„Myślę, że 2026 rok może być bardzo dobry” – stwierdził Scott Bessent, sekretarz skarbu USA, przewidując przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Ten optymizm ma podstawy, bo skutki przyjętej w lipcu ustawy fiskalnej o nazwie One Big Beautiful Bill Act (BBB), łączącej redukcję podatków z ekspansją wydatków, już wkrótce zaczną być odczuwalne w gospodarce.
Amerykanie otrzymają zwroty podatków uwzględniające retroaktywne obniżki podatku dochodowego z 2025 roku. Jednocześnie zauważą spadek miesięcznych potrąceń podatkowych. Według banku inwestycyjnego Piper Sandler, te „dwa lata obniżek podatkowych w jednym” są warte około 191 miliardów dolarów.
Takie cięcia podatkowe powinny wystarczyć, by zwiększyć PKB o 0,3 procent – rozsądny bodziec, biorąc pod uwagę, że gospodarka prawdopodobnie urosła o 1,9 procent w 2025 roku. To jednak tylko jeden z kilku czynników, które mogą potwierdzić słuszność prognozy Bessenta. Konsensus wśród ekonomistów ankietowanych przez Bank Rezerwy Federalnej w Filadelfii w listopadzie wskazywał, że wzrost zwolni do 1,8 procent w 2026 roku z powodu chaotycznej polityki i ceł. Czy ten pesymizm może jednak okazać się nietrafiony?
Wpływ zamknięcia rządu i powrót wydatków
Ameryka rozwijała się w zdrowym tempie 4,3 procent w ujęciu rocznym w trzecim kwartale 2025 roku, według danych opublikowanych 23 grudnia. Jednak rekordowe 43-dniowe zamknięcie rządu federalnego w październiku i listopadzie spowolniło gospodarkę w kolejnych miesiącach. W nowym roku, zakładając brak kolejnego paraliżu rządowego (może taki mieć miejsce już w styczniu), wydatki rządowe powinny powrócić z pełną siłą. Może to zapewnić impuls wzrostowy wart 0,6 procent PKB, według think tanku Hutchins Centre, oprócz zwrotów podatkowych.
Jednocześnie administracja osłabiła egzekwowanie przepisów podatkowych. Głębokie cięcia w IRS oznaczają, że wpływy prawdopodobnie będą mniejsze, ponieważ brakuje osób do ścigania oszustów podatkowych. Używając zasad z wcześniejszych badań, efekt ten może być wart dodatkowe 0,25 procent PKB, jeśli nie więcej, wylicza Adam Posen z Peterson Institute for International Economics.
Cła i ich niepewna przyszłość
Teoretycznie cła powinny hamować wzrost gospodarczy. Gdyby opłaty pozostały stałe, w 2026 roku przyniosłyby 215 miliardów dolarów, w porównaniu ze 114 miliardami w 2025 roku, według Biura Budżetowego Kongresu. Takie opłaty nie uderzają bezpośrednio w konsumentów, ale w miarę ich przełożenia na wyższe ceny, z czasem erodują siłę nabywczą kupujących. Z powodu przychodów z ceł zarówno MFW, jak i OECD prognozują, że pierwotny deficyt budżetowy USA skurczy się w 2026 roku – co oznaczałoby hamowanie gospodarki zamiast jej pobudzania.
Jednak te prognozy nie uwzględniają ewentualnej negatywnej decyzji dotyczącej ceł w Sądzie Najwyższym. Wyrok może zapaść w każdej chwili, a powszechnie oczekuje się, iż sąd prawdopodobnie orzeknie, że opłaty nałożone na podstawie ustawy o międzynarodowych nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych są niezgodne z prawem. Miałoby to dwie konsekwencje. Po pierwsze, kolejny zestaw zwrotów, tym razem dla firm, które zapłaciły niezgodne z prawem cła w 2025 roku, co mogłoby być warte około 0,5 procent PKB. Po drugie, zakłócenie przychodów z ceł w 2026 roku.
Poluzowanie monetarne i rynki
W ten sposób Ameryka może wkroczyć w 2026 rok z jednoczesnym uruchomieniem zarówno polityki monetarnej, jak i fiskalnej. 10 grudnia Rezerwa Federalna obniżyła stopy procentowe do 3,5-3,75 procent, najniższego poziomu od 2022 roku. Jeszcze we wrześniu 2024 roku stopy były o 1,75 punktu procentowego wyższe. Kolejne cięcia są prawdopodobne w 2026 roku.
Prezydent Donald Trump szuka kogoś na zastąpienie Jerome’a Powella na stanowisku przewodniczącego Fed. Wybiera spośród listy zwolenników łagodniejszej polityki. Może też mianować kogoś nowego do rady Fed. W styczniu Sąd Najwyższy rozpatrzy sprawę Trumpa przeciwko Lisie Cook, którą próbuje z niej zwolnić. Jeśli sąd stanie po stronie prezydenta, otworzy się miejsce.
To zmniejszyłoby ryzyko krachu na giełdzie – najbardziej oczywistego zagrożenia dla gospodarki. Mimo ostrzeżeń o bańce związanej ze sztuczną inteligencją, konsensus na Wall Street wskazuje, że indeks S&P 500 wzrośnie o 9 procent w 2026 roku. Wspierałoby to majątek gospodarstw domowych i wydatki konsumenckie.
Globalne perspektywy i ryzyka
Głośna mniejszość analityków przewiduje, że 2026 będzie rokiem silnego wzrostu gospodarczego. Niektórzy oczekują, że będzie to trend międzynarodowy, wskazując na ekspansję fiskalną w Niemczech, reformy wspierające konsumpcję w Chinach i stymulację w Japonii. Niższe ceny ropy naftowej zapewnią dodatkowy impuls.
Nie wszystko wygląda idealnie. Inflacja wciąż jest za wysoka, a Amerykanie są źli z powodu cen. Silny wzrost płac pokazuje, że rynek pracy jest w całkiem dobrej kondycji, mimo niskiego zatrudniania nowych pracowników. To dziwny moment na jednoczesne pompowanie gospodarki przez rząd i bank centralny – może to na nowo rozbudzić obawy o rosnące długi państwa.
Zmiany w zarządzie Fed mogą też osłabić wiarygodność celu inflacyjnego na poziomie 2 procent. To z kolei mogłoby podnieść długoterminowe stopy procentowe i zniwelować korzyści z poluzowania fiskalnego.
Jednak w ostatnich latach światowa gospodarka radziła sobie mimo pesymistycznych prognoz dotyczących problemów z dostawami, wysokich stóp procentowych, wojny rosyjsko-ukraińskiej, a nawet ceł. Teraz nie widać na horyzoncie żadnego poważnego wstrząsu, za to jest sporo przestrzeni do pozytywnych zaskoczeń. Noworoczny toast sekretarza skarbu USA jest więc w pełni uzasadniony.
źródła: ft.com, wsj.com, economist.com, bloomberg