29 marca 2019

Udostępnij znajomym:

To, czy na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku rzeczywiście panuje sytuacja wymagająca wprowadzenia tam stanu wyjątkowego i natychmiastowej budowy muru, zależy od punktu widzenia i interpretacji statystyk oraz liczb. Spróbujmy więc informacje na ten temat nieco uporządkować.

Obecna sekretarz Homeland Security, Kirstjen Nielsen, uważa sytuację w tamtym rejonie kraju za „prawdziwy, poważny i trwały” kryzys spowodowany liczbą osób przedostających się nielegalnie na teren USA. Takich określeń użyła niedawno podczas przesłuchań przed komisją Izby Reprezentantów. Według niej w najbliższym czasie sytuacja pogorszy się w związku z poprawą pogody.

„W okresie od października do marca nasze służby graniczne (U.S. Customs and Border Protection - CBP) zatrzymały więcej imigrantów nielegalnie pokonujących południową granicę, niż przez cały rok 2017” – dodała Nielsen, składając raport członkom Kongresu. Według niej wydajność i sprawność służb jest już w tej chwili poważnie ograniczona, natomiast przewidywany wzrost liczby imigrantów w najbliższych miesiącach może system ochrony granicy całkowicie przytłoczyć.

Jej wizyta w komisji i złożone deklaracje były odpowiedzią na powszechną krytykę decyzji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego przez prezydenta Trumpa w ubiegłym miesiącu. Ma to być sposób na obejście Kongresu i zapewnienie finansowania budowy muru na granicy z innych środków. Jednak polityczna batalia trwa, gdyż deklaracja została odrzucona przez legislaturę - również głosami grupy republikańskich polityków uważających, że kryzysu na granicy nie ma - co z kolei spotkało się z wetem prezydenta, pierwszym w jego kadencji.

Tymczasem dyskusja i związane z nią kontrowersje dotyczące sytuacji na południu trwają. A więc...

Jest kryzys, czy go nie ma?

Zależy kogo spytamy. Opinię sekretarz Homeland Security i administracji poznaliśmy. Opiera się ona na ostatnich liczbach. Wynika z nich, że faktycznie, w ostatnich miesiącach liczba zatrzymywanych na nielegalnym przekraczaniu granicy nieznacznie zrosła – miesięcznie notuje się kilkanaście tysięcy przypadków więcej. Może być to wynik większej liczby osób starających się przedostać do USA, równie dobrze zwiększonej aktywności służb granicznych.

Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że niecałe pół miliona nielegalnych imigrantów zatrzymywanych rocznie na południu przez służby graniczne w okresie ostatnich kilku lat, to często kilkukrotnie mniej, niż w latach 90. oraz w rekordowym roku 2000. Wtedy w okresie dwunastu miesięcy na próbie nielegalnego przedostania się na teren Stanów Zjednoczonych zatrzymano aż 1,643,679 osób.

Liczba zatrzymywanych na nielegalnym przekraczaniu granicy w mln. ŹRÓDŁO: US Customs and Border Protection

Jeśli urzędnicy państwowi to, co dziś dzieje się na granicy, nazywają kryzysem, to jakiego określenia należałoby użyć do opisania wydarzeń sprzed 20 lat?

Kto dziś przekracza granicę?

Choć osób starających się przedostać nielegalnie do USA jest zdecydowanie mniej, to jednak znacznie więcej problemów agencjom ochrony granic przysparza rodzaj imigracji.

Przez lata większość nielegalnie przekraczających granicę stanowili dorośli mężczyźni z Meksyku, którzy robili to w poszukiwaniu pracy i którzy w przypadku zatrzymania dość szybko mogli być deportowani.

Obecnie większość zatrzymywanych osób to całe rodziny z dziećmi pochodzące z kilku innych krajów Ameryki Środkowej, głównie Gwatemali i Hondurasu, które przybywają do USA w celu ubiegania się o azyl i dobrowolnie oddające się w ręce urzędników. W ciągu ostatnich pięciu miesięcy czterokrotnie odnotowano rekord liczby rodzin zatrzymanych na nielegalnym przekraczaniu granicy. W ubiegłym miesiącu rodziny i niepełnoletni stanowili aż dwie trzecie wszystkich zatrzymanych, co nigdy w przeszłości nie miało miejsca.

Procesowanie ubiegających się o azyl rodzin, zwłaszcza z dziećmi, to znacznie bardziej skomplikowany proces niż w przypadku dorosłych mężczyzn udających się na kilka miesięcy nielegalnie do pracy. Czy doszło do nielegalnego wkroczenia do kraju, czy nie, wniosek o azyl musi być rozstrzygnięty najpierw przez urzędnika na granicy, następnie przez sąd imigracyjny – co może trwać latami biorąc pod uwagę występujące w nich zaległości. W tym samym czasie rodzinę taką lub dzieci bez opieki trzeba umieścić w specjalnych obiektach, gdzie teoretycznie nie powinny przebywać dłużej niż 20 dni.

„W ubiegłym roku U.S. Customs and Border Protection doświadczyło 121 proc. wzrostu liczby osób ubiegających się o azyl” – czytamy w piśmie rzecznika CBP. W tym samym liście wysłanym do kongresmanów zwraca on uwagę, że wszystkie sprawy osób nieudokumentowanych załatwiane są tak szybko, na ile pozwala zachowanie bezpieczeństwa wszystkich zatrzymanych znajdujących się pod opieką CBP.

Obecna administracja rządowa USA wprowadziła szereg rozporządzeń, które mają na celu ograniczenie napływu imigrantów. Wśród nich kontrowersyjne „zero tolerancji”, które wiąże się z rozdzielaniem rodzin na granicy. Oprócz tego zawężono kwalifikacje pozwalające na ubieganie się o azyl w USA, a także zdecydowano się na odsyłanie części zatrzymanych oczekujących na rozprawę imigracyjną do Meksyku, nawet jeśli nie jest on krajem rodzinnym zatrzymanych na granicy. Ta ostatnia praktyka jest kwestionowana przez wielu prawników i aktualnie jest przedmiotem rozprawy sądowej.

Poza tym okazuje się, że członkowie części rodzin starających się o azyl w Stanach Zjednoczonych nie są ze sobą spokrewnieni. W okresie pierwszych 5 miesięcy ubiegłego roku (nowsze dane nie są jeszcze znane) departament Homeland Security stwierdził, iż w 191 przypadkach grupy udające rodziny wykorzystywały do tego celu osoby nieletnie. Liczba takich oszustw rośnie, w dalszym ciągu jest jednak marginalna, zważywszy, iż tym czasie zatrzymano w sumie ponad 31 tysięcy rodzin.  

Administracja rządowa twierdzi, że obowiązujący system nie radzi sobie z migracją tego typu, zwłaszcza z takimi liczbami zatrzymywanych. O ile w niektórych rejonach rzeczywiście ma to miejsce, o tyle na wielu przejściach osób nielegalnie przekraczających granicę jest mniej. Skąd więc tak długi okres oczekiwania na rozprawę?

Prawnicy reprezentujący imigrantów i sprzyjające im organizacje uważają, że problem zwiększonego przepływu imigrantów został sztucznie stworzony. Miało temu służyć zachęcanie potencjalnych imigrantów do korzystania z legalnych przejść granicznych i jednocześnie nagłe ograniczenie liczby rozpatrywanych spraw w tych punktach. Praktyka ta wprowadzona została w 2016 r. i początkowo obowiązywała w kilku miejscach dość szybko doprowadzając do obciążenia systemu i stworzenia długich kolejek osób oczekujących na azyl i rozprawę imigracyjną. Mimo to system wprowadzono we wszystkich stanach granicznych w okresie kolejnych kilku miesięcy. Wywołało to niemal paraliż systemu i jednocześnie nawoływanie do ograniczenia liczby imigrantów i wprowadzenia restrykcji, w tym fizycznych barier na granicach. Ze zwyczajowych kilku dni czas oczekiwania na wstępną decyzję azylową na granicy wydłużył się w niektórych miejscach nawet do kilku miesięcy. Tak długi czas oczekiwania nigdy w historii USA nie miał miejsca.

W związku z tym wielokrotnie osoby takie nie zostają wpuszczone do Stanów Zjednoczonych, lecz na terenie Meksyku muszą oczekiwać na datę rozprawy. Tam, w obcym dla siebie miejscu, często miesiącami muszą przetrwać bez dachu nad głową i środków do życia. Niektórzy twierdzą, że kryzys humanitarny w wielu przygranicznych miastach Meksyku został sztucznie stworzony przez urzędników decydujących o polityce imigracyjnej USA, którzy wszystkich planujących złożyć wniosek o azyl zachęcali do korzystania z legalnych punktów, po czym wprowadzali limit załatwianych dziennie spraw. Praktykę tę potwierdza raport komisji powołanej przez Homeland Security.

Ile już jest muru na granicy

Określenie „mur” jest bardzo nieprecyzyjne. Są to różnego rodzaju fizyczne bariery, często prowizoryczne lub w kiepskim stanie. W ostatnim czasie wymieniono wiele mil na nowsze konstrukcje, nigdzie jednak nie powstały nowe. Choć w najbliższym czasie może się to zmienić, gdyż w lutym ruszyła budowa 14-milowego odcinka w Rio Grande Valley, a dzięki uzyskanym od Kongresu pieniądzom prawdopodobnie wystartują inne. Do tego, jeśli wprowadzony przez prezydenta stan wyjątkowy na granicy zostanie utrzymany w mocy, będzie mógł on sięgnąć po fundusze obronne i przeznaczyć je na budowę.

Na razie jednak większość granicy południowej jakiejkolwiek bariery, jest pozbawiona, choć istnieje ona na ok. 1/3 długości granicy USA – Meksyk.

Granica ta ma w sumie 1,954 mile, a fizyczne zabezpieczenia rozciągają się na 654 mile – wynika z oficjalnych danych U.S. Customs and Border Protection. Z tego:

- 280 mil zabezpieczeń to bariery samochodowe. Oznacza to niskie zabezpieczenia, pozwalające powstrzymać pojazd, jednak człowiek bez problemu je pokonuje, wystarczy wyżej podnieść nogę.

-374 mile stanowią bariery wyższe, mające powstrzymać ludzi.

Część muru na granicy zbudowana jest ze starych elementów przenośnych lądowisk dla śmigłowców jeszcze z okresu wojny w Wietnamie. Są to płaty ze sztucznego tworzywa lub blachy umocowane na wysokich słupach. W innych miejscach mamy do czynienia z nowszymi rozwiązaniami - betonowymi blokadami lub wysoką siatką. W sumie na granicy w różnych miejscach istnieje co najmniej kilkanaście różnych rozwiązań. Najnowsze konstrukcje to zwykle przylegające do siebie stalowe słupy o wysokości 18 – 30 stóp.

Żadna z istniejących ani zaprojektowanych niedawno konstrukcji nie jest w pełni skuteczna. Dowiodła tego praktyka raz przeprowadzane testy. Stalowe konstrukcje łatwo poddawały się palnikom, betonowe dużym młotom. Wykazały to przeprowadzone przez Homeland Security testy. Żadna z próbnych konstrukcji nie uzyskała najwyższej noty. Zanim zacznie się budowa, jeśli się zacznie, ktoś będzie musiał podjąć decyzję dotyczącą typu bariery na granicy.

Trump nie był pierwszy

Na razie warto pamiętać, że choć to Donald Trump wciąż mówi o budowie muru i konieczności zabezpieczenia granicy, to pomysł jest znacznie starszy.

Pierwszy, 14 milowy odcinek w okolicach San Diego wybudowany z federalnych funduszy zaczął powstawać za kadencji George W. Busha, a jego konstrukcję kontynuowano za rządów Billa Clintona. To zresztą Clinton podpisał Illegal Immigration Reform and Immigration Responsibility Act, który pozwalał na wzmocnienie istniejących płotów i siatek na granicy.

Następny był Secure Fence Act, podpisany przez prezydenta George W. Busha, wydający zgodę a budowę setek mil fizycznej bariery na granicy. Warto wspomnieć, że ustawa ta przyjęta została przy poparciu wówczas senatorów – Baracka Obamy i Hillary Clinton.

Na podst. csmonitor, cnn, whitehouse.gov,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor