14 lutego 2020

Udostępnij znajomym:

Od lat funkcjonują w Europie i Kanadzie. Miejsca, gdzie uzależniona osoba, pod okiem lekarzy i pielęgniarek może wstrzyknąć sobie nielegalną substancję bez obawy o konsekwencje prawne. Projekt wzbudza wiele kontrowersji, jednak wiadomo już, że miejsca takie drastycznie obniżają liczbę śmiertelnych przedawkowań. Wiele organizacji społecznych uważa, że nadszedł czas, by Chicago zrobiło to samo. Przychylni temu pomysłowi są niektórzy wysocy urzędnicy i politycy, z biurem prokuratora powiatu Cook włącznie.

Na razie na podobnych zasadach funkcjonują opuszczone budynki, dzikie obozowiska, puste działki i inne, zaciszne miejsca, w których pracownicy różnych organizacji i ochotnicy wyposażeni w Nalokson, środek ratujący życie przy przedawkowaniu opioidów, obserwują osoby zażywające narkotyki. Ta prowizoryczna sieć – liczbę takich miejsc ocenia się już na kilkaset - rozrosła się wraz z coraz większą ilością wspomnianego leku rozprowadzanego w mieście przez różne organizacje w okresie ostatnich dwóch dekad.

Grupy społecznościowe i niektórzy urzędnicy, w tym prokurator powiatu Cook, uważają, że już najwyższy czas, by Chicago stworzyło oficjalne, bezpieczne strefy dla uzależnionych od narkotyków. Miejsca, w których ludzie mogliby je legalnie zażywać pod nadzorem personelu medycznego wyposażonego w Nalokson, gdzie osoby uzależnione będzie można przebadać i zaoferować im schronienie oraz inne usługi, z terapią włącznie.

Nazywane bezpiecznymi miejscami wstrzyknięć lub ośrodkami zapobiegania przedawkowaniu (safe injection sites, overdose prevention centers) działają od lat w Europie i Kanadzie, gdzie dzięki nim znaczne zmniejszono liczbę śmiertelnych przypadków przedawkowania narkotyków.

W Stanach Zjednoczonych nie ma takich miejsc, pomimo szalejącej epidemii opioidowej, która zbiera coraz większe, śmiertelne żniwo. Od 2015 r. odnotowano w Chicago ponad 3,400 zgonów związanych z opioidami, głównie heroiną. Pomimo coraz powszechniejszego dostępu do Naloksonu, liczba śmiertelnych przypadków przedawkowania wzrastała w mieście każdego roku o 100% w okresie ostatnich 5 lat.

W ubiegłym roku w powiecie Cook z powodu przedawkowania opioidów zmarło ponad dwa razy więcej osób niż z powodu przemocy z użyciem broni palnej.

Chociaż American Medical Association opowiedziało się w przeszłości za stworzeniem takich bezpiecznych stref, to badania pokazują, że poparcie społeczne dla tego pomysłu wciąż jest dość niskie. Sondaż z 2018 r. przeprowadzony przez Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health wykazał przyzwolenie zaledwie 29% respondentów. Już wkrótce tolerancja mieszkańców Chicago dla tego pomysłu może zostać poddana próbie.

 

Pora na Chicago?

W czerwcu ubiegłego roku specjalna delegacja z USA z udziałem Kim Foxx, prokurator powiatu Cook, oraz kilku urzędników i polityków z Chicago i Illinois, poleciała do Toronto, aby zobaczyć jak funkcjonują tam takie miejsca. Po powrocie ponad 60 przedstawicieli organów ścigania z całego kraju, w tym Foxx, podpisało dokument wspierający Safehouse, organizację non-profit z Filadelfii, która ma nadzieję otworzyć pierwsze takie miejsce w Stanach Zjednoczonych, ale na razie walczy o to w sądzie z rządem federalnym. Oprócz Filadelfii, starania o stworzenie takich miejsc trwają w Nowym Jorku, Bostonie i San Francisco.

W rozmowie z Chicago Tribune Kim Foxx powiedziała, że Chicago pilnie potrzebuje takich bezpiecznych stref, ale jak dotąd nie pojawiły się w tej sprawie żadne solidne plany. Wyraziła nadzieję, że wkrótce to się wydarzy, wcześniej jednak mieszkańcy muszą wyraźnie powiedzieć, że istnieje taka potrzeba.

Burmistrz Chicago, Lori Lightfoot, odmówiła wyrażenia opinii w tej sprawie podczas kampanii wyborczej i nadal nie wiadomo, jakie ma zdanie na ten temat. W wydanym przez jej rzecznik prasową oświadczeniu przeczytać można, iż „Chicago uważnie śledzi ogólnokrajową dyskusję na temat bezpiecznych stref”, a w dalszej części informuje, iż obecnie priorytetem jest przeciwdziałanie szkodom wyrządzanym przez opioidy, w tym wymiana strzykawek i dystrybucja Naloksonu. Zapewniono jednak, że miasto nadal będzie gromadzić informacje na temat tej nowej praktyki.

Greg Scott, członek Chicago Recovery Alliance, grupy rozprowadzającej Nalokson wśród uzależnionych, powiedział, że osoby te, w większości bezdomne, od wielu lat „opowiadają się za stworzeniem miejsc, w których mogliby zażywać tych substancji i nie umrzeć”.

 

To tylko bardzo mały krok naprzód

Jednym z bohaterów artykułu w Chicago Tribune jest Steve Kamenicky, który przez osiem lat, od 2005 do 2013 roku, mieszkał w szałasie w pobliżu torów kolejowych przy zbiegu 5th i Cicero. Inni często przychodzili do niego w celu zażycia narkotyków nie martwiąc się, że „policja lub sąsiedzi będą ich szpiegować”.

62-letni Kamenicky zawsze miał pod ręką czyste igły i Nalokson. W ciągu ośmiu lat uratował około 130 osób od przedawkowania.

„Prowadziłem swego rodzaju strefę bezpiecznej konsumpcji” – mówi mężczyzna.

Dziś pracuje we wspomnianej już organizacji Chicago Recovery Alliance, która wciąż pomaga uzależnionym, jednocześnie starając się pomóc w stworzeniu legalnych stref na terenie miasta. Każdego dnia w teren wyruszają dziesiątki pracowników i wolontariuszy. Każdego roku organizacja rozdaje miliony nowych igieł i około stu tysięcy fiolek Naloksonu.

Wiele osób wciąż oskarża grupę o zachęcanie do używania narkotyków, jednak z roku na rok ich praca jest coraz powszechniej akceptowana. W ubiegłym roku Illinois uchwaliło ustawę wyjaśniającą, że wymiana używanych igieł na nowe przez podobne organizacje i w podobnym celu, jest działalnością legalną.

Dla takich działaczy stworzenie bezpiecznych stref medycznych dla narkomanów jest kolejnym, logicznym posunięciem.

Według nich niesłusznie uważa się to za „kolosalny skok”. W rzeczywistości to „mały kroczek naprzód” – mówią pracownicy i wolontariusze zwracając uwagę, iż w Chicago od lat istnieją już nienadzorowane przestrzenie służące wstrzykiwaniu narkotyków – alejki, zaułki, puste budynki. Według nich należy odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy, by dalej odbywało się to na zewnątrz, bez nadzoru, czy może wewnątrz i pod okiem personelu medycznego?

Mieszkańcy Chicago nawet nie zdają sobie sprawy, że w różnych punktach rozrzuconych po całym mieście, każdego dnia za pomocą Naloksonu ratowane jest życie setek ludzi. Robią to często współpracujący z różnymi organizacjami bezdomni i również uzależnieni, którzy wyposażeni są przez nie w ten lek. Wieść o nich rozchodzi się po mieście i inne osoby sięgające po narkotyki starają się zażywać je w ich obecności. Podobnie dzieje się w przypadku klinik i ośrodków odwykowych. Zwykle gdzieś w pobliżu znaleźć można alejkę, czy pusty plac, gdzie zażywane są opioidy. Zawsze szybciej można otrzymać pomoc, zawsze ktoś może przybiec ze strzykawką lekarstwa.

 

Sala wstrzyknięć

Oczywiście najważniejsze jest zapobieganie i stąd spore środki przeznacza się na edukację i pomoc w zwalczaniu nałogów. W wielu przypadkach pomoc jest jednak nieskuteczna lub jest na nią za późno i pozostaje jedynie łagodzenie skutków.

Przykładem, że miejsca takie przynoszą pozytywne efekty, może być Francja, gdzie 2 lata temu po siedmioletnich protestach i debatach publicznych z mieszkańcami, powstał w Paryżu pierwszy, monitorowany ośrodek przyjmowania narkotyków ulokowany w szpitalu Lariboisière.

Eksperci byli zgodni, że takie rozwiązanie nie jest idealne, ale minimalizuje zagrożenia, jakie niesie ze sobą narkomania. Francja wprowadziła więc program legalnego zażywania narkotyków, aby osoby, które nie potrafią wyjść z nałogu, mogły przynajmniej regulować częstotliwość przyjmowania substancji. Chodziło również o to, aby cały proces odbywał się przy użyciu sterylnych igieł oraz w atmosferze nadzoru, minimalizującej ewentualne zagrożenie dla zdrowia i otoczenia. Ponadto każdy, kto korzysta z formy legalnego przyjmowania narkotyków pod nadzorem specjalistów, uniknie odpowiedzialności karnej pomimo faktu, że same substancje nadal są uważane za nielegalne.

„Sala wstrzyknięć” – jak nazywają ją potocznie okoliczni mieszkańcy Paryża – jest zatem strefą wolną od penalizacji za posiadanie i przyjmowanie zakazanych substancji.

Podobnie jak wiele innych krajów również Francja zdecydowała się na otwarcie takich miejsc głównie dlatego, że przekłada się to na mniejszą liczbę zarażeń wirusem HIV oraz wirusowym zapaleniem wątroby typu C, wynikających ze stosowania zakażonych igieł i braku sterylności. Funkcjonowanie takich miejsc drastycznie obniża również liczbę przypadków śmiertelnego przedawkowania.

Podobne ośrodki funkcjonują w innych krajach świata, między innymi w Szwajcarii, Danii, Kanadzie, Australii, Hiszpanii, Luksemburgu, Holandii oraz Norwegii. W niektórych państwach projekt legalnego zażywania narkotyków trwa już nawet ponad 30 lat, redukując groźne dla życia narkomana skutki uboczne oraz zakażenia.

Choć pomysł legalnego stosowania narkotyków wydaje się kontrowersyjny, w wielu przypadkach silnych uzależnień monitorowanie i nadzór jest jedyną metodą pozwalającą minimalizować szkodliwość nałogu, z którego nie da się już całkowicie wyleczyć.

 

Za i przeciw

Argumentów za tworzeniem takich miejsc jest wiele, część już została wymieniona. Przeciwnicy pomysłu uważają jednak, że osobom uzależnionym nie powinno się ułatwiać przyjmowania narkotyków i czynić go bezpiecznym. Według nich osoby uzależnione nigdy nie wyjdą z nałogu wiedząc, iż jest takie miejsce, gdzie zawsze ktoś pomoże im w razie przedawkowania, otoczy opieką i nie aresztuje.

Argument tzw. „bezpiecznej konsumpcji” od dawna powtarzany jest przez obydwie strony. Jedni widzą to jako niezbędną pomoc potrzebującym, inni jako niepotrzebną zachętę.

Problem w tym, że jako argument przeciw używany jest niemal wyłącznie przez osoby, które o nałogach związanych z narkotykami nie wiedzą zbyt wiele. Jest spora różnica pomiędzy wręczaniem czystych igieł i czuwaniem w pobliżu z fiolką Naloksonu, a możliwością zbadania, porozmawiania i przedstawienia alternatywnych ofert związanych z mieszkaniem, leczeniem i pomocą psychologa – mówią zaangażowani w powstanie takich miejsc działacze z Chicago, Filadelfii, czy Nowego Jorku.

Na przykład w proponowanej strefie monitoringu w Filadelfii, użytkownicy mieliby dostęp do usług medycznych, takich jak leczenie ran i badania chorób zakaźnych, oraz pomocy w przyznaniu usług socjalnych, takich jak choćby wsparcie mieszkaniowe.

W żadnym mieście nie powstaną jednak na razie takie miejsca, przynajmniej tak długo, jak nie wyrazi na nie zgody rząd federalny, lub pozytywnej opinii nie wyda sąd. Zgoda mieszkańców jest również istotna, choć ewentualna decyzja miasta nie będzie uzależniona od wyniku referendum.

W Chicago zwolenników takiego rozwiązania jest coraz więcej, wśród nich kilku aladermanów z dzielnic najbardziej dotkniętych problemem opioidowym. W delegacji do Toronto udział wzięli, oprócz Foxx, między innymi reprezentant stanowy LaShawn Ford, oraz Chris Taliaferro, radny z 29 dzielnicy. Ford już przedstawił w legislaturze projekt ustawy pozwalającej na funkcjonowanie takich miejsc, podczas gdy Taliaferro planuje to samo w radzie miasta. Nie wiadomo jednak, jakie poparcie mają oni wśród innych polityków.

Przedstawiciele organizacji działających na ulicach przypominają tylko, że w innych krajach też prowadzono rozmowy przez wiele lat, podczas których umierały tysiące ludzi.

„Tutaj jest podobnie. Wiele osób tylko mówi. Wiele w tym czasie umiera” – zauważa Greg Scott, członek Chicago Recovery Alliance.

Na podst. Chicago Tribune, medonet, Wikipedia, ilga.gov.
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor