23 sierpnia 2021

Udostępnij znajomym:

Japoński koncern Toyota obniży globalną produkcję swoich aut we wrześniu o 40%. To wydłuży i tak niekrótkie terminy oczekiwania na nowe samochody tej marki. Za obecną sytuację można pośrednio winić pandemię koronawirusa, ale problem nie leży w czynniku ludzkim. To skutek ograniczeń w dostawach niezbędnych do produkcji nowoczesnych aut tzw. czipów półprzewodnikowych. Bez tych niewielkich komponentów nowe auto nie może opuścić fabryki, bo nie będzie poprawnie działać.

Spadki

Zgodnie z pierwotnymi założeniami we wrześniu na światowe rynki Toyota chciała wypuścić 900 tysięcy nowych samochodów. Po problemach z półprzewodnikami do salonów trafi ich około 540 tysięcy sztuk, co oznacza spadek o 40 proc. Dla branży motoryzacyjnej gigantyczny, praktycznie niespotykany w przeszłości. Cięcia będą obejmowały większość topowych modeli Toyoty: Camry, C-HR, Corolla, Land Cruiser, Prius, RAV4, Yaris. Ucierpiał także Lexus z całą gamą modelową: CT, ES, IS, LS, LX, NX, RC, RX, UX.

Które fabryki ucierpią?

Praktycznie wszystkie. Problem dotyczy większości fabryk na całym świecie, a najbardziej dotknięte są zakłady w Japonii. Półprzewodników brakuje również w USA i Europie. Kilka fabryk ze starego kontynentu planuje w związku z tym wysłać swoich pracowników na przymusowe urlopy, w Stanach Zjednoczonych żadne tego typu decyzje nie zostały jeszcze podjęte. Jedyny zakłady Toyoty, które na chwilę obecną nie mają problemów z dostępnością półprzewodników, to te z terenu Wielkiej Brytanii. Wiadomo już, że niektóre fabryki mogą pracować z przerwami, a inne będą otwarte tylko w określone dni tygodnia. Konsekwencją tego będzie dłuższy czas oczekiwania na samochody – od tygodnia do nawet czterech względem normalnego okresu oczekiwania na nowe auto. Uzależnione jest to od danego modelu i jego zaawansowania technologicznego.

Toyota nie jest pierwsza

Czipów półprzewodnikowych brakuje na globalnym rynku przez pandemię koronawirusa. Po pierwszej fali epidemii występowały duże braki w ich produkcji, a w dobie twardego lockdownu producenci mikroczipów zwiększyli ich produkcję do elektroniki domowej – tabletów i laptopów, które w czasie lockdownu cieszyły się dużym zainteresowaniem. Odbiło się na to koncernach motoryzacyjnych, które mikroczipów używają do produkcji swoich samochodów. Toyota nie była pierwsza, bo wcześniej o identycznym spowolnieniu produkcji poinformował Ford, który ze względu na niedobór mikroprocesorów stracił niemal połowę możliwości produkcyjnych. Problemy miał też Volkswagen, Nissan, Honda czy Jaguar Land Rover. Niektóre najbiedniejsze wersje małych miejskich samochodów tych producentów opuszczały fabryki bez niektórych opcji, jak np. indukcyjna ładowarka. Do jej zainstalowania niezbędne są mikroprocesory.

Światełko w tunelu

Koncerny motoryzacyjne spodziewają się, że poprawa rynku i wzrost podaży mikroprocesorów nastąpi pod koniec bieżącego roku. Toyota twierdzi, że pod koniec 2021 wyrówna wszystkie braki produkcyjne, a auta tego producenta będą dostarczane do dealerów na całym świecie zgodnie z zaplanowanym harmonogramem.

jm

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor