Młodzieżowy fenomen podbił świat
Można przewrócić oczami, wzruszyć ramionami lub po prostu żonglować rękami w powietrzu. Dictionary.com ogłosił swoje słowo roku 2025, a jest nim... „6-7” (six-seven). Problem w tym, że to nawet nie jest prawdziwe słowo. To fraza, która eksplodowała w sieci, i której dzieci i nastolatki nie mogą przestać powtarzać, a rodzice oraz nauczyciele absolutnie nie potrafią zrozumieć.
Czym właściwie jest „6-7”?
Jeśli czujecie się zagubieni, nie jesteście sami. Nawet Dictionary.com przyznaje, że jest zdezorientowany tym wyborem. „Nie martwcie się, bo wszyscy wciąż próbujemy dokładnie zrozumieć, co to oznacza” – czytamy w tegorocznym komunikacie portalu.
Fraza ta eksplodowała popularnością latem 2024 roku. Wszystko wydaje się wywodzić z piosenki rapera Skrilli z 2024 roku o tytule „Doot Doot (6-7)”. Utwór zaczął pojawiać się w filmikach na TikToku z koszykarzami, w tym z gwiazdą NBA LaMelo Ballem, który ma 6 stóp i 7 cali wzrostu (około 201 cm).
Następnie chłopiec, obecnie znany jako „The 6-7 Kid”, wykrzyczał tę wszechobecną frazę, podczas gdy inny dzieciak obok niego żonglował rękami w filmiku, który stał się przebojem w tym roku.
To wystarczyło.
Ale co „6-7” właściwie oznacza?
Prawdziwa odpowiedź brzmi: nikt nie wie.
A czasami zależy to od tego, kto jest odbiorcą.
Nawet sposób zapisywania jest przedmiotem debaty – „6-7”, „6 7”, „six seven”, a może „67”?
Według Dictionary.com, fraza może oznaczać „tak sobie” lub „może to, może tamto”, szczególnie w połączeniu z gestem żonglowania rękami. Merriam-Webster nazywa to „bezsensownym wyrażeniem używanym szczególnie przez nastolatków i młodzież”.
Niektórzy po prostu używają tego, by frustrować dorosłych.
„To bezsensowne, wszechobecne i pozbawione logiki. Innymi słowy, ma wszystkie cechy brainrotu” – stwierdza Dictionary.com. „Mimo to pozostaje znaczące dla ludzi, którzy go używają, ze względu na więź, którą tworzy”.
„6-7” podbija Polskę
Fenomen ten nie ogranicza się tylko do Stanów Zjednoczonych. W Polsce trend ten osiągnął tak dużą popularność, że stał się prawdziwym zjawiskiem społecznym, wywołującym zarówno zachwyt wśród młodzieży, jak i konsternację wśród dorosłych.
Fraza „sześć-siedem” znalazła się wśród finalistów plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku 2025 organizowanego przez Wydawnictwo Naukowe PWN – prestiżowy konkurs, który od lat dokumentuje zmiany w języku polskiej młodzieży. Ostatecznie zajęła drugie miejsce, ustępując jedynie słowu „szponcić”, ale sam fakt znalezienia się w czołówce świadczy o skali fenomenu.
Młodzi Polacy używają tej frazy w komentarzach i nagraniach w necie, często jako odruchowego okrzyku czy sygnału do podtrzymania kontaktu. To klasyczny przykład tzw. „brainrotu” – trendu, który rozprzestrzenia się w sieci bez logicznego wytłumaczenia.
Co więcej, fenomen „6-7” w Polsce przybrał tak absurdalne rozmiary, że dotknął nawet biznesu gastronomicznego. Według doniesień, numer „67” został usunięty z systemu zamówień w niektórych polskich restauracjach. Powodem były niekończące się żarty młodzieży zamawiającej „sześćdziesiąt siedem” tylko po to, by móc powtórzyć kultową frazę i wywołać śmiech wśród rówieśników.
Reakcje dorosłych na obu kontynentach
Rodzice i nauczyciele zarówno w Ameryce, jak i w Polsce tworzyli własne filmiki próbując wyjaśnić to zjawisko. Niektórzy oferują porady, jak powstrzymać swoje dzieci przed powtarzaniem tego przez cały dzień. Inni sugerują zaakceptowanie tego. Nauczyciele wprowadzali zakazy. Influencerzy i psychologowie dziecięcy próbowali nadać temu sens. Zjawisko przeniknęło nawet do NFL jako sposób świętowania wielkich zagrań.
W polskich szkołach nauczyciele borykają się z tym samym problemem co ich amerykańscy koledzy. Uczniowie przerywają lekcje, wykrzykując „6-7” przy każdej okazji, często bez żadnego kontekstu. To stało się nową formą buntu młodzieżowego – prostą, skuteczną i całkowicie frustrującą dla dorosłych.
Co to mówi o naszej kulturze?
Fenomen „6-7” to coś więcej niż tylko chwilowy trend internetowy. To okno na to, jak młode pokolenie komunikuje się, tworzy tożsamość grupową i wyznacza granice między sobą a światem dorosłych.
Dla lingwistów i socjologów jest fascynującym przykładem tego, jak język ewoluuje w erze cyfrowej. Nie potrzebuje jasnej definicji ani logicznego pochodzenia – wystarczy, że rezonuje z określoną grupą wiekową i rozprzestrzenia się przez algorytmy mediów społecznościowych. „6-7” to język, który łączy młodzież zarówno w Chicago i Nowym Jorku, jak i w Warszawie i Krakowie.
Wkrótce zniknie
Historia młodzieżowego slangu uczy nas, że powiedzenie to będzie wkrótce zapomnianym reliktem konkretnego momentu w czasie. Ale w tym właśnie rzecz. Te efemeryczne wyrażenia tworzą wspólne wspomnienia i doświadczenia pokoleniowe.
Za kilka lat, gdy dzisiejsi nastolatkowie będą dorosłymi, „6-7” będzie nostalgicznym wspomnieniem ich młodości – bezsensownym, absurdalnym, ale jednocześnie znaczącym dla tych, którzy tam byli.
A tymczasem? Rodzice i nauczyciele mogą tylko przewracać oczami, wzruszać ramionami i próbować przetrwać kolejną falę młodzieżowego brainrotu. Bo doszukiwanie się w tym czegoś złego nie ma podstaw i sensu.
I może to właśnie jest najważniejsza lekcja: młodzież zawsze znajdzie sposób, by stworzyć własny język, własne kody i własną kulturę – coś, czego dorośli nie do końca zrozumieją. I może wcale nie chodzi o to, żeby rozumieć. Może chodzi tylko o to, żeby zaakceptować, że każde pokolenie potrzebuje swoich tajemnic.
„Rage bait” słowem roku według Oxfordu. Internet żyje oburzeniem
Oxford University Press ogłosiło, że słowem roku 2025 zostało „rage bait” – „kuszenie gniewu”, „prowokowanie złości” – określenie, które dobrze oddaje nastroje panujące w mediach społecznościowych. Termin opisuje treści publikowane celowo po to, by wywołać złość lub oburzenie: prowokacyjne, frustrujące albo obraźliwe, lecz skuteczne w generowaniu kliknięć, komentarzy i udostępnień.
Jak tłumaczy leksykografka Susie Dent w rozmowie z BBC, algorytmy platform premiują zaangażowanie, a to – choć lubimy „miłe obrazki” – częściej wywołują treści negatywne. Twórcy „rage bait” liczą więc na lawinę reakcji, która podbija zasięgi.
Oxford wybiera słowo roku od 2004 r., analizując nowe terminy i zmiany w użyciu języka, by wskazać pojęcia o szczególnym znaczeniu kulturowym. W poprzednich latach wygrywały m.in. „podcast”, „emoji” czy „goblin mode”.