30 listopada 2018

Udostępnij znajomym:

Mróz zabija każdego roku więcej osób niż upał. Do tego robi to na wiele sposobów. Możemy po prostu zamarznąć, gdy nieprzygotowani zmierzymy się z ekstremalnie niską temperaturą. Zima zmusza nas do przebywania w pomieszczeniach z innymi, gdzie zbieramy wszelkiego rodzaju drobnoustroje, często bardzo groźne. Zimno powoduje też kurczenie się naczyń krwionośnych i zagęszcza krew, podwyższając ryzyko zawału lub wylewu. Zimowe miesiące to wszak szczyt zachorowań na wszelkiego rodzaju choroby serca.

Oczywiście o stopniu ryzyka decyduje nasz wiek i stan fizyczny. Jednak poza czynnikiem chorobowym, o naszej niechęci do tej pory roku decydują zwykłe doznania – śnieg, chłód, brak słońca, a nawet konieczność nakładania na siebie kilku warstw odzieży przed krótkim wyjściem z domu. Do tego często spotykane zimą: brak motywacji, przygnębienie, napady złego humoru.

Są tacy, którzy twierdzą, że zima im nie przeszkadza, lub że wręcz uwielbiają tę porę roku. Naukowcy twierdzą, że troszkę oszukują. Prawdopodobnie lubią sporty zimowe i do tego ogranicza się ich zamiłowanie do śniegu. Lub też zimy w miejscu ich zamieszkania nie można nazwać ekstremalną. Pewnie mieszkają wygodnie i mają pracę niewymagającą przebywania na zewnątrz. Bo po wielu latach badań udało się ustalić, iż do zimy można się przyzwyczaić, ale wymaga to wielu pokoleń i warunków arktycznych. Jedynie rdzenne ludy zamieszkujące koło podbiegunowe są do tego przystosowane. Wszyscy pozostali, nawet mieszkający w tamtej okolicy, do wielkich mrozów w pełni przyzwyczaić się nie są w stanie, choć nie wszyscy cierpią w takim samym stopniu. Nauka sugeruje, że mężczyźni nieco lepiej radzą sobie z ekstremalnie niskimi temperaturami, niż kobiety. Poza tym, zima zimie nierówna.

Ciemno, zimno, wszędzie śnieg

Większość z nas zapytana o pory roku wymienia swe ulubione w podobnej kolejności. Przy zimie skupiamy się na elemencie śniegu i zabaw z nim związanych, a także obchodzonych w tym czasie świąt. Poza tym zima to głównie mróz, śnieg, wiatr, ciemności i utrudnienia w codziennym życiu. Trochę jak z w znanym wierszyku dla dzieci:

Szczypie w nosy, szczypie w uszy,
Mroźnym śniegiem w oczy prószy,
Wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!

Poza gorszymi warunkami drogowymi, denerwuje nas konieczność nakładania kilku warstw ciepłej odzieży, czapki, rękawiczek, i uczucie stałego kontaktu skóry ciała z papierem ściernym. Panowie, to nie przesada i wymysł kobiet. Ich skóra rzeczywiście gorzej znosi mróz i zimowe miesiące. 

Warto wiedzieć, że im częściej wystawieni jesteśmy na działanie zimy, tym szybciej się aklimatyzujemy i łatwiej przychodzi nam żyć w takich warunkach. Dlatego prawdą jest, że urodzeni i wychowani w rejonach zimniejszych ludzie znoszą tę porę roku lepiej, niż przybyli w te okolice mieszkańcy południa. Zasada ta działa też zresztą w drugą stronę. W strefie podzwrotnikowej lub równikowej przybysz z północy będzie się męczył o wiele bardziej, niż człowiek tam urodzony.  Wracamy jednak do mrozów.

Na przykład mieszkańcy gór zaaklimatyzowali się do skrajnych warunków, są nieco bardziej odporni na niskie temperatury. Jednak ludzie, którzy żyją w klimacie polarnym, znacznie bardziej ekstremalnym, mają dodatkowo tęższą budowę ciała i krótsze kończyny. Na przestrzeni wieków zmian takich dokonała natura przystosowując ich do panujących warunków. Taka budowa sprawia, iż w stosunku do masy powierzchnia ciała jest nieco mniejsza, tym samym niższa jest utrata ciepła. 

Badania z ostatnich lat potwierdzają również, że rdzenni mieszkańcy rejonów arktycznych posiadają więcej tzw. brązowego tłuszczu, substancji odkrytej już jakiś czas temu, choć dokładnie rozpoznanej dopiero niedawno. W przeciwieństwie do białej tkanki tłuszczowej, której rolą jest magazynowanie tłuszczu, brązowy odpowiada za wytwarzanie, drogą przemian metabolicznych, energii i ciepła.

Wyższy metabolizm

Przez wiele lat amerykańscy antropolodzy współpracowali z rosyjskimi naukowcami starając się zmierzyć Podstawową Przemianę Materii (Basal Metabolic Rate) u mieszkańców Jakucji we wschodniej Syberii. Średnie temperatury w tamtym rejonie wynoszą zimą ok. minus 30 stopni w skali Fahrenheita, czyli ok. minus 34 stopni Celsjusza.

Wskaźnik PPM, czyli Podstawowej Przemiany Materii, pokazuje ile energii spala nasze ciało w celu utrzymania podstawowych funkcji życiowych, a im wyższy on jest, tym wyższa produkcja ciepła. Naukowcy odkryli, iż rdzenni mieszkańcy Syberii mają wyższy wskaźnik PPM od ludzi mieszkających w rejonach położonych z dala od koła podbiegunowego, a to oznacza, że potrzebują oni więcej energii do życia, ale jednocześnie to, iż podczas mrozów nie odczuwają tak wielkiego zimna. Co ciekawe, wskaźnik PPM wzrastał u mieszkańców Jakucji w momencie, gdy temperatura zaczynała spadać. Z niczym podobnym naukowcy nie spotkali się u mieszkańców terenów położonych w cieplejszych rejonach globu.

Według prof. Williama Leonarda z Northwestern University, jednego z czołowych uczestników badań, podobny wynik zaobserwowano wyłącznie u innych, rdzennych grup zamieszkujących klimaty arktyczne.

Ludziom zamieszkałym w tych samych rejonach, ale urodzonym poza nimi, natura w tak dużym stopniu nie pomaga. Kiedy prof. Leonard wraz z zespołem porównał wyniki rdzennych mieszkańców Jakucji z zamieszkałymi tam Rosjanami pochodzącymi z innych części kraju okazało się, że druga grupa ma również nieco podwyższony PPM, jednak u pierwszej był on znacznie wyższy.

„Powtarzający się, stały kontakt z niskimi temperaturami podwyższa podstawowy wskaźnik materii u wszystkich, jednak rdzenni mieszkańcy Syberii mają go znacznie wyższy od urodzenia” – mówi prof. Leonard – „Wygląda na to, że jest to u nich genetyczna adaptacja do panujących warunków związana z ewolucją”.

Naukowcy doszli do wniosku, że podwyższenie metabolizmu związane jest większym wchłanianiem hormonów produkowanych przez tarczycę. Jednak ludzie, którzy nie mają takiej zdolności naturalnie, nie powinni przyjmować hormonów w innej postaci, choćby syntetycznej, po to by podwyższyć własny PPM i uodpornić swój organizm na mrozy – ostrzega Leonard. Syntetyczne hormony mogą sprawić, że tarczyca przestanie funkcjonować we właściwy sposób. Badania wykazały, że wśród starszych mieszkańców Jakucji zacznie częściej, niż w innych częściach globu, występują problemy związane z tym gruczołem. Oznacza to, że nawet naturalny, związany z ewolucją sposób jej nadmiernego wykorzystania nie pozostaje bez wpływu na zdrowie ludzi.

Dodatkową korzyścią wyższego wskaźnika PPM jest utrzymywanie niższej wagi ciała. Wyższy metabolizm nie pozwala na gromadzenie zbędnych kilogramów. W porównaniu do innych rdzennych populacji zamieszkujących cieplejsze klimaty, u mieszkańców Jakucji stwierdzono lepsze wyniki badań naczyń krwionośnych i serca, choć w porównaniu do nich mieli bardziej przysadziste ciała i odżywiali się mniej zdrowo.

Mężczyźni i mróz

Wskaźnik PPM pozwala też wytłumaczyć, czemu to właśnie mężczyźni, niezależnie od rasy, narodowości i miejsca urodzenia, lepiej znoszą ekstremalnie niskie temperatury.

Na pewno wielokrotnie słyszymy, iż kobiety marzną w budynkach biurowych, w których temperatury dopasowane są do potrzeb metabolicznych mężczyzn. Obszernie tematem zajęto się w 2015 roku, gdy opublikowano wyniki badań zatytułowane „Kobiece potrzeby cieplne”. Choć wydawać się może, że badanie było mało poważne, ich wyniki pozwoliły odpowiedzieć na wiele zadawanych od lat pytań. Jednym z nich było: dlaczego mężczyźni czują się komfortowo w temperaturach niższych często nawet o pięć stopni, od uznawanych za odpowiednie przez kobiety? Odpowiedź: nieco wyższy, wrodzony wskaźnik PPM.

Polubić zimę

Nawet jeśli nie mamy jakuckich lub eskimoskich genów, to możemy nauczyć się tolerować niskie temperatury, a tym samym zimę polubić. Najprostsze jest odpowiednie ubranie i rozgrzewające marszobiegi. Prof. Ollie Jay z University of Sydney, który mieszkał kiedyś przez kilka lat w Ottawie, jednej z najzimniejszych stolic świata, pamięta swój pierwszy rok.

„Męczyłem się strasznie, najbardziej zimą” – wspomina Jay – „Najlepszą inwestycją okazało się $7.50 wydane na zakup filcowej maski na twarz, zakrywającej nos i policzki. Od razu odczułem komfort i nawet przyjemność z przebywania na zewnątrz”.

Według niego ludzie mogą psychicznie zaadoptować się do zimna. Podobno wystarczy 10 dni mrozu, byśmy zaczęli akceptować niskie temperatury. Warunek: musimy choć trochę przebywać na zewnątrz. Właśnie dlatego pierwsze dni marca z temperaturami w granicach 40-45 st. F wydają się o wiele cieplejsze, niż podobne temperatury pojawiające się późną jesienią. Wraz z innymi naukowcami Ollie Jay zaobserwował, iż ludzie mający częsty kontakt z mrozem mniej trzęsą się z zimna i nie odczuwają go tak dotkliwie. Wniosek: nasze ciała uczą się po jakimś bardziej wydajnie ogrzewać od środka.

“Aklimatyzacja sprawia, że ciepła krew łatwiej dociera do kończyn, wzrasta ieco temperature ciała, więc stajemy sie nieco bardziej odpori na mróz” – uważa prof. Jay.

Zdrowy mróz

Pozytywny wpływ niskich temperatur na nasz organizm został potwierdzony naukowo. Zimne prysznice i gimnastyka w śniegu bez koszuli pomaga nam w zachowaniu zdrowia i wpływa na obniżenie wagi. Wszystko dzięki wywołanemu zimnem wyższemu metabolizmowi, o czym już pod koniec XVIII w. pisał francuski chemik, Antoine Lavoisier.

Warto znać jeszcze jedną teorię, o której mówi się ostatnio coraz częściej. Otóż na ryzyko zachorowania i śmierci związanej z sercem w okresie zimowym ma podobno wpływ temperatura otoczenia w naszym okresie płodowym. Wyniki badań na ten temat publikuje Social Science in Medicine. Wybiegające nieco w przyszłość badanie wykazało, iż osoby rozwijające się w łonie matki w okresie lata są w życiu dorosłym bardziej narażone na choroby i komplikacje związane z sercem w czasie zimy i panujących wówczas mrozów. Jednocześnie ci, których okres rozwoju płodowego przypadł na okres zimy, a przynajmniej niskich temperatur, znacznie rzadziej mają później podobne problemy podczas tej pory roku. Badanie przeprowadziły trzy znane uczelnie: University of California w Irvine, University of California w Berkeley oraz Uniwersytet w Monachium.  

Łatwiej teraz zrozumieć, dlaczego niektórzy naukowcy uważają, iż migracja z amerykańskich stanów położonych w zimniejszych klimatach na południe, gdzie temperatury są wysokie i zawsze świeci słońce, nawet o 6 tysięcy zmniejszają liczbę zgonów wywołanych mrozem.

Na podst.: theatlantic, mayoclinic, onlinelibrary, ncbi
Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor