Zabójstwo konserwatywnego działacza Charliego Kirka wywołało w Stanach Zjednoczonych gorącą dyskusję nie tylko o przemocy politycznej, ale także o granicach wolności słowa i konsekwencjach, jakie mogą spotkać pracowników za publiczne komentarze dotyczące tak wrażliwych kwestii. W ostatnich dniach wiele osób straciło stanowiska lub zostało zawieszonych właśnie z powodu wypowiedzi na temat śmierci Kirka, zastrzelonego podczas wystąpienia na Utah Valley University.
Wśród osób, które straciły pracę lub zostały objęte innymi sankcjami, znaleźli się dziennikarze, komentatorzy polityczni, pracownicy uniwersytetu, a nawet agent Secret Service. Prawnicy podkreślają, że prywatni pracodawcy mają prawo rozstać się z osobą, której publiczne wypowiedzi uznają za szkodliwe dla reputacji firmy lub łamiące politykę wewnętrzną. Jak zauważa adwokatka Marjorie Mesidor, pracownik w sektorze prywatnym nie ma szerokiej ochrony prawnej, jeśli jego komentarze mogą zaszkodzić wizerunkowi pracodawcy.
Najgłośniejsze przypadki dotyczą mediów. Serwis sportowy PHNX Sports zwolnił reportera Geralda Bourgueta za wpis w mediach społecznościowych, w którym – choć potępił przemoc – odmówił żałoby po Kirk’u, określając go jako „człowieka, który poświęcił życie złej sprawie”. MSNBC z kolei zakończyło współpracę z analitykiem politycznym Matthewem Dowdem po jego telewizyjnej wypowiedzi o „mowie nienawiści prowadzącej do czynów nienawiści”. Dowd, były doradca George’a W. Busha i wieloletni komentator polityczny, później przeprosił, ale zarzucił stacji uleganie naciskowi prawicowych mediów.
Na uczelni Middle Tennessee State University zwolniono pracownika za „niestosowne i bezduszne komentarze”, a Nasdaq pozbył się jednego z zatrudnionych, powołując się na „rażące naruszenie polityki firmy”. Nawet Secret Service przyznała, że jeden z jej agentów został zawieszony po tym, jak negatywnie wypowiedział się o Kirku w Internecie. Również United Airlines poinformowały o krokach wobec osób, które w mediach społecznościowych komentowały zamach. Decyzję przewoźnika poparł sekretarz transportu Sean Duffy, wzywając do zwolnienia pilotów, którzy „cieszyli się z zabójstwa”.
Sprawa pokazuje, jak ograniczona jest ochrona wolności słowa w miejscu pracy. Pierwsza Poprawka do konstytucji broni obywateli przed ingerencją państwa, ale nie daje parasola ochronnego wobec prywatnych pracodawców. Jedynie w kilku stanach, takich jak Kalifornia, Minnesota czy Nevada, obowiązują przepisy zakazujące zwalniania za aktywność polityczną poza miejscem pracy. W większości jednak pracownicy zatrudnieni są w systemie „at-will”, co oznacza, że umowa może zostać rozwiązana w dowolnym momencie i z dowolnego powodu.
Jak podsumowuje prawnik Andrew Kragie, nawet jeśli ktoś nie identyfikuje się publicznie jako pracownik konkretnej firmy, to jego komentarze w mediach społecznościowych mogą stać się podstawą do dyscyplinarnych konsekwencji. „Jeśli ktoś napisze: ‘Na szczęście ten człowiek został zamordowany’, pracodawca w pełni legalnie może taką osobę zwolnić” – wyjaśnia Kragie.
Dyskusja wokół śmierci Kirka stała się więc nie tylko dramatycznym przypomnieniem o napięciach politycznych w Ameryce, ale również lekcją o tym, jak cienka bywa granica między prywatną opinią a zawodowym losem.