24 maja 2023

Udostępnij znajomym:

Damian Duda dla Tygodnika Monitor:

Od początku wojny na Ukrainie działa zespół ratowników pola walki „W międzyczasie”. Działają w kilkuosobowych grupach ratując ukraińskich żołnierzy i cywili. Damian Duda jest szefem polskiego zespołu i pomaga Ukrainie jako medyk wojenny od 2014 roku. W Polsce pracuje jako wykładowca akademicki, pełni tez funkcję szefa Departamentu Polityki Informacyjnej Rządowego Centrum Bezpieczeństwa RP. Fragmenty filmów z akcji Polaków na ukraińskim froncie udostępniał prezydent Wołodymyr Zełenski.

Wiem, że jest pan tymczasowo w Polsce?

Wróciłem na początku maja, a przez praktycznie cały kwiecień pracowałem w Bachmucie. Przez cały marzec w Bachmucie pracował także mój zespół. Jako fundacja „W międzyczasie” zajmujemy się pracą na pierwszej linii. Jesteśmy medykami pola walki – Combat Medic. Naszym zadaniem jest praca w pierwszych trzech fazach. Opieka pod ostrzałem, wyciągnięcie chłopaków spod ostrzału, stabilizacja życia przygotowanie ich do transportu. Rannych, którzy mają szanse na przeżycie i są ustabilizowani, wywozimy improwizowanym transportem w miejsca względnie bezpieczne, gdzie czekają na nich karetki pogotowia.

Jak wygląda wasza codzienna praca? Wstajecie o określonych porach, macie dyżury?

Nie ma tutaj grafiku. Nie można postrzegać naszej pracy jak szpitalnego dyżuru. To, co robimy jest uzależnione od przeciwnika. Jeżeli przeciwnik używa środków bojowych, to są straty. Jak są straty, to my pracujemy. Jeżeli jest spokojniej, jeżeli tych strat nie ma, to możemy sobie pozwolić na analizuję sytuacji, sprawdzenie sprzętu czy po prostu zwykły odpoczynek, na który rzadko znajdzie się chwila. 

A miejsca snu i odpoczynku?

To wszystko zależy od odcinka, na którym pracujemy. Czasami są to okopy czy ziemniaki. W Bachmucie mieszkaliśmy w piwnicach sowieckich bloków. Mówimy o bardzo ciężkich warunkach, bo te budynki są często zrujnowane i trzeba spać praktycznie na klepiskach. Duża wilgoć, chłód, przeciągi, masa syfu i śmieci. My w Bachmucie wszyscy przeszliśmy zapalenie płuc. Były takie dni, że przez te warunki nie mieliśmy siły normalnie funkcjonować. Podczas wyjazdu z Bachumutu nie byłem w stanie ustać na nogach dłużej niż 15 sekund. Schudłem w tydzień 7 kilogramów. Ekstremalnie ciężkie warunki, niesamowicie obciążające psychicznie i fizycznie.

Jak traktują was Ukraińcy?

Cywile traktują nas zwykle pozytywnie, a przynajmniej obojętnie. Wiedzą, że są od nas zależni pod względem jedzenia czy opieki medycznej w przypadku ostrzału. Żołnierze wyłącznie pozytywnie. Jesteśmy ich aniołami opiekuńczymi. Dbamy o nich. Nasz poziom wiedzy i doświadczenie często przekracza poziom wiedzy i doświadczenia żołnierzy ukraińskich, którzy dopiero szkolą się do pracy, a już zostali wysłani na front. Dowiedzieliśmy się, że jeden z żołnierzy przekazał swojemu dowódcy, że nigdy nie spotkał tak szalonych ludzi jak my, że jesteśmy prawdziwymi aniołami. Miło słyszeć takie rzeczy.

Spotkałem się z informacją, że jesteś na celowniku najemników z grupy Wagnera?

To wygląda coraz gorzej. Informacji o nas na rosyjskich forach internetowych jest coraz więcej, często prześmiewcze, ale wciąż dotyczą tego samego. Na jednym z kanałów na telegramie zostały wrzucone nasze zdjęcia z informacją, że na Ukrainę przyjechali naziści z Polski w roli najemników.

Jak wygląda system transportowy? Wiem, że po froncie poruszacie się terenówką pełniącą rolę ambulansu?

W poniedziałek wyjechał na Ukrainę samochód, który będzie pracował 3 kilometry od linii frontu z Legionem Międzynarodowym. To jest karetka, która będzie stabilizowała życie. Na quadzie chłopaki będą dowozili rannych do karetki, a nasi ludzie tam będą ich stabilizowali i wywozili. Mimo że jest to karetka i wygląda ociężale, to ma napęd na wszystkie koła i powinna sobie poradzić. My docelowo przygotowujemy się do powrotu na front naszym autem 4x4, które teraz przejdzie gruntowny remont.

Ile osób służby w Legionie Międzynarodowym. Są tam Polacy?

Polaków od czasu do czasu spotykamy. Co do liczebności legionu nie chcę się wypowiadać, bo są to dane poufne. Jest to spora grupa.

Do tej pory pracowaliście w defensywie, a teraz coraz częściej mówi się o kontrofensywie. Zmienią się wasze zadania?

My nie pracowaliśmy tylko w defensywie, często braliśmy udział w szturmach. Jeżeli chłopaki idą z atakiem, to my idziemy zabezpieczając ich samych. Bardzo często zdarzało się tak, że braliśmy udział w działaniach typowo ofensywnych, a takie akcje zawsze niosą za sobą straty. Jesteśmy na to gotowi.

Jest pan na Ukrainie od początku wojny. Widać różnice wśród ukraińskich żołnierzy?

Widać. Trzeba powiedzieć, że jest to armia bardzo doświadczona, która bojowo rozwinęła się ogromnie. Ale jest to też armia niesamowicie zmęczona. Widać to szczególnie po ludziach, którzy walczą od początku wojny. W takich warunkach ciężko jest żyć.

Czy jako organizacja potrzebujecie pomocy finansowej?

My działamy jako wolontariat. Nie bierzemy funduszy za to co robimy, nie mamy żadnych wypłat. Z Polski wyjeżdżamy na urlopach bezpłatnych. Każdy grosz przekazany przez darczyńców przekłada się na uratowanie życia na linii frontu. To, co przekazują nam ludzie, przeznaczamy na zakup hełmów, kamizelek, gazu do kuchenek, paliwa, agregatów czy remonty samochodów. Auta cały czas się psują, mają tam prawdziwy off-road. Każde wsparcie jest mile widziane. W tym momencie moje ręce na froncie to za mało, ja muszę wyszkolić więcej zespołów, więcej ludzi, do tego potrzebne są środki. Ja sam w czerwcu wrócę na front.

Kontakt:

https://www.facebook.com/wmiedzyczasy

pomagam.pl

Z Damianem Dudą rozmawiał Filip Karman. 

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor