13 lipca 2017

Udostępnij znajomym:

Po dwóch latach bez budżetu, w obliczu śmieciowej oceny kredytowej i z bieżącymi rachunkami przekraczającymi 15 miliardów dolarów, legislatorzy z naszego stanu wspólnymi siłami przełamali veto gubernatora, uniknęli zablokowania prac rządu i uzgodnili plan przychodów i wydatków na kolejny rok fiskalny. Wydawać by się mogło, że największy kryzys w historii Illinois został zażegany, prawda? Niestety, nie. Nawet najwięksi optymiści w Springfield przyszłość stanu wciąż widzą czarno.

Kilka tygodni temu John Kass, felietonista Chicago Tribune, zaproponował nietypowe, ale całkiem niezłe rozwiązanie dla nieustannych problemów finansowych stanu.

“Należy w końcu przyznać, że po kilkudziesięciu latach nakładania podatków, wydawania i pożyczania, w Illinois skończyły się pieniądze – pisał Kass w swej rubryce – Najlepszym rozwiązaniem będzie natychmiastowe podzielenie stanu na kawałki, wymazanie z mapy, wycięcie z centrum kraju i przekazanie poszczególnych części sąsiednim stanom.”

Artykuł ilustrowała nowa mapa regionu, na której Illinois już nie było, a w jego miejsce pojawiła się wybrzuszona Indiana, wydłużone Wisconsin i sięgające nieco dalej Kentucky, Missouri i Iowa. Wszystkie te stany znacznie lepiej radzą sobie z zarządzaniem pieniędzmi, tworzeniem miejsc pracy i atmosfery sprzyjającej rozwojowi biznesu. Dlatego – sugerował John Kass w Chicago Tribune – może lepiej poradzą sobie z nabrzmiałymi problemami Illinois.

Choć tekst humorystycznie i ironicznie nawiązywał do sytuacji w naszym stanie, nikomu nie było do śmiechu. Wielu czytelników, jednocześnie mieszkańców Illinois i podatników, zdało sobie bowiem sprawę, że sytuacja jest tragiczna.

32 procentowa podwyżka podatków przegłosowana w Springfield przyniesie budżetowi dodatkowe 5 miliardów dolarów rocznie. To akurat pozwoli na powolne spłacenie 15 miliardów w zaległych rachunkach, jakie nazbierało się w ostatnim czasie. W najmniejszym stopniu nie rozwiąże ona jednak większego problemu, jakim są niekontrolowane wydatki na świadczenia dla pracowników sektora publicznego.

Tykająca bomba

Dwuletni impas budżetowy zwrócił uwagę całego kraju na Illinois i jego problemy finansowe, jednak kłopoty zaczęły się już w latach 80. i przyczynili się do nich politycy obydwu partii spełniający zachcianki największych centrali związkowych w stanie. Fundusz emerytalny traktowany był przez wiele lat jak zabezpieczenie dla budżetu. Zawsze można było sięgnąć po pieniądze i załatać bieżące potrzeby, zmniejszyć przewidywany deficyt, etc. Poza tym legislatorzy Illinois wciąż opóźniali spłaty bieżących zobowiązań i nagminnie zaniżali przyszłe wydatki. Wszystko to na przestrzeni lat sprawiło, iż dziś Illinois znajduje się właśnie w tak opłakanym stanie.

Działająca przy biurze gubernatora komisja zajmująca się oceną przyszłych wydatków wyliczyła już w ubiegłym roku, iż zobowiązania finansowe stanu wynikające z planów emerytalnych dla byłych pracowników publicznych mają pokrycie zaledwie w 37 proc. Mówiąc inaczej, Illinois brakuje w tym momencie ponad 130 miliardów dolarów na dalsze wypłacanie tych należności. Jeszcze inaczej? Proszę bardzo: to 10 tysięcy dolarów na głowę każdego mieszkańca Illinois. Są to oczywiście wyliczenia optymistyczne, bo prywatne i pozarządowe organizacje wyceniają brakującą sumę na prawie 250 miliardów, czyli ćwierć biliona. To więcej, niż rynkowa wartość czterech największych korporacji mających siedziby w naszym stanie: Boeinga, Caterpillar, United Continental oraz Allstate.

Patrząc na liczby dochodzimy do wniosku, że Illinois nie ma praktycznie szans na zażeganie kryzysu bez ogłoszenia jakiejś formy niewypłacalności. Bankructwo na razie nie wchodzi w grę, bo nie pozwala na to prawo i raczej specjalnie dla nas nie będzie zmienione. Zresztą jego ogłoszenie mogłoby dla stanu i kraju oznaczać poważne, trudne do przewidzenia problemy. Wszystko zależałoby od decyzji sądu. Inna opcja to pomoc Kongresu, który mógłby dla Illinois zrobić to, co uczynił niedawno dla Puerto Rico, czyli wyrazić zgodę na częściowe pozbycie się długów, zmniejszenie sumy wypłat emerytur publicznych i zwrot tylko części pożyczek. Puerto Rico to jednak nie stan, a terytorium zależne, poza tym jego problemy finansowe były nieco mniejsze.

Niewykorzystana szansa

Pojawiła się ona w 1995 roku. Już wtedy Illinois borykało się z poważnymi problemami finansowymi i miało najniższe pokrycie zobowiązań emerytalnych w kraju. Stanowi liderzy postanowili działać i przyjęli plan, który przewidywał uzupełnienie w okresie 50 lat deficytu w funduszu emerytalnym. Plan był dobry, ale jak często bywa zabrakło wykonania. Sumy przekazywane na fundusz były niższe od zakładanych, a politycy nie odważyli się wówczas na zdecydowane cięcia wydatków w obawie przed utratą głosów w wyborach. Można było jeszcze wtedy nieznacznie podnieść na pewien okres podatki, ale na to również zabrakło im odwagi. Zamiast wypracowanej reformy finansowej politycy Illinois zaczęli kombinować. W krótkim czasie deficyt w programach emerytalnych podskoczył o kolejne 45 miliardów.

Politycy obydwu partii zaczęli też stosować krótkoterminowe sztuczki finansowe maskujące rosnące problemy budżetowe.

„Demokraci i republikanie ogłaszali, iż przegłosowali zrównoważony budżet, który wcale takim nie był” – mówi Diana Rickert z konserwatywnego Illinois Policy Institute. Według niej politycy albo mieli pełną świadomość tego, co robią, albo nie mieli pojęcia o matematyce.

Zresztą, wydaje się że do dziś nic się nie zmieniło. Stosowane w przeszłości sztuczki już nie wystarczyły. Przez dwa lata nie mieliśmy w ogóle budżetu. Illinois stał się pierwszym stanem w historii, w którym sytuacja taka miała miejsce przez ponad rok. I choć w końcu impas przełamano, choć przełamano weto gubernatora, to nic się nie zmienia. Pieniędzy z podwyżki podatku absolutnie nie wystarczy na wszystkie potrzeby.

W pewnym sensie Illinois znajduje się w nietypowym położeniu. Stanowy Sąd Najwyższy odrzucił jakiś czas temu propozycję reformy emerytalnej opracowanej przez komisję składająca się z przedstawicieli obydwu partii. W ten sposób zablokowano jakiekolwiek próby naprawy tego problemu w przyszłości. Sądy innych stanów nie były tak stanowcze i zezwoliły swym rządom na więcej swobody w sposobach naliczania przyszłych świadczeń obecnych pracowników publicznych, głównie poprzez niewielkie przesunięcia dat przejścia na emeryturę i inne naliczanie podwyżek bazujących na rosnących kosztach życia.

Z jednej strony mamy argument, iż stan powinien wywiązywać się ze złożonych wcześniej obietnic emerytalnych. Z drugiej jednak widmo wielkiego kryzysu finansowego spowodowane tymi obietnicami.

Illinois jest doskonałym przykładem tego, w jaki sposób poszczególne stany same wpędzają się w kłopoty. Bo teoretycznie pobierając podatki mają zapewniać mieszkańcom edukację, drogi, parki, transport publiczny, bezpieczeństwo i inne, niezbędne usługi. W rzeczywistości spełniają przede wszystkim żądania potężnych związków zawodowych zrzeszających pracowników sektora publicznego. A te wymagania mają spore i zwykle otrzymują wszystko, czego zapragną: doskonałe plany emerytalne przy krótszym stażu pracy, a także dożywotnie ubezpieczenia zdrowotne. Umowy pomiędzy stanem a związkami podpisywane są bez żadnych konsultacji publicznych i analizy przyszłych możliwości finansowych przez polityków i urzędników zdających sobie sprawę, iż rachunki w przyszłości spłacać będzie już kto inny.

Niezrozumiała jest też postawa wyborców domagających się bezpieczeństwa, niskich podatków, parków, dróg i edukacji na dobrym poziomie, a jednocześnie popierających związki i wskazanych przez nich polityków, którzy w pierwszej kolejności wydają pieniądze na własne cele. W całym kraju kilkanaście stanów ma podobne problemy finansowe jak Illinois i we wszystkich problemem są koszty utrzymania wynegocjowanych ze związkami kontraktów regulujących świadczenia emerytalne sektora publicznego. W Illinois aż jedna czwarta budżetu w ostatnich latach przeznaczana jest na emerytury byłych pracowników publicznych.

Problemy naszego stanu zaczynają odczuwać sąsiedzi

Na przykład Biuro Budżetowe Wisconsin wylicza, iż przyjęta w Illinois podwyżka podatku zmniejszy dochód tego stanu o ok. $51 mln. rocznie. Dlaczego? Bo wynika to z umów podpisanych przed laty przez nasze stany. Wielu mieszkańców Wisconsin pracuje w Illinois i odwrotnie, ale zgodnie z przepisami podatek dochodowy płacą oni w miejscu zamieszkania. Ponieważ znacznie więcej mieszkańców Wisconsin dojeżdża do pracy w naszym stanie, to nasz północny sąsiad oddaje część uzyskanych podatków do Springfield, by wyrównać różnicę. W ten sposób po naszej podwyżce zmniejszy się dochód sąsiada.

Ale tamtejsze władze nie martwią się tym zbytnio, gdyż po pierwsze wciąż im się to bardziej opłaca, po drugie z Illinois ucieka do nich coraz więcej biznesów i mieszkańców. W 2016 r. Ziemia Lincolna utraciła 37 tysięcy rezydentów na rzecz innych stanów, co stanowi najwyższą liczbą w kraju. To było przed podwyżką podatków. W tym roku liczba przenoszących się z Illinois w inne rejony USA mieszkańców może być jeszcze wyższa.

„Illinois znalazło się w tym położeniu ignorując długoterminowe konsekwencje krótkoterminowych decyzji” – uważa Laurence Msall, prezydent Civic Federation, kontrolującej budżet organizacji pozarządowej. Kryzys finansowy sparaliżował wszystkie organizacje socjalne zależne od pieniędzy stanowych. Ograniczono pomoc osobom z problemami psychicznymi, starszym, chorym, o niskich dochodach. „Najbardziej potrzebujący mieszkańcy Illinois ucierpieli w związku z tym najbardziej” – dodaje Msall.

Śmieciowy stan

Niedawny kompromis budżetowy oddalił na chwilę ryzyko sklasyfikowania możliwości kredytowych Illinois na “śmieciowym poziomie”. Moody's oraz S&P Global Ratings zagroziły kilka tygodni temu, że brak budżetu obniży jeszcze bardziej i tak niskie już notowania, co prawdopodobnie pomogło legislatorom w podjęciu decyzji. O ile przesunięto w czasie ryzyko, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że gorsza ocena kredytowa oznacza wyżej oprocentowane pożyczki, mniejszą ufność inwestorów, słabsze wyniki sprzedaży obligacji, etc. To z kolei pogłębi tylko problemy budżetowe.

Trudno się spodziewać, że po kilkudziesięciu latach nieodpowiedzialności nagle wyjdziemy na prostą. Jest to niemożliwe.

Na podst.: npr, usatoday, reason.com, money.cnn.com, forbes, Bloomberg.
Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor