16 lutego 2022

Udostępnij znajomym:

Dale Farran od pół wieku zajmuje się kwestiami wczesnej edukacji. Jednak jej najnowsze badanie naukowe sprawiło, że zaczęła kwestionować wszystko, czego do tej pory się nauczyła.

Prowadzone przez nią badanie trwało ponad dekadę i obejmowało prawie 3,000 dzieci z rodzin o niskich dochodach w Tennessee, które zostały zgłoszone do bezpłatnych, publicznych programów przedszkolnych. Niektóre przyjęto, inne zostały odrzucone - tworząc tym samym losowo wybraną grupę kontrolną - standard w wykazywaniu przyczynowości w nauce.

Farran wspólnie z innymi naukowcami z Vanderbilt University obserwowali obie grupy dzieci przez cały okres nauki aż do szóstej klasy. Szybko okazało się, że pod koniec pierwszego roku szkoły dzieci, które uczęszczały wcześniej do programów pre-K, uzyskały lepsze wyniki w zakresie gotowości do szkoły, co było zgodne z oczekiwaniami.

Jednak po trzeciej klasie dzieci te radziły sobie gorzej niż grupa kontrolna. Do klasy szóstej ich wyniki jeszcze się pogorszyły. Otrzymywały gorsze oceny z testów, częściej musiały korzystać z programów edukacji specjalnej i częściej miały problemy w szkole, w tym poważne, takie jak zawieszenie w nauce.

"Podczas gdy w pierwszej klasie zauważaliśmy negatywny wpływ na wyniki jednego z trzech stanowych testów oceniających postępy w nauce, w szóstej klasie dotyczyły one już wszystkich trzech - matematyki, nauk ścisłych i czytania" - twierdzi Farran. "W trzeciej klasie obserwowaliśmy drobne naruszenia związane z zachowaniem w szkole, w szóstej natomiast więcej problemów, również tych bardziej poważnych".

Ogólnostanowy publiczny program przedszkolny, prowadzony przez licencjonowanych nauczycieli w szkołach publicznych, okazał się mieć wymierny i statystycznie istotny negatywny wpływ na dzieci objęte tym badaniem.

Inwestowanie w programy przedszkolne

Finansowany z federalnych funduszy, uniwersalny program przedszkolny dla 3 i 4-latków jest kamieniem węgielnym programu społecznego prezydenta Bidena. Programy przedszkole są już w pewnym stopniu finansowane ze środków publicznych w 46 stanach. Około 7 na 10 czterolatków korzysta obecnie z różnego rodzaju programów akademickich.

Entuzjazm ten opierał się częściowo na badaniach sięgających lat 70-tych. Ekonomista James Heckman zdobył Nagrodę Nobla za badania wykazujące znaczny długoterminowy zwrot z inwestycji w specjalnie zaprojektowane i starannie wdrożone programy. Mówiąc ogólnie, decydenci i eksperci od dziesięcioleci zapewniają, że jeśli dasz czterolatkowi dorastającemu w ubóstwie możliwości nauki, będzie bardziej prawdopodobne, że gdy dorośnie stanie się dobrze zarabiającym, produktywnym obywatelem.

Różne badania

Naukowcy badający rozwój i wpływ edukacji na najmłodsze dzieci mają różne opinie w tej kwestii. W maju 2021 roku ukazał się dokument dotyczący programu pre-K w Bostonie. Badanie objęło podobną grupę, co badanie Farran, wykorzystało podobny projekt oparty na losowym przypisaniu do grupy kontrolnej oraz było prowadzone w okresie kilku lat. Ten eksperyment wykazał z kolei, że dzieci, które rozpoczęły naukę w wieku przedszkolnym, miały lepsze wyniki dyscyplinarne i znacznie częściej kończyły szkołę średnią, zdawały egzaminy SAT i miały szansę rozpocząć studia, chociaż wyniki ich testów nie wykazywały znacznej różnicy.

Farran uważa, że dzięki ogólnomiejskiemu programowi istnieje więcej możliwości kontroli jakości niż w jej stanowym badaniu. Program Bostonu wydawał więcej na ucznia, a także obejmował różne poziomy dochodu rodziny, podczas gdy badanie z Tennessee obejmowało tylko dzieci o niskich dochodach.

Więc co poszło nie tak w Tennessee? Farran ma kilka wyjaśnień, które kwestionują prawie wszystko, od sposobu prowadzenia zajęć, przygotowania nauczycieli, finansowania programów czy lokalizacji. Nawet dotyczących takich prozaicznych kwestii jak dostępność do łazienki.

Programy dla bogatych i biednych

"Jednym z błędów, których sama nie zbadałam, jest przekonanie, że biedne dzieci potrzebują innego rodzaju przygotowania niż dzieci z rodzin o wyższych dochodach" - mówi Farran, mając na myśli ćwiczenie podstawowych umiejętności. Arkusze do pisania liter i cyfr. Nauczyciel prowadzący 10-minutowy wykład w klasie liczącej 25 dzieci, które mają w tym czasie siedzieć i słuchać, a tak naprawdę tylko kilkoro zwraca uwagę na to, co mówi dorosły.

"Rodziny o wyższych dochodach nie wybierają tego rodzaju nauczania" - wyjaśnia. "Dlaczego mielibyśmy zakładać, że musimy wcześniej uczyć dzieci z rodzin o niższych dochodach?".

Farran wskazuje, że bardziej zamożne rodziny mają tendencję do wybierania programów przedszkolnych opartych na zabawie ze sztuką, ruchem, muzyką i kontaktem z naturą. Dzieciom zadaje się otwarte pytania i słucha się ich.

Niestety zupełnie coś innego obserwuje w klasach pełnych dzieci z rodzin o najniższych dochodach, gdzie "nauczyciele dużo mówią, ale rzadko słuchają dzieci". Uważa, że część problemu polega na tym, że nauczyciele w wielu stanach mają uprawnienia do nauczania dzieci od przedszkola do 5 klasy, a nawet czasami do 8 klasy. Bardzo niewiele ich szkoleń skupia się na najmłodszych dzieciach.

Kolejnym wyzwaniem jest przekonanie, że certyfikacja nauczycieli równa się jakości. "Przeprowadzono trzy bardzo duże badania, ostanie w 2018 roku, które nie wykazują żadnego związku między jakością, a licencją".

Tylko chodzą po szkole

W 2016 roku Farran opublikowała badanie oparte na swoich obserwacjach finansowanych ze środków publicznych klas przedszkolnych w Tennessee. Odkryła, że większość czasu dzieci spędzały przemieszczając się po budynku.

Częściowo wynika to z problemów architektonicznych. Prywatne przedszkola, a nawet żłobki prowadzone w warunkach domowych, zazwyczaj są tworzone z myślą o małych dzieciach. Tuż przy salach lekcyjnych znajdują się łazienki. Dzieci również jedzą w klasie lub blisko niej. W pobliżu znajduje się plac zabaw na świeżym powietrzu, z wyposażeniem odpowiednim dla najmłodszych.

Umieszczenie tych samych programów w szkołach publicznych sprawia, że organizacja dnia jest bardziej skomplikowana.

"Jeśli prowadzisz zajęcia w starej szkole podstawowej, łazienka może znajdować się na końcu korytarza. Musisz zebrać dzieci, ustawić je w szeregu, poczekać, aż się uspokoją" - mówi Farran. "Jeśli musisz skorzystać ze stołówki, jest podobnie. Dzieci przemierzają korytarze, a nauczyciele muszą je ciągle upominać: nie popychaj sąsiada, nie dotykaj ścian, bądź cicho".

Jednym z najbardziej intrygujących przypuszczeń Farran jest to, że ta potrzeba kontroli może wyjaśniać dodatkowe problemy z dyscypliną, które pojawiły się później w jej najnowszym badaniu.

"Myślę, że dzieci nie uczą się kontroli wewnętrznej. A jeśli już, to uczą się tej prawie alergicznej reakcji na ilość zewnętrznej kontroli, której doświadczają w szkole".

Innymi słowy, regularne upominanie dzieci w wieku 4 lat za robienie normalnych dziecięcych czynności, a nawet ich zawieszanie w nauce, może przynieść odwrotny skutek, ponieważ dzieci postrzegają szkołę jako miejsce nieuzasadnionych oczekiwań.

Co dalej?

Stany Zjednoczone doświadczają kryzysu związanego z opieką nad dziećmi, który pandemia Covid-19 zarówno zintensyfikowała, jak i podkreśliła. Postępowi decydenci od lat próbowali rozszerzyć publiczne wsparcie dla programów opieki nad dziećmi, poprzez "wypychanie" ich z istniejącego systemu szkół publicznych, wykorzystującego nauczycieli i budynki.

Najważniejszą lekcją, jaką Farran wyciągnęła ze swoich własnych badań, jest to, że po prostu postawiliśmy za dużo wymagań dzieciom uczęszczającym na programy przedszkolne, opierając się na wynikach programów pilotażowych.

"Kto założył, że można zapewnić czterolatkowi z ubogiej rodziny 5.5 godziny dziennie, dziewięć miesięcy w roku nauki i tym samym wypełnić lukę w osiągnięciach i ułatwić pójście na studia? Dlaczego kładziemy tak dużą presję na nasze programy pre-K?" - pyta.

Właściwie możemy osiągnąć lepsze wyniki po prostu pozwalając małym dzieciom być dziećmi i bawić się - dodaje.

jm

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor