----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

29 lipca 2025

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Jako dziecko Heidi Barley patrzyła, jak jej rodzice płacą za zakupy znaczkami żywnościowymi. Studiów nie ukończyła, ponieważ nie było jej na nie stać. A kiedy miała dwadzieścia kilka lat, musiała przyjąć obniżkę pensji do 34 tysięcy dolarów rocznie, żeby utrzymać się na rynku pracy. Mimo tego wszystkiego, latem tego roku, mając 41 lat, przekroczyła granicę, która przez większość życia wydawała się zupełnie nieosiągalna: została milionerką.

Coraz więcej zwykłych Amerykanów może pochwalić się majątkiem przekraczającym milion dolarów. To, co niegdyś zarezerwowane było dla elit – celebrytów i prezesów wielkich firm – staje się dziś dostępne dla ludzi żyjących znacznie skromniej. Ale wraz z rosnącą liczbą milionerów, zmienia się też znaczenie tego słowa.

„Dawniej ‘milioner’ kojarzył się z postacią bogatego wujka z Monopoly w cylindrze” – mówi Michael Ashley Schulman, główny strateg inwestycyjny w firmie Running Point Capital Advisors z Kalifornii. „Dziś to nie przepustka do rezydencji z basenem i szampana z kawiorem. To nowa klasa średnia – zamożna, ale wciąż daleka od prywatnych odrzutowców”.

Inflacja, rosnące ceny nieruchomości i fakt, że coraz więcej osób inwestuje na giełdzie, sprawiły, że miliony ludzi stały się milionerami. Według czerwcowego raportu banku UBS, milionerami jest już około 10% dorosłych Amerykanów, a w zeszłym roku każdego dnia przybywało tysiąc świeżo upieczonych milionerów. To ogromna zmiana: jeszcze trzy dekady temu amerykański urząd skarbowy IRS zarejestrował zaledwie 1,6 miliona takich osób. W ubiegłym roku UBS szacował ich liczbę na 23,8 miliona – co stanowi prawie 15-krotny wzrost.

Rosnące szeregi milionerów pogłębiają przepaść między bogatymi a biednymi. Najbogatsze 10% społeczeństwa kontroluje dwie trzecie całkowitego majątku gospodarstw domowych – średnio po 8,1 miliona dolarów na osobę. Najuboższe 50% społeczeństwa dysponuje zaledwie 3% majątku, co daje około 60 tysięcy dolarów na głowę. Różnice są też widoczne między grupami etnicznymi: Azjaci mają dziś wyższy majątek średni niż biali, podczas gdy czarnoskórzy i Latynosi nadal pozostają w tyle.

Dla Heidi Barley kluczowy okazał się moment, gdy jej gazeta zlikwidowała fundusz emerytalny i wypłaciła jej jednorazowo około 5 tysięcy dolarów. Kolega z pracy poradził jej, by zainwestowała te pieniądze w fundusz emerytalny. Tak zrobiła – i od tego czasu inwestowała, ile mogła. Na początku, w czasie kryzysu z 2008 roku, konto traciło na wartości. Ale później inwestycje zaczęły rosnąć. Z czasem oszczędzanie stało się dla niej terapią – po trudnym dniu w pracy siadała i sprawdzała saldo konta. Aż wreszcie nadszedł ten wieczór. „Wiedziałeś, że jesteśmy milionerami? – zapytała męża.
„Dobra robota, kochanie” – odpowiedział spokojnie.

Życie się nie zmieniło. Jej majątek, jak u wielu innych milionerów, to głównie długoterminowe inwestycje i wartość domu, a nie gotówka dostępna od ręki. Wciąż mieszka w skromnym domu w Orlando na Florydzie, odkłada połowę pensji, używa serwetek z restauracyjnych zestawów i wyścieła kosze na śmieci reklamówkami.

„To daje satysfakcję, ale nie jest tak olśniewające, jak się kiedyś wydawało” – mówi.

Wszystko zależy od perspektywy

Dla kogoś z tysiącem dolarów na koncie, milion wydaje się jak sen. Dla miliardera to zaledwie błąd zaokrąglenia. Dodatkowo – milion dziś to nie to samo, co milion trzydzieści lat temu. Według danych Biura Statystyki Pracy, milion dolarów z 1995 roku to dziś około 2,1 miliona.

Mimo to słowo „milioner” wciąż działa na wyobraźnię – w kampaniach politycznych, w popkulturze, w tekstach piosenek. Ale dla osób, które ten próg osiągnęły, to raczej punkt orientacyjny niż cel sam w sobie.

Żaden inny kraj nie dorównuje Stanom Zjednoczonym pod względem liczby milionerów, choć w stosunku do liczby ludności Szwajcaria i Luksemburg mają wyższe wskaźniki. Ale bez względu na geografię, większość milionerów ma wspólne cechy: posiadają dom, inwestują na giełdzie, żyją poniżej swoich możliwości i przekazują dzieciom wiedzę o finansach.

„Marzenie o milionie stało się bardziej realne” – mówi Kenneth Carow, profesor finansów z Indiana University.

Wielu nowych milionerów to osoby, które nie odziedziczyły fortuny, ani nie zarabiają fortun. Ich oszczędności rosną dzięki tanim, szeroko dostępnym funduszom indeksowym i stabilności rynków finansowych.

Wśród nich jest społeczność wyznawców ruchu FIRE – Financial Independence, Retire Early – czyli „niezależność finansowa, wczesna emerytura”. Jason Breck, 48-latek z Indiany, został milionerem dziewięć lat temu i od razu zrezygnował z pracy. Zarabiał średnio 60 tysięcy rocznie, ale oszczędzał aż 70% dochodów. Teraz z żoną spędzają kilka miesięcy w roku w podróży, żyjąc bardzo oszczędnie: w USA miesięczne wydatki utrzymują na poziomie 1 500 dolarów.

Nie zatrudniają ogrodnika, nie płacą za Netflixa ani Uber Eats. Latają w klasie ekonomicznej, jeżdżą Toyotą z 2005 roku.

„To nie jest złoty bilet jak kiedyś” – mówi Breck. „Ale daje nam wolność i spokój. Naszego bogactwa nie stanowią jachty, ale jest nim czas”.

----- Reklama -----

OBAMACARE_1101_1120

----- Reklama -----

OBAMACARE_1101_1120

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor