Aż pięć milionów dolarów mają wynieść ugody, które niebawem podpiszą miejskie władze z osobami, które zostały bezpodstawnie zatrzymane przez policjantów z Chicago Police Departament. Są dwie kwestie, które bulwersują opinię publiczną. Za policyjne wpadki zapłacą mieszkańcy Chicago, bo pieniądze będą pochodziły z miejskiej kasy. Te wpadki to nie nowość, bo miliony dolarów na ten cel wypłacane są każdego roku i nie zawsze potrzebne są do tego pozwy sądowe.
Nie wszystko trafi do poszkodowanych
Zdecydowana większość tych pieniędzy zostanie przeznaczona na pokrycie kosztów adwokatów. Tylko 112,500 dolarów z tej kwoty otrzymają poszkodowani. To tylko promil. Nieuzasadnionych zatrzymań od 2013 roku było w Chicago około 2,5 miliona. Chodziło o tzw. akcje "stop-and-frisk", czyli wyrywkowe przeszukania osób, które zdaniem policjantów wydawały się podejrzane. Na celowniku mundurowych byli członkowie gangów i dilerzy narkotyków. Kwotę ugody poparli już radni z Komisji Finansów w ratuszu. Radcy prawni powiedzieli, że to „dobre i rozsądne rozwiązanie”. Chodziło oczywiście o kwotę przeznaczoną na ugody.
Historia kołem się toczy
Pod koniec ubiegłego roku chicagowski ratusz także na sądowe ugody i koszty procesowe wydał ponad 250 milionów dolarów. W tym przypadku także chodziło o szereg zaniedbań ze strony funkcjonariuszy. Kwota dotyczyła okresu od 2018 do 2020 roku. Środki również pochodziły z miejskiej kasy, a policjanci za uszami mieli wówczas sporo. Na szczycie niechlubnej listy przewinień znalazło się nieuzasadnione użycie siły – 204 pozwy, w wyniku których budżet miasta skurczył się o 76 milionów dolarów, a niemal jedną piątek tej kwoty w ramach odszkodowania miasto wypłaciło tylko za jeden incydent. Kolejne na liście są nieuzasadnione aresztowania, nielegalne przeszukania czy zajęcia mienia. 17 spraw, których przedmiotem były nieuzasadnione pościgi, skończyło się kwotą ponad 42 milionów dolarów, którą miasto musiało wypłacić poszkodowanym.
Miało być lepiej
W wakacje ubiegłego roku ówczesny szef chicagowskich policjantów – nadinspektor David Brown zmienił regulamin, którym kierują się policjanci w Chicago. Nie mogą już ścigać pieszych, jeśli podejrzewają ich o drobne wykroczenia, jak drobne naruszenia prawa drogowego, prowadzenie pojazdu, kiedy ich prawo jazdy jest zawieszone lub picie alkoholu w miejscu publicznym. Agencja Associated Press informowała wówczas, że skończyły się czasy, kiedy funkcjonariusze podejmowali pościg tylko dlatego, że ktoś próbował uniknąć spotkania z nimi. Czy nowe prawo zadziałało i ugody z potencjalnymi poszkodowanymi będą zawierane rzadziej? Czas pokaże.
Będzie lepiej?
Niektóre związki zawodowe oczekują kolejnych zmian po zmianie kierownictwa CPD. W czwartek wieczorem Chicago zbliżyło się o krok do wyboru nowego komendanta miejskiej policji, gdy specjalna komisja (CCPSA), wybrała trzech finalistów na to stanowisko: Shona Barnesa, Angela Novaleza i Larry'ego Snellinga. Burmistrz Brandon Johnson na podjęcie decyzji ma 30 dni, ale coraz głośniej mówi się o tym, że przez całe wakacje obowiązki szefa policji nadal będzie pełnił Fred Waller. Były szef Devin Brown sam zrezygnował ze swojej funkcji po przegranych przez Lori Lightfoot wyborach samorządowych.
fk