Burmistrz Chicago Brandon Johnson przygotowuje się do przedstawienia Radzie Miasta kontrowersyjnej propozycji wprowadzenia miejskiego podatku od żywności, który zastąpiłby wygasający podatek stanowy tej samej wysokości, pozbawiający miasto 80 milionów dolarów rocznych dochodów.
W Illinois standardowa stawka podatku stanowego wynosi 6,25 procent, ale żywność dla konsumpcji domowej jest opodatkowana obniżoną stawką jedynie 1 procent, co obejmuje produkty spożywcze przeznaczone do konsumpcji poza miejscem sprzedaży, z wyłączeniem napojów alkoholowych, słodyczy, napojów bezalkoholowych i żywności przygotowanej do natychmiastowego spożycia. To właśnie ten niższy podatek od produktów spożywczych, a nie standardowy podatek od sprzedaży, stał się przedmiotem obecnej debaty w Chicago.
Gubernator JB Pritzker poważnie nadwyrężył budżety lokalnych samorządów w całym stanie, kończąc program podatku od żywności, który był administrowany przez stan, ale przekazywany z powrotem do lokalnych władz. Chicago ma czas tylko do 1 października, aby zagłosować za wprowadzeniem własnego podatku, w przeciwnym razie będzie musiało zmierzyć się z jeszcze większą dziurą budżetową w 2026 roku, która już teraz wynosi ponad miliard dolarów.
Dyrektor budżetu Annette Guzman ostrzegła podczas przesłuchania w ratuszu, że nieprzyjęcie podatku naraziłoby na niebezpieczeństwo "krytyczne usługi" miasta. Johnson próbuje złagodzić polityczne koszty tej decyzji, argumentując, że miasto nie tworzy nowego podatku, lecz jedynie przejmuje proces jego pobierania po tym, jak stan zdecydował się z niego zrezygnować.
Propozycja ma jednak swoje ograniczenia społeczne. Beneficjenci programu SNAP (Supplemental Nutrition Assistance Program) będą zwolnieni z tego podatku, co ma zmniejszyć jego wpływ na osoby o niskich dochodach. Mimo to wdrożenie podatku od żywności pozostaje politycznie ryzykowne, szczególnie w kontekście trudnej sytuacji budżetowej miasta.
Podczas przesłuchania w podkomisji ds. dochodów, której przewodniczy radny William Hall, eksperci dyskutowali także o innych potencjalnych źródłach dochodów. Joe Ferguson z organizacji nadzorczej Civic Federation zaproponował rozszerzenie podatku od sprzedaży na usługi przy jednoczesnym obniżeniu ogólnej stawki. Jego zdaniem obecny system podatkowy jest przestarzały i nieadekwatny do współczesnej gospodarki.
Główna finansistka miasta Jill Jaworski podkreśliła, że niewłączenie usług do podstawy opodatkowania jest "regresywne", ponieważ rodziny o niskich dochodach wydają pieniądze głównie na artykuły gospodarstwa domowego obłożone podatkiem, podczas gdy osoby lepiej zarabiające częściej korzystają z nieopodatkowanych usług profesjonalnych.
Sytuacja komplikuje się dodatkowo w kontekście obniżenia ratingu kredytowego miasta. Podczas wcześniejszego przesłuchania członkowie Rady Miasta spierali się z zespołem finansowym Johnsona o odpowiedzialność za spadek wiarygodności kredytowej Chicago. Ostateczny budżet zawierał tylko 60 procent strukturalnych rozwiązań po tym, jak Rada odrzuciła propozycję 300-milionowej podwyżki podatku od nieruchomości.