwóch mężczyzn w wieku 24 i 25 lat zostało postrzelonych jadąc samochodem po Lake Shore Drive na wysokości Gold Coast. Obydwaj trafili do szpitala im. Strogera, gdzie ich stan oceniono jako zadowalający. Okoliczności zajścia nie są do końca jasne, śledztwo trwa.
Wcześniej ostatnim dniem bez strzelanin w Chicago był 18 listopada 2019 r., gdy przerwa trwała prawie 26 godzin.
To, że pierwszy taki dzień zaobserwowano już 7 stycznia, nie jest wcale znakiem, iż cały rok będzie pod tym względem spokojniejszy. W ciągu pierwszych 8 dni 2020 roku na terenie miasta popełniono już 11 morderstw, w tym w wyniku użycia broni palnej zginęło 7 osób, a 38 trafiło do szpitala z groźnymi ranami.
2019 był nieco lepszy, ale za wcześnie by się cieszyć
W 2019 po raz czwarty z rzędu odnotowano spadek liczby morderstw w Chicago. Wczesne i niepełne podsumowania mówiły o liczbie 492 ofiar, jednak dziś wiemy, iż na terenie miasta zginęło w ubiegłym roku 514 osób.
Trend spadkowy został utrzymany, choć nie udało się zejść poniżej magicznej liczby 500. Chicago wciąż jest miastem z wysoką przestępczością.
RJ