05 maja 2020

Udostępnij znajomym:

Chcieli doświadczyć studenckiego życia na kampusach, ale uczelnie odesłały ich do domu w związku z pandemią koronawirusa. Teraz studenci z ponad 25 amerykańskich uniwersytetów wnoszą pozwy przeciwko szkołom, domagając się częściowych zwrotów czesnego i opłat za kampusy, twierdząc, że nie otrzymują edukacji na poziomie, który im obiecano.

Pozwy odzwierciedlają rosnącą frustrację uczniów w związku z koniecznością uczestniczenia w zajęciach online, uruchomionych w momencie zamknięcia szkół w całym kraju. Z pozwu wynika, iż studenci powinni płacić niższe stawki za część studiów, kiedy zajęcia przeprowadzane są w trybie online, argumentując, że jakość takiego nauczania jest znacznie niższa niż w klasach.

Uczelnie odrzucają jednak takie roszczenia. Ich przedstawiciele twierdzą, iż zajęcia prowadzone są przez tych samych profesorów, którzy wykładają na terenie kampusów i wciąż zdobywają punkty do swoich stopni naukowych. Szkoły twierdzą, że mimo zamknięcia, nadal oferują edukację na najwyższym poziomie.

Grainger Rickenbaker, student pierwszego roku, który złożył pozew zbiorowy przeciwko Drexel University w Filadelfii, uważa, że zajęcia online są kiepskim substytutem nauki w szkole. Powiedział, że zakres interakcji ze studentami i profesorami jest niewielki, a niektóre zajęcia odbywają się prawie w całości za pomocą nagranych filmików, bez wykładów na żywo ani dyskusji.

"To nie jest to samo doświadczenie, które bym uzyskał znajdując się na kampusie" - powiedział 21-latek.

Inni zgłaszają podobne uwagi. Pozew przeciwko University of California w Berkeley utrzymuje, że niektórzy profesorowie po prostu przesyłają zadania, nawet bez instrukcji wideo. Sprawa przeciwko Vanderbilt University opiera się na tym, że dyskusje w klasach są znacznie utrudnione, a jakość i dyscyplina akademicka kursów poważnie się obniżyła.

W sprawie przeciwko Purdue University student ostatniego roku twierdzi, że zamknięcie uniemożliwiło mu ukończenie dyplomowego projektu, budowy samolotu. "Żaden kurs online nie jest w stanie zastąpić rzeczywistego doświadczenia" - powiedział.

Pozwy zbiorowe o zwrot części kosztów czesnego zostały wniesione przeciwko co najmniej 26 uczelniom.

Niektóre pozwy zwracają uwagę na duże rezerwy finansowe placówek, mówiąc, że uczelnie niesprawiedliwie odmawiają refundacji, nawet bazując na funduszach przekraczających miliard dolarów.

Kilka uczelni odmówiło komentarza na temat składanych pozwów, inne twierdzą, iż uczniowie w dalszym ciągu otrzymują to, za co zapłacili.

"Nasz departament bardzo ciężko pracował, aby zapewnić produkt akademicki o takich samych wysokich standardach i wysokiej jakości rygorach akademickich, jak w przypadku zajęć w klasach" - powiedział Ken McConnellogue, rzecznik University of Colorado. "Bez wątpienia jest inaczej. I nie jest to sytuacja idealna. Wszyscy wolelibyśmy mieć studentów na naszych kampusach, ale jednocześnie zdajemy sobie sprawę, iż znajdujemy się w środku globalnej pandemii".

Urzędnicy z Michigan State powiedzieli, że uczniowie nadal biorą udział w zajęciach prowadzonych przez wykwalifikowaną kadrę, a szkoła oferuje korepetycje, zapewnia doradztwo akademickie, utrzymuje godziny pracy wydziału i usługi biblioteczne.

"Nie zaprzeczamy, iż był to trudny czas dla naszej uczelni, szczególnie dla naszych studentów" - powiedziała w wydanym oświadczeniu Emily Guerrant, rzeczniczka Michigan State University. Dodała, że szkoła poniosła koszty związane z zapewnieniem zajęć w systemie online, ale "podtrzymaliśmy nasze zaangażowanie w zapewnienie znaczących i solidnych doświadczeń akademickich bez dodatkowych kosztów dla naszych uczniów".

Urzędnicy z Drexel University utrzymują, iż szkoła nadal zapewnia "szerokie spektrum ofert akademickich i wsparcia" w czasie, gdy studenci uczą się na odległość.

Prawnicy reprezentujący uczniów są jednak zdania, że refundacje są kwestią uczciwości.

"Nie możesz zatrzymać pieniędzy za usługi i dostęp do czegoś, jeśli tak naprawdę nie jesteś w stanie tego zapewnić" - powiedział Roy Willey, prawnik z kancelarii Anastopoulo w Południowej Karolinie, która reprezentuje studentów w kilkunastu przypadkach. "Jeśli naprawdę chcą twierdzić, że jesteśmy w tym wszyscy razem, uniwersytety muszą zacisnąć pasa i zwrócić pieniądze studentom i rodzinom, które ich naprawdę potrzebują".

Willey powiedział, że jego biuro otrzymało setki zapytań od uczniów pragnących złożyć pozew, a jego firma analizuje dziesiątki możliwych spraw.

Oprócz czesnego firmy reprezentujące studentów domagają się zwrotu opłat uiszczonych za dostęp do siłowni, bibliotek, laboratoriów i innych budynków na terenie kampusów. Ogólnie rzecz biorąc, studenci domagają się zwrotów, które mogą wynieść na niektórych uczelniach nawet kilka tysięcy dolarów na osobę.

Sądy muszą udzielić odpowiedzi na trudne pytanie, które wysunęło się na pierwszy plan w momencie przenoszenia zajęć w system online: czy istnieje różnica w wartości nauczania pomiędzy tradycyjną klasą, a zajęciami na odległość. Zwolennicy edukacji online twierdzą, iż może być równie skuteczna, a uniwersytety dodają, że szkoły zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby opracować system zdalnej edukacji w ciągu kilku tygodni.

Studenci utrzymują, że doświadczenie w collegach to coś więcej niż uzyskane kredyty. Zwracają uwagę na wartość osobistych interakcji uczniów z wykładowcami i kolegami z klas, zarówno podczas zajęć, jak i poza nimi. Willey dodaje, że same uczelnie często pobierają niższe stawki za zajęcia online, co, jak twierdzi, jest odzwierciedleniem ich wartości.

"Cena czesnego mówi sama za siebie" - twierdzi. "Ci studenci zdecydowali się na osobiste doświadczenia na terenach kampusów. Mogli wybrać internetowe szkoły wyższe i zdobyć w ten sposób dyplomy, ale nie zrobili tego".

Jeszcze przed wniesieniem pierwszych pozwów rosły żądania zwrotów czesnego. Uczniowie w kilkudziesięciu szkołach zaczęli składać petycje z prośbami o zwrot pieniędzy, ponieważ nie byli zadowoleni z zajęć w systemie online. Wiele szkół zwróciło część opłat za mieszkanie i wyżywienie, ale niewiele, jeśli w ogóle, zgodziło się na zwrot czesnego.

Na University of Chicago setki studentów podpisały list z informacją, że odmówią płacenia czesnego w tym semestrze, które było należne 29 kwietnia, chyba że szkoła zdecyduje się na zmniejszenie czesnego o 50% i utrzyma je na tym poziomie w czasie kryzysu.

Uczelnie protestują, argumentując, iż koronawirus spowodował również dla nich poważne obciążenia finansowe. Niektóre szacują, że w tym roku szkolnym mogą stracić do 1 miliarda dolarów, przygotowując się na spadek rekrutacji, finansowania przez stan i grantów na badania. Niektóre już zapowiedziały zwolnienia i przymusowe urlopy, aby zrekompensować straty.

Ale studenci składający pozwy twierdzą, iż niesprawiedliwe jest przenoszenie kosztów tych strat na uczniów. Jennifer Kraus-Czeisler, prawniczka z nowojorskiej firmy Millberg Phillips Grossman, która reprezentuje sprawy kilku studentów, powiedziała, że uczelnie mają obowiązek zwrócić opłaty za usługi, których nie świadczą.

"Nie dyskredytujemy szkół za zamknięcia. Zrobiły to, co było właściwe" - powiedziała. "Ale zarabiają kosztem studentów. To wydaje się nie do przyjęcia".

JM

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor