20 stycznia 2016

Udostępnij znajomym:

Trwa walka o prezydenckie dekrety imigracyjne

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zdecyduje o losie prezydenckich dekretów imigracyjnych. Decyzję z entuzjazmem przyjęły organizacje proimigranckie. Ich zdaniem Sąd Najwyższy orzeknie legalność zablokowanych przez sąd niższej instancji prezydenckich rozporządzeń i będą mogły one w końcu wejść w życie. Sędziowie apelacją administracji Obamy zajmą się w kwietniu, a decyzja spodziewana jest w czerwcu. Na orzeczenie czeka prawie 5 milionów nieudokumentowanych imigrantów, którzy będą mogli uzyskać ochronę przed deportacją.

W listopadzie 2014 roku prezydent Barack Obama dał nadzieję kilku milionom ludzi mieszkającym w tym kraju bez legalizacji pobytu. Ogłaszając tzw. dekrety imigracyjne, w wyniku których prawie 5 mln z ponad 11 mln nieudokumentowanych imigrantów mogłoby otrzymać ochronę przed deportacją, przekonywał, że podejmuje decyzję w obliczu braku działań Kongresu. W Kongresie przepadła reforma imigracyjna, bo ustawa przyjęta w czerwcu 2013 roku głosami demokratów w Senacie, nigdy nie trafiła pod głosowanie w Izbie Reprezentantów.

Entuzjazm po ogłoszeniu dekretów imigracyjnych nie trwał długo. Ich legalność zakwestionowało 26 konserwatywnych stanów, które pod wodzą Teksasu w grudniu 2014 roku złożyły pozew w tamtejszym sądzie federalnym. W pozwie argumentowano, że Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich. Poza tym wskazywano, że wprowadzenie w życie dekretów i legalizacja pobytu kilku milionów imigrantów będzie wymuszać na stanach znaczne wydatki na edukację czy ochronę zdrowia.

Do Teksasu dołączyły: Alabama, Arizona, Arkansas, Floryda, Georgia, Idaho, Indiana, Kansas, Luizjana, Maine, Michigan, Missisipi, Montana, Nebraska, Nevada, Karolina Północna, Karolina Południowa, Dakota Północna, Dakota Południowa, Ohio, Oklahoma, Tennessee, Utah, Wirginia Zachodnia i Wisconsin.

W lutym 2015 roku rozpatrujący pozew 26 stanów sędzia federalny w Teksasie, Andrew Hanen, uznał, że spełnia on wymogi, by go rozpatrzyć i zablokował wykonanie dekretów do czasu wydania orzeczenia. Następnie federalny sąd apelacyjny w Nowym Orleanie podtrzymał decyzję sądu federalnego niższej instancji w Teksasie. 

W 70-stronicowy uzasadnieniu opinii większości sędzia sądu apelacyjnego w Nowym Orleanie, Jerry Smith, z którym zgodziła się sędzia Jennifer Walker Elroda, odrzucił argumenty administracji Baracka Obamy, że sąd niższej instancji w Teksasie nie miał podstaw do wstrzymania zarządzenia prezydenta. Tych dwoje sędziów wyraziło opinię, że zmienianie prawa należy do Kongresu.

Nie zgodziła się z nimi sędzia Carolyn Dineen King, która uznała, że administracja Obamy działała w granicach prawa podejmując decyzję o wstrzymaniu deportacji, gdyż Departament Bezpieczeństwa Kraju posiada ograniczone zasoby. "Chociaż w tym kraju przebywa około 11.3 miliona nieudokumentowanych imigrantów, w ostatnich kilku latach Kongres przyznał Departamentowi Bezpieczeństwa Kraju środki wystarczające na deportacje ok. 400 tysięcy z nich rocznie" – napisała sędzia King.

W odpowiedzi na decyzję federalnego sądu apelacyjnego w Nowym Orleanie, departament sprawiedliwości reprezentujący administrację Obamy odwołał się do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. "Prezydent wydając swe dekrety działał legalnie, w ramach przyznanych mu przez Kongres i potwierdzonych przez Sąd Najwyższy uprawnień do ustalania priorytetów w polityce imigracyjnej" – przekonywał Biały Dom.

Sąd Najwyższy ogłosił we wtorek, że zajmie się tą sprawą w najbliższych miesiącach, co oznacza, że wyroku można spodziewać się do końca czerwca. Jeśli wyrok Sądu Najwyższego byłby pozytywny dla administracji Obamy, to dekrety imigracyjne mogłyby wejść w życie jeszcze przed opuszczeniem przez niego Białego Domu w styczniu 2017 r.

Demokraci broniąc prezydenckich rozporządzeń, podkreślają, że im dłużej będą opóźniane, tym większy będzie to miało wpływ na rodziny od lat oczekujące na nowe przepisy. Republikanie uważają, że Barack Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich. "Prezydent po prostu nie może zmieniać prawa imigracyjnego kraju" – stwierdził republikański przewodniczący Senackiej Komisji Sprawiedliwości, Chuck Grasseley z Iowa. Inni republikanie nazywają dekrety Obamy "amnestią" dla nielegalnych imigrantów.

Jeden z dekretów miał wejść w życie już 18 lutego ub. roku. Chodzi o rozszerzenie wprowadzonego w 2012 roku programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals) dającego ochronę przed deportacją 270 tysiącom nielegalnych młodych imigrantów, którzy zostali do tego kraju przywiezieni jako dzieci.

Drugi dekret imigracyjny o znacznie większej skali, przyznający ochronę przed deportacją także mieszkającym nielegalnie od lat w USA rodzicom, których dzieci mają amerykańskie obywatelstwo lub zieloną kartę (wprowadzenie tzw. DAPA – Deferred Action for Parental Accountability), miał zacząć obowiązywać od 19 maja 2015. Osoby te otrzymałyby ochronę przed deportacją oraz możliwość uzyskania pozwolenia na pracę na 3 lata, pod warunkiem, że spełnią określone kryteria; jednym z nich jest wymóg przebywania na terenie USA minimum pięć lat.

JT

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor