14 lutego 2019

Udostępnij znajomym:

Chicago jest trzecim najbardziej zakorkowanym amerykańskim miastem, a kierowcy przeciętnie tracą 138 godzin rocznie stojąc w zatorach na autostradach - wynika z najnowszego raportu opublikowanego przez INRIX, firmę zajmującą się analizą rynku transportu drogowego.

Chicago znajdowało się na piątym miejscu tego zestawienia w 2017 roku, a obecnie korki w naszym mieście są gorsze niż w Nowym Jorku czy Los Angeles. Boston obecnie zajmuje 1. miejsce w rankingu, a na 2. miejscu jest Waszyngton.

Raport analizuje nasilenie ruchu koncentrując się na ostatniej mili, którą kierowca ma do przejechania w godzinach szczytu komunikacyjnego. W Chicago prędkość na tym odcinku wynosiła 12 mph, a czas 5 minut. Badanie wykazało, że zatłoczenie na drogach pogorszyło się w naszym mieście o 4 procent w 2018 r. w porównaniu z 2017 r.

Korki to nie tylko więcej frustracji, ale też koszta. INRIX podaje, że wielogodzinne siedzenie w samochodzie na zakorkowanych drogach kosztuje kierowcę w Chicago przeciętnie $1,920, a na całym obszarze miejskim starty szacowane są na $6.2 miliarda.

“Korki kosztują Amerykanów miliardy dolarów każdego roku” - powiedział Trevor Reed, analityk ds. transportu w INRIX. "W nadchodzących latach nadal będziemy mieć poważne konsekwencje dla krajowych i lokalnych gospodarek, przedsiębiorstw i obywateli.”

W Chicago znalazły się dwa odcinki, które w 2018 roku zostały uznane za najbardziej zakorkowane w całym kraju. Na drugim miejscu uplasował się odcinek międzystanowej autostrady I-94/I-90 od Stevenson do autostrady I-294, ze średnim dziennym opóźnieniem 26 minut, a trzeci był odcinek autostrady I-290 od I-94 do I-294 ze średnim przestojem 23 minut. Jedynym miastem, które miało bardziej zakorkowany odcinek niż Chicago, był Nowy Jork. Najwięcej czasu kierowcy spędzają w korkach na Cross Bronx Expressway.

Sytuacja pogarsza się. Powodem takiego stanu rzeczy jest brak odpowiedniej infrastruktury. W okresie ostatnich kilkudziesięciu lat liczba pojazdów na drogach aglomeracji wzrosła kilkukrotnie, podczas gdy liczba dróg, zwłaszcza autostrad, praktycznie nie zmieniła się. Do tego ciągle trwające remonty także przekładają się na korki. Uber i Lyft też są przyczyną zwiększonego ruchu.

Instytut Chaddick na DePaul University opublikował w ub. roku wyniki badań pokazujące, że średnie prędkości w całym mieście spadły. Analiza wykazała, że 25 z 29 obszarów ruchu miejskiego odnotowało niższe prędkości w 2017 roku w porównaniu do 2013 roku. W badaniu nie wspomniano o tym, że usługi typu ride-share, świadczone przez Ubera i Lyfta, uruchomiono w Chicago w 2013 roku.

Wpływ tych wszystkich samochodów staje się coraz bardziej widoczny – powiedział Christo Wilson, profesor informatyki na Universytecie Northeastern w Bostonie, który przyjrzał się praktykom Ubera podnoszenia w cen w godzinach szczytu.

Z opublikowanego w grudniu badania wynika, że duży wzrost liczby taksówek i pojazdów oferujących usługi transportowe, przyczynia się do coraz wolniejszego poruszania się w rejonie Manhattanu.

W San Francisco opublikowane w czerwcu badanie wykazało, że w typowy dzień powszedni kierowcy świadczący usługi transportowe wykonują ponad 170,000 podróży samochodami, około 12 razy więcej niż taksówkarze, a przejazdy te koncentrują się na najbardziej zatłoczonych rejonach miasta.

Ankieta opublikowana w październiku 2018 r. przeprowadzona na ponad 4,000 osobach dorosłych w Bostonie, Chicago, Los Angeles, Nowym Jorku, San Francisco, Seattle i Waszyngtonie, dowiodła również, że od 49 do 61 procent przejazdów nie odbyłoby się w ogóle (lub odbyło pieszo, rowerem czy transportem publicznym), gdyby taka opcja nie była dostępna.

JT

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor