Sędzia April Perry odmówiła w poniedziałek natychmiastowego wstrzymania planu prezydenta Donalda Trumpa, który chce wysłać do Chicago 400 żołnierzy teksańskiej Gwardii Narodowej oraz 300 członków Gwardii z Illinois. To reakcja na wniosek złożony tego samego ranka przez gubernatora J.B. Pritzkera i burmistrza Chicago Brandona Johnsona, którzy oskarżają Biały Dom o „politycznie motywowaną i niekonstytucyjną ingerencję federalną”.
Zgodnie z dokumentami wojskowymi, w niedzielę zmobilizowano łącznie 2 tysiące żołnierzy teksańskiej Gwardii Narodowej, aby – jak podano – „chronić mienie federalne w miejscach, gdzie dochodzi lub może dojść do gwałtownych protestów”. Na liście znalazły się Illinois, Oregon oraz inne stany.
W pozwie złożonym przez władze Illinois i Chicago czytamy: „Amerykanie, niezależnie od tego, gdzie mieszkają, nie powinni żyć pod groźbą okupacji wojskowej ze strony własnego rządu – zwłaszcza dlatego, że ich władze lokalne nie cieszą się sympatią prezydenta”.
Podczas konferencji prasowej Pritzker zarzucił Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego, że „prowokuje przemoc”, aby znaleźć pretekst do wprowadzenia uzbrojonych oddziałów do miasta. „Prezydent zdecydował się wypowiedzieć wojnę wielkiemu amerykańskiemu miastu” – powiedział gubernator, przypominając o serii „rażących nadużyć” ze strony federalnych funkcjonariuszy, w tym o zatrzymaniu radnej Jessie Fuentes w ubiegły piątek.
W tym samym czasie sędzia Perry – nominowana przez byłego prezydenta Joe Bidena – prowadziła pierwsze przesłuchanie w sprawie. Prawnicy reprezentujący administrację Trumpa poinformowali, że oddziały z Teksasu mogą pojawić się na ulicach Chicago już we wtorek. Sędzia nie zgodziła się jednak na wydanie natychmiastowego nakazu powstrzymania tych działań, wyznaczając pełne przesłuchanie na czwartek.
„Musimy nazywać rzeczy po imieniu: to jest inwazja Trumpa” – oświadczył Pritzker dzień wcześniej. „Zaczęło się od agentów federalnych, teraz będzie obejmować członków Gwardii Narodowej z Illinois, a potem także wojska z innego stanu”.
Jak zauważają prawnicy, byłby to precedens – nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by prezydent nakazał wysłanie Gwardii Narodowej z jednego stanu do innego wbrew woli władz tego drugiego.
Mimo że gubernator Teksasu Greg Abbott miesiąc temu zaprzeczał, jakoby miał zamiar wysyłać swoich żołnierzy do Chicago, w weekend potwierdził, że udzielił prezydentowi zgody na taki ruch. „W pełni autoryzowałem wysłanie 400 członków teksańskiej Gwardii Narodowej w celu ochrony funkcjonariuszy federalnych” – napisał Abbott na platformie X. „Albo lokalne władze zapewnią bezpieczeństwo federalnym pracownikom, albo pozwolą, by zrobiła to Teksaska Gwardia Narodowa”.
Tymczasem z dokumentów wynika, że 300 członków Gwardii z Illinois ma zostać podporządkowanych federalnemu dowództwu na okres dwóch miesięcy. Choć w Chicago nie odnotowano zamieszek, agenci federalni używali gazu łzawiącego i pocisków pieprzowych wobec demonstrantów protestujących przed ośrodkiem ICE w podmiejskim Broadview.
Władze Illinois argumentują, że rząd federalny działa pod „iluzorycznym pretekstem”, a rozmieszczenie wojsk w Chicago tylko pogłębi napięcia i zniszczy zaufanie między mieszkańcami a policją. W pozwie zarzuca się też Trumpowi i jego współpracownikom prowadzenie „kampanii oczerniania Chicago” sięgającej 2013 roku – czasu, gdy miasto często stawało się celem politycznych ataków prezydenta, związanych m.in. z jego rywalizacją z Barackiem Obamą.
Wśród dowodów przytoczono m.in. wpis Trumpa z 6 września, w którym zamieścił w mediach społecznościowych wizerunek płonącej panoramy Chicago z podpisem „Chicago about to find out why it’s called the Department of WAR” (Chicago wkrótce dowie się, dlaczego nazywa się Departamentem Wojny) i grafiką przedstawiającą go jako pułkownika Kilgore’a z filmu Czas Apokalipsy, zatytułowaną „Chipocalypse Now”.
Sytuację dodatkowo zaognił incydent w Brighton Park, gdzie kobieta i mężczyzna zostali oskarżeni o próbę potrącenia samochodem agenta służb celnych. Kobieta została postrzelona przez funkcjonariuszy, co wywołało gwałtowne protesty mieszkańców i potyczki z federalnymi.
Organizacje społeczne w Chicago rozpoczęły akcje informacyjne, ostrzegając imigrantów o obecności agentów ICE w różnych dzielnicach. Mieszkańcy rozdają gwizdki i tworzą sieci kontaktowe, by szybko przekazywać ostrzeżenia.
Burmistrz Johnson oskarżył w weekend federalnych funkcjonariuszy o „działania mające na celu podważenie demokracji”. W poniedziałek rano podpisał dekret zakazujący agentom federalnym korzystania z miejskich nieruchomości bez zgody władz i umożliwiający właścicielom prywatnym odmowę wstępu funkcjonariuszom bez nakazu. Choć przepisy te mają głównie symboliczny charakter – podobne zakazy już obowiązują w prawie stanowym – Johnson uznał ten krok za wyraz solidarności z mieszkańcami.
„Wiem, że mieszkańcy Chicago są przerażeni tym, co widzą w mediach. Ludzie są zszokowani i zaniepokojeni” – mówił burmistrz. „Jesteśmy w punkcie krytycznym. Ta administracja próbuje nas podzielić i skierować jednych przeciw drugim.”
Tymczasem gubernator Kalifornii Gavin Newsom nazwał podobne działania Trumpa w Oregonie „oszałamiającym nadużyciem władzy”. Sędzia federalna Karin Immergut – nominowana przez samego Trumpa – uznała, że argumenty prezydenta o „codziennych zamieszkach” w Portland są „oderwane od faktów” i czasowo zablokowała wysłanie tam Gwardii Narodowej.
Wszystko wskazuje na to, że konflikt między Białym Domem a władzami Chicago i Illinois dopiero się zaostrza. Kolejne przesłuchanie w sprawie federalnego pozwu wyznaczono na czwartek – i od jego wyniku może zależeć, czy na ulice Chicago wkroczą żołnierze z innego stanu.