17 kwietnia 2020

Udostępnij znajomym:

Cztery miesiące temu nikt nie wiedział, że SARS-CoV-2 istnieje. Teraz rozprzestrzenił się na prawie cały świat, zarażając już ponad 2 mln. osób, o których wiemy, i wiele innych, o których nie wiemy. Zniszczył gospodarki i systemy opieki zdrowotnej, wypełnił szpitale, opróżnił przestrzenie publiczne i rozdzielił ludzi. Zakłócił życie współczesnego społeczeństwa na skalę, jakiej większość żyjących nigdy nie widziała. Wkrótce większość z nas znać będzie kogoś zarażonego. Podobnie jak wojny i ataki terrorystyczne, pandemia ta odcisnęła się już na psychice amerykańskiego narodu.

Globalna pandemia na taką skalę była nieunikniona. W ostatnich latach setki ekspertów ds. zdrowia napisało książki, oficjalne opracowania i opinie ostrzegające przed taką możliwością. Nie tylko naukowcy argumentowali, że Ameryka nie jest gotowa na pandemię, która w końcu nadejdzie. Jeszcze w październiku Center for Health Security przy John Hopkins dokonało symulacji w stylu wojennym, która dotyczyła wirusa przenoszącego się ze zwierząt na ludzi i wywołującego ogólnoświatową pandemię. Dziś wszystkie te teorie stały się rzeczywistością, choć jak zauważa wielu, wirus mógł być bardziej śmiertelny, mógł się jeszcze łatwiej przenosić.

Na razie walczymy, staramy się złagodzić skutki choroby, ale jednocześnie zastanawiamy się, kiedy nadejdzie tego kres i jak wyglądał będzie świat po tym wszystkim.

Pojawiło się nawet określenie Pokolenie C, czyli ludzi rodzących się po pandemii Covid-19, w świecie, w którym obowiązują nieco inne zasady życia społecznego, i w którym zagadnienia zdrowia publicznego wysuwają się na czoło. Życie tego pokolenia będzie kształtowane przez decyzje i wybory dokonane w nadchodzących tygodniach i miesiącach, a także przez straty, które w rezultacie ponosimy. 

Ranking prawdy nie powie

Zacznijmy jednak od kilku liczb i faktu, że nie zawsze można im ufać. W październiku ubiegłego roku opublikowano Global Health Security Index, czyli ranking państw pod względem przygotowania medycznego, w którym między innymi oceniono poziom zabezpieczenia 195 krajów na wypadek epidemii. Twórcy indeksu wzięli pod uwagę sześć aspektów: zdolność państw do zapobiegania pojawieniu się dużej liczby zarażeń patogenami, zdolność do szybkiego wykrywania i raportowania zarażeń, zdolność do szybkiej reakcji i zapobiegania rozszerzania się epidemii, wydajność systemu ochrony zdrowia – czyli dostęp do terapii, leków, lekarzy, szpitali - stopień wypełniania przez państwo międzynarodowych norm wyznaczanych dla opieki zdrowotnej oraz podatność kraju na zagrożenia biologiczne, na co składało się między innymi położenie i klimat.

Wszystkie kraje zostały ocenione w skali 0-100. Wyniki nie były najlepsze. Średnia nota globalna wyniosła zaledwie 40.2 pkt. Jedynie średnia dla krajów o wysokim dochodzie narodowym była przyzwoita, aczkolwiek nie była rewelacyjna – 51.9 pkt.

Według tego opracowania najlepiej przygotowanym na walkę z epidemiami krajem okazały się Stany Zjednoczone, które osiągnęły wynik 83.5 pkt. Na drugim miejscu znalazła się Wielka Brytania z wynikiem 77.9 pkt., zaś trzecim najlepiej przygotowanym krajem okazała się Holandia – 75.6 pkt. Chiny, które jako pierwsze zmierzyły się z nową odmianą koronawirusa, znalazły się w opracowanym zaledwie kilka miesięcy wcześniej indeksie zaledwie na 51. miejscu z wynikiem 48.2.

Bogate, silne, rozwinięte ekonomicznie Stany Zjednoczone miały być najlepiej przygotowane. Ta iluzja została rozbita w pył. Pomimo wczesnego ostrzeżenia, gdy wirus rozprzestrzeniał się w innych krajach, kiedy był czas na przygotowania, system w dużym stopniu zawiódł.

„Wirus przetestował odporność nawet najlepiej wyposażonych systemów opieki zdrowotnej” - mówi Nahid Bhadelia, lekarz chorób zakaźnych z Boston University School of Medicine. 

Nie wdając się w szczegóły wiemy, że walka została w końcu podjęta, ale w związku z opóźnieniem, konsekwencje będą większe. Spróbujmy wyobrazić sobie, co stanie się dalej.

Najbliższe miesiące i lata

COVID-19 jest powolną i długą chorobą. Nawet idealna reakcja wszystkich krajów nie zakończyłaby nagle pandemii. Tak długo, jak wirus utrzymuje się gdzieś, istnieje szansa, że jeden zarażony osobnik ponownie rozniesie go w miejsca, gdzie już się z nim uporano. Dzieje się tak już w Chinach, Singapurze i innych krajach azjatyckich, które przez chwilę wydawały się mieć wirusa pod kontrolą. W tych warunkach istnieją trzy możliwe scenariusze: jeden jest mało prawdopodobny, drugi bardzo niebezpieczny, a trzeci bardzo długi.

Scenariusz 1

W pierwszym, mało prawdopodobnym, niemożliwym wręcz do realizacji, każdy kraj zwalcza wirusa w krótkim czasie, tak jak w przypadku SARS w 2003 r. Biorąc jednak pod uwagę, że nowy koronawirus jest wielokrotnie bardziej zaraźliwy i to, jak źle radzą sobie z walką z nim różne kraje, szanse na ogólnoświatową kontrolę wydają się znikomo małe.

Scenariusz 2

To ten najbardziej niebezpieczny dla milionów ludzi. Wirus robi to, co zrobiły pandemie grypy z przeszłości: przetacza się przez cały świat i pozostawia tych, którzy przeżyli i nabrali odporności. W końcu ma trudności ze znalezieniem żywych, nieodpornych na niego gospodarzy. Pojawia się później tam, gdzie po jakimś czasie odporność wcześniej zarażonych zanika, lub gdzie jeszcze nie dotarł. Ta wersja, nazywana "odpornością stada” byłaby szybka i kusząca. Ale pociągnęłoby to również za sobą bardzo wysoki koszt: ponieważ SARS-CoV-2 jest bardziej przenośny i śmiertelny niż grypa, to prawdopodobnie pozostawiłby po sobie wiele milionów ofiar śmiertelnych i ślad zdewastowanych systemów opieki zdrowotnej. Wielka Brytania początkowo rozważała tę strategię, ale wycofała się z niej, gdy przeprowadzone przez jej naukowców modele ujawniły potencjalnie tragiczne konsekwencje. Niestety, wygląda na to, że nawoływania do otwarcia gospodarki USA i poświęcenia pewnej grupy ludzi w imię ekonomii jest właśnie tym, co niedawno odrzucono w Wielkiej Brytanii.

Scenariusz 3

Polega on na tym, że świat w miarę możliwości prowadzi walkę z wirusem, eliminując epidemie w różnych miejscach, aż do wyprodukowania szczepionki. To najlepsza opcja, ale także najdłuższa i najbardziej skomplikowana.

Wszystko zależy od stworzenia szczepionki. Gdyby to była pandemia grypy, byłoby to łatwiejsze. Świat ma doświadczenie w tworzeniu szczepionek przeciw grypie i robi to każdego roku. Ale nie istnieją żadne szczepionki przeciw koronawirusom - do tej pory wirusy te zdawały się powodować choroby łagodne lub rzadkie - więc naukowcy muszą zacząć pracę od zera. 

Należy jednak podkreślić, że uczynione już pierwsze kroki były imponująco szybkie. Od wyodrębnienia i zidentyfikowania kodu genetycznego wirusa, do wstrzyknięcia pierwszej szczepionki w ramię pacjenta w ramach badań upłynęło 63 dni.

„To absolutny rekord świata” - powiedział dr Anthony Fauci, dyrektor National Institute of Allergy and Infectious Diseases i doradca prezydenta.

Ale to także najszybszy krok pośród wielu kolejnych, których przyśpieszyć się nie da. To na razie wstępne badanie, które po prostu powie naukowcom, czy szczepionka wydaje się bezpieczna i czy rzeczywiście może zmobilizować układ odpornościowy. Następnie będą musieli sprawdzić, czy faktycznie zapobiega infekcji SARS-CoV-2. Będą musieli przeprowadzić testy na zwierzętach i próby na dużą skalę, aby upewnić się, że szczepionka nie spowoduje poważnych skutków ubocznych. Będą musieli ustalić, jaka dawka jest wymagana, ile zastrzyków potrzeba, czy działa u osób starszych i jakich dodatkowych składników wymaga, by podwyższyć jej skuteczność.

Nawet jeśli zadziała, to tej konkretnej szczepionki, firmy Moderna, nie można łatwo wyprodukować na masową skalę, bo stosuje ona nowe podejście do szczepień. Istniejące szczepionki działają poprzez dostarczanie organizmowi nieaktywnych wirusów lub ich fragmentów, umożliwiając układowi odpornościowemu przygotowanie się do obrony. Szczepionka Moderny składa się z kawałka materiału genetycznego SARS-CoV-2 – czyli jego RNA. Takie podejście działa na zwierzętach, ale u ludzi nie jest udowodnione. 

Dlatego inni prowadzą równoległe badania. Na przykład francuscy naukowcy próbują zmodyfikować istniejącą szczepionkę przeciw odrze, używając fragmentów koronawirusa. Gdyby się im udało, to zaletą tej szczepionki byłaby możliwość wyprodukowania jej w wielkich ilościach w krótkim czasie. Bez względu na to, która strategia będzie szybsza, naukowcy są zgodni i szacują, że opracowanie sprawdzonej szczepionki zajmie od 12 do 18 miesięcy.

Jest zatem prawdopodobne, że nowy koronawirus będzie trwałym elementem naszego życia przez co najmniej rok, jeśli nie dłużej. Jeśli obecna runda środków zdystansowania społecznego zadziała, pandemia powoli zaniknie i wszystko wróci do pozornej normalności. Ale w miarę powrotu status quo zacznie ponownie pojawiać się wirus.

Nie oznacza to, że społeczeństwo musi być ciągle izolowane aż do 2022 r. Ale „musimy być przygotowani na wiele okresów wypełnionych dystansem społecznym" - mówi Stephen Kissler z Harvardu.

Poza tym musimy dowiedzieć się więcej o sezonowości wirusa, ile trwa odporność po zarażeniu i wyzdrowieniu, znaleźć lekarstwa na osłabienie przebiegu choroby, a przede wszystkim, przygotować się na jego kolejne odwiedziny.

Niezależnie od tego, czy nastąpi odporność stada, czy pojawi się szczepionka, jest mało prawdopodobne, aby wirus zniknął. Modele sugerują, że może wywoływać epidemie co kilka lat. W przyszłości COVID-19 może stać się jak grypa dzisiaj - powtarzająca się plaga zimy. Być może w końcu stanie się tak zwykły, że pomimo szczepionki wiele osób nie będzie zawracało sobie głowy jej przyjęciem, zapominając o tym, jak dramatycznie świat jej poszukiwał.

Przyszłość

Koszt dotarcia dobrnięcia do opisanego przed chwilą punktu w przyszłości, nawet  przy jak najmniejszej liczbie zgonów, będzie ogromny – dla ludzi, gospodarki, naszych więzi społecznych, itd.

Kiedy infekcje zaczną ustępować, lekarze przewidują, że wystąpi wtórna pandemia problemów psychicznych i psychologicznych. Będą one wynikiem wprowadzanych teraz środków, spowodowane lekami, odrzuceniem wielu osób. Wielu chorych na wszelkiego rodzaju zaburzenia już walczy, osoby starsze, które są już wykluczone w dużej części życia publicznego, proszone są o dalsze dystansowanie się, pogłębiając swoją samotność, coraz częściej słychać o groźnych przypadkach przemocy domowej, ponieważ ludzie zmuszeni są pozostawać w niebezpiecznych domach. 

Pandemie mogą także wpływać na zmiany społeczne. Ludzie, firmy i instytucje bardzo szybko przyjęły lub wezwały do praktyk, którym kiedyś opierano się. Być może pojawi się system, w którym wszyscy w USA posiadać będą płatne chorobowe, może wpłynie to na przyszły system ubezpieczeń zdrowotnych.

Wiele aspektów życia i charakteru Stanów Zjednoczonych może wymagać przemyślenia. Okazuje się, że zbytni indywidualizm, przekonanie o wyjątkowości i skłonność do aktów oporu wobec zaleceń rządu działa na niekorzyść w czasie pandemii. Zamiast pozostać w domu ludzie celowo zbierali się w barach, by pokazać, że nikt nie będzie im mówił, co mają robić.

Po atakach terrorystycznych z 11 września Amerykanie postanowili, że nie będą żyć w strachu. Ale SARS-CoV-2 nie jest takim samym zagrożeniem i wymaga innego podejścia.

Lata izolacjonistycznej retoryki również mają swoje konsekwencje. Okazało się, że wydarzenia w dalekich krajach mają wpływ na nas i nikt nie jest w stanie całkowicie oddzielić się od reszty globu. Weterani poprzednich epidemii od dawna ostrzegali, że społeczeństwo amerykańskie jest uwięzione w cyklu paniki i zaniedbań. Po każdym kryzysie - wągliku, SARS, grypie, Eboli – mówi się o tym i inwestuje. Ale chwilę potem wszystko zanika i się uspokaja, budżety maleją. Ten trend dotyczy każdej administracji – demokratycznej i republikańskiej.

Można również wyobrazić sobie taki scenariusz: Obecna pandemia zbliża ludzi i kraje. USA odwraca się, podobnie jak po II wojnie światowej, od izolacjonizmu w kierunku współpracy międzynarodowej. Widać nowe inwestycje i napływ najzdolniejszych umysłów, rośnie siła służby zdrowia. Wspomniane wcześniej "Pokolenie C" pisze szkolne eseje o pracy epidemiologów. Zdrowie publiczne staje się centralnym punktem współpracy międzynarodowej. Bohaterem staje się naukowiec i lekarz. Wyobraźmy sobie, że np. w 2030 r. pojawia się nowy wirus. Jesteśmy gotowi i likwidujemy zagrożenie w ciągu miesiąca. Czyż to nie optymistyczny scenariusz?

Na podst.: theatlantic, npr, vox, reuters, cdc.gov, wsj, ghsindex.org,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor