----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

26 sierpnia 2025

Udostępnij znajomym:

Nowy rok akademicki w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się od serii dramatycznych, lecz fałszywych alarmów. Do policji i władz uczelni napływały zgłoszenia o rzekomych strzelaninach na kampusach. W tle słychać było odgłosy przypominające strzały, a przerażeni studenci i nauczyciele barykadowali drzwi, kryjąc się w salach i otrzymywali SMS-y z instrukcją: „uciekaj, schowaj się, walcz”. Funkcjonariusze przeczesywali kampusy w poszukiwaniu zagrożenia, jednak w każdym przypadku ostatecznie okazało się, że zagrożenia nie było.

Strach zamiast zajęć

Na Uniwersytecie Arkansas w poniedziałek po telefonach o aktywnym strzelcu uczelnia odwołała zajęcia. „Wygląda na to, że to kolejne fałszywe zgłoszenie” – przyznał zastępca szefa tamtejszej policji Matt Mills. W tym samym dniu ostrzeżenia pojawiły się także na kampusach w Arizonie, Iowa, Kansas, Kolorado i New Hampshire. We wtorek fałszywy telefon odebrano w Kentucky, choć władze zdążyły ustalić, że to mistyfikacja, zanim wysłano alert do studentów.

Fałszywe ostrzeżenia dotyczyły co najmniej 10 kampusów uniwersyteckich. FBI potwierdza, że zajmuje się sprawą i współpracuje z lokalnymi służbami. Podobna fala zgłoszeń trzy lata temu miała pochodzić z zagranicy. Tym razem agencja podała niewiele szczegółów na temat ostatnich gróźb na kampusach, ale wydają się mieć one podobne cechy: kilka równoczesnych zgłoszeń, dźwięki strzałów w tle, a niekiedy także fałszywe informacje o rannych.

Życie w cieniu prawdziwych tragedii

W dobie masowych strzelanin telefony tworzą atmosferę strachu i wyczerpują zasoby organów ścigania, szczególnie w kraju, gdzie tego typu sytuacje są realnym zagrożeniem.

„Te wezwania pochłaniają zasoby służb i narażają niewinnych ludzi” – ostrzega FBI. Historia zna już dramatyczne skutki takich prowokacji: w 2017 roku w Wichita policjant zastrzelił niewinnego człowieka, odpowiadając na fałszywe zgłoszenie.

Studenci przeżywają ogromny stres. Miceala Morano, studentka dziennikarstwa w Arkansas, ukryła się za ekranem w studiu nagraniowym i zadzwoniła do babci: „Na razie jestem bezpieczna. Kocham cię” – mówiła, słysząc kroki uzbrojonych policjantów na korytarzu. Jako dziecko nauczyła się ustawiać krzesła przed drzwiami klasy i wspinać się na sufit, jeśli nie ma innego wyjścia.

Jej koleżanka Casey Mann przyznała, że tej nocy nie mogła zasnąć. „To straszna rzeczywistość, w której żyjemy” – stwierdziła ze łzami w oczach.

Emocjonalne obciążenie uczniów i personelu może utrzymywać się dniami, a nawet tygodniami, powiedział Ken Trump, prezes National School Safety and Security Services, firmy konsultingowej specjalizującej się w bezpieczeństwie w szkołach K-12.

Seria alarmów od Pensylwanii po Karolinę Południową

Pierwsze sygnały pojawiły się w czwartek Pensylwanii, gdy na kampusie Villanova ktoś zadzwonił, że uzbrojony w karabin typu AR-15 mężczyzna strzela do studentów. W tle słychać było wystrzały, a setki osób rzuciły się do ucieczki z mszy inauguracyjnej dla nowych studentów. Kampus został zamknięty na dwie godziny, a rektor uczelni nazwał incydent „okrutnym żartem”.

Wkrótce podobne telefony odebrano w Tennessee, gdzie dzwoniący mówił o czterech ofiarach i napastniku z karabinem. „To zdarzenie było aktem przestępczym, mającym na celu zakłócenie porządku i wywołanie chaosu” – poinformowała uczelnia w oświadczeniu.

Kolejne dwa fałszywe wezwania w niedzielę sparaliżowały Uniwersytet Południowej Karoliny.

Niebezpieczny efekt przyzwyczajenia

Eksperci obawiają się, że fala fałszywych alarmów może doprowadzić do lekceważenia prawdziwych zagrożeń. „Martwi mnie, że ludzie zaczną uważać, iż to zawsze fałszywy alarm” – mówi Mya Norman, wykładowczyni chemii na Uniwersytecie Arkansas, która w czasie blokady schowała się pod biurkiem. „Mieszkamy w strefie zagrożenia tornadami, gdzie ludzie słysząc ostrzeżenie o tornadzie, wychodzą na zewnątrz, żeby to sprawdzić. Martwi mnie więc, że możemy mieć do czynienia z takimi konsekwencjami”.

Ken Trump, ekspert ds. bezpieczeństwa szkolnego, ostrzega, że uczelnie muszą znaleźć delikatną równowagę: nie można bagatelizować żadnego alarmu, ale też nie można żyć w ciągłym stanie paniki. „Kilka minut w poczuciu śmiertelnego zagrożenia zostaje z człowiekiem na długo, nawet jeśli ostatecznie nic się nie stało” – podkreśla.

Na razie nie wiadomo, kto stoi za falą telefonów, ani czy jest ona skoordynowana. Jedno jest pewne: każda kolejna mistyfikacja paraliżuje życie kampusów, wywołuje traumę wśród studentów i pracowników oraz pochłania cenne zasoby policji. A w kraju, gdzie pamięć o prawdziwych tragediach jest wciąż żywa, strach, choć wywołany żartem, pozostaje boleśnie realny.

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH 950 X 300

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH 950 X 300

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor