30 maja 2021

Udostępnij znajomym:

Gdy jedni sięgali w stronę gwiazd, inni wyjmowali książki prawne i spisywali międzynarodowe umowy.

Po wystrzeleniu przez Związek Radziecki Sputnika w 1957 r. w ONZ szybko stworzono Komitet ds. Pokojowego Wykorzystania Przestrzeni Kosmicznej, czyli międzynarodową, pozarządową organizację zajmującą się prawami pozaziemskimi. Kiedy Aldrin i Armstrong wbijali w powierzchnię Księżyca amerykańską flagę, zastanawiano się, czy oznacza to przejęcie przez USA naszego naturalnego satelity. Dziś już kilkanaście uniwersytetów na całym świecie oferuje mało znany, ale coraz popularniejszy kierunek - prawo kosmiczne, które stara się wszelkie kontrowersje tego typu wyjaśniać.

Na pewno większość z nas widziała to zdjęcie: pierwszy człowiek, amerykański astronauta stojący na Księżycu, w którego powierzchnię wbita jest flaga Stanów Zjednoczonych. Obrazek ten wywołał popłoch w wielu krajach świata, bo przecież jeszcze sto lat wcześniej wbicie flagi w nowy ląd oznaczało przejęcie go na własność. Tak przecież powstawały pierwsze kolonie Anglii, Portugalii, Hiszpanii, Francji i kilku innych krajów. Czyżby USA właśnie posiadły na własność naturalnego satelitę Ziemi?

Oczywiście astronauci mieli inne, ważniejsze zadania niż roztrząsanie prawnych konsekwencji wbicia flagi swego kraju w powierzchnię Księżyca. Zwłaszcza, że sprawą zajęto się jeszcze przed rozpoczęciem ich misji. Niemal równocześnie z projektowaniem rakiet i lądowników roztrząsano polityczne konsekwencje kosmicznego wyścigu.

Traktat o Pokojowym Wykorzystaniu Przestrzeni Kosmicznej

Wspomniane wystrzelenie Sputnika zapoczątkowało erę podboju przestrzeni kosmicznej, zmusiło też kilka potęg do współpracy. W 1967 r. Stany Zjednoczone, Rosja i kilka innych krajów zgodziło się, iż kolonizacja na Ziemi przyczyniła się do wielkiego cierpienia milionów ludzi, wybuchu konfliktów i wojen, które trwały przez wieki. Postanowiono nie powtarzać błędów z przeszłości i uznano, iż Księżyc nie może być czyjąkolwiek własnością, przynajmniej nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Podpisując więc odpowiedni dokument, pierwszą w historii naszej planety umowę tego typu nazwaną Traktatem o Przestrzeni Kosmicznej, uznano Księżyc za dobro całego globu, dostępny dla wszystkich. Miało to miejsce dwa lata przed lądowaniem na nim pierwszego człowieka.

Tak więc flaga nie oznaczała przejęcia niczego na własność, a była symbolem dumy narodowej i uznania dla milionów ludzi – podatników, techników, inżynierów – wszystkich, którzy przyczynili się do wysłania Aldrina, Armstronga i Collinsa na Księżyc. Była też formą zagrania na nosie innym krajom, Rosji w szczególności. Trzej mężczyźni zostawili poza tym za sobą napis, iż „przybywają w pokoju dla dobra całej ludzkości”, a cały świat usłyszał słowa mówiące o „małym kroku człowieka i wielkim skoku ludzkości”. Nacisk na reprezentowanie wszystkich ludzi był spory.

Współpraca

Stany Zjednoczone i NASA dotrzymały obietnicy i podzieliły się przywiezionymi z Księżyca próbkami z naukowcami innych krajów, czy to przekazując część z nich do ośrodków badawczych za granicą, czy też zachęcając do badań u siebie. Mimo że trwała wówczas zimna wojna, zaproszenie dotyczyło również Związku Radzieckiego.

Wydawać by się mogło, że zapoczątkowana wtedy forma współpracy międzynarodowej i podpisane umowy załatwią sprawę i do tematu podziału sfery pozaziemskiej nie trzeba będzie wracać. Czas jednak zrewidował te opinie.

Prawnicy kosmiczni poszukiwani

Umowa z 1967 r. przewidywała między innymi, że:

- przestrzeń kosmiczna należy do wszystkich i każdy może ją badać.

- żaden kraj nie może przejmować niczego na własność, a wszelkie działania mają przynosić korzyść całej ludzkości

- broń nuklearna i masowej zagłady jest zakazana na orbicie okołoziemskiej, naturalnych i sztucznych satelitach

- każdy kraj jest odpowiedzialny za zniszczenia dokonane przez należący do niego sprzęt kosmiczny, czy działania jego rządu lub obywateli

Ludzie nigdy na Księżyc nie powrócili, więc nie było okazji, by zawarte w umowie punkty w praktyce przetestować. Nie wiemy też do końca, jakie wyposażenie znajduje się na pokładach okrążających Ziemię satelitów ani nie znamy zawartości wszystkich wynoszonych w kosmos ładunków. Poza tym w ostatnich latach kilka krajów, między innymi Chiny, Indie czy Japonia, zaczęło planować podróż na Księżyc. Kilka prywatnych firm z wielkim kapitałem, choćby amerykańskie Planetary Resources oraz Deep Space Industries, przygotowuje się do wydobycia surowców z asteroidów, planet i innych naturalnych obiektów pozaziemskich.

Eksploracja kosmosu

Główny zapis wspomnianego wcześniej traktatu dotyczy przejmowania terytoriów na własność, czy to poprzez wbijanie flagi lub budowanie tam baz, ale w najmniejszym stopniu nie rozwiązuje problemu komercyjnej eksploracji kosmosu. Kto by zresztą w tamtych czasach o tym myślał?

Dziś temat ten zaprząta uwagę wielu rządów, organizacji i prywatnych inwestorów. Jak dotąd prawnego rozwiązania problemu nie widać, a możliwości techniczne do podjęcia takich działań są już na wyciągnięcie ręki. Obowiązujące prawo można w tym momencie interpretować na dwa sposoby, o których poniżej.

Kopalnia na Księżycu?

Część krajów europejskich oraz Stany Zjednoczone zgadzają się, iż Księżyc oraz różnego rodzaju asteroidy są własnością wszystkich, co oznacza, że każdy kraj oraz reprezentujący je prywatni biznesmeni, posiadający odpowiednie pozwolenia zgodne z obowiązującym Traktatem o Przestrzeni Kosmicznej, mogą wydobywać surowce naturalne, które stają się ich własnością, a obrót nimi podlega rynkowym zasadom. Porównać to można do mórz i oceanów, nie będących własnością żadnego kraju, po których poruszają się odpowiednio licencjonowane kutry i statki rybackie. Ryby złowione na niczyim terenie automatycznie stają się własnością statku, a konkretnie jego właściciela, który może sprzedać je każdemu za dowolną cenę.

Inne kraje, choćby Rosja, Brazylia czy Belgia uważają, że skoro przestrzeń kosmiczna, Księżyc i asteroidy należą do wszystkich, to dotyczy to również wydobytych tam surowców. W związku z tym niezależnie, czy robi to rząd lub prywatna firma, zyski z takiej działalności powinny w określony sposób być dzielone pomiędzy inne kraje, a sam proces skrupulatnie nadzorowany przez niezależne organizacje. W tym przypadku przypomina to prawo regulujące wydobycie surowców z dna morskiego, gdzie część zysków przekazywana jest na międzynarodowe cele.

Choć większość prawników zgadza się, że pierwsza interpretacja obowiązującego prawa jest bardziej logiczna i prostsza w egzekwowaniu, to wcale nie oznacza to, iż do takiego porozumienia dojdzie. Kilka krajów planuje powrót człowieka na księżyc, w związku z czym umowy te muszą być jasne zanim do tego dojdzie. Pozostało nam może kilka lat na uzgodnienie szczegółów. Wszyscy bez wyjątku zgadzają się, że rozpoczęcie eksploatacji złóż na Księżycu przed uzyskaniem kompromisu może nieść bardzo negatywne skutki w przyszłości dla całej ludzkości.

Orbity satelitarne

Nawet jeśli jakiś kraj posiada środki i wiedzę na ten temat, to przed wystrzeleniem satelity musi uzyskać zgodę na umieszczenie go na orbicie od International Telecommunication Union. Wbrew pozorom liczba miejsc jest ograniczona w celu zachowania bezpieczeństwa i technicznej sprawności tych urządzeń. W latach 70. kilka krajów położonych na równiku starało się w ramach tzw. Porozumienia z Bogoty przejąć punkty wyznaczone dla satelitów stacjonarnych znajdujących się nad równikiem, czyli nad tymi krajami, ale przez resztę świata ich zapędy zostały po prostu zignorowane. Postanowiono, iż sprawy te regulować będzie podpisany wcześniej Traktat o Przestrzeni Kosmicznej i powołana do tego agencja międzynarodowa.

Broń w kosmosie

Oficjalnie jej tam nie ma. Wiemy, że w przeszłości próbowano ją umieścić w przestrzeni kosmicznej, choćby w ramach programu „Gwiezdnych Wojen” zapoczątkowanego przez administrację Ronalda Reagana. Projekt ogłoszono w 1983 r. jednak po kilku latach prace zaniechano uznając, iż w ten sposób złamano by zapisy traktatu. Nieoficjalnie powodem przerwania prac był koszt. Trudno powiedzieć, czy do dziś na orbicie wokół Ziemi rzeczywiście nie ma żadnych śmiercionośnych urządzeń. Niepotwierdzone informacje, a właściwie plotki mówią o projektach realizowanych po kryjomu przez USA, Rosję czy Chiny, ale trudno ocenić, jaka jest ich skala, cel i stopień zaawansowania.

Potencjalne bogactwo, czyli Hel 3

Kiedy myślimy o surowcach, jakie ludzkość mogłaby pozyskiwać w kosmosie, zwykle przychodzą nam na myśl powszechnie występujące na Ziemi i w dużych ilościach już wydobywane. To błędne domysły, bo jednym z najcenniejszych jest mało znany na razie pierwiastek hel-3. To krewny znanego gazu utrzymującego w powietrzu baloniki i podwyższającego głos o kilka oktaw, o innej jednak liczbie atomowej, a przede wszystkim niesamowitej wydajności energetycznej. Nazywany przez naukowców pierwiastkiem przyszłości i bardzo przez nich pożądany, na Ziemi występuje rzadko i wykorzystywany jest głównie w czujnikach neutronów, czyli urządzeniach wykrywających promieniowanie. Za jakiś czas ludzkość zmierzy się z problemem braku surowców energetycznych, w związku z czym hel-3 wydaje się doskonałą alternatywą. Zapasy znajdujące się na Księżycu pozwoliłyby na uzyskanie energii dla naszej planety na okres kilkuset lat. Na razie to teoretyczne rozważania, bo wciąż trwają badania tego pierwiastka i wszystkiego na jego temat nie wiemy. To co wiemy sprawia, że coraz więcej krajów myśli o powrocie na Srebrny Glob. 1 tona helu-3 zastępuje 14 ton ropy naftowej, gdy chodzi o wydajność energetyczną, poza tym w procesie rozszczepiania tego pierwiastka nie występuje promieniowanie. W przyszłości mógłby on zastąpić używane obecnie w elektrowniach atomowych materiały.

Wszystko rozbija się o koszt pozyskania księżycowego helu-3, wstępne wyliczenia mówią o setkach miliardów dolarów. To jednak przy dzisiejszych technologiach, które są przecież z roku na rok coraz bardziej zaawansowane. Skoro za kilkanaście lat ludzkość będzie w stanie organizować wycieczki na orbitę okołoziemską, to prywatne firmy będą też w stanie przewozić towary pobrane w przestrzeni kosmicznej. Oczywiście wciąż brzmi to jak scenariusz filmu science-fiction, ale z drugiej strony znacznie bliżej nam do realizacji takiego scenariusza, niż kilkadziesiąt lat temu. Kraje, które uzyskają nie tylko odpowiednie środki, ale przede wszystkim prawo eksploatacji Srebrnego Globu mogą w przyszłości dyktować warunki innym.

Wszystko to jeszcze kilkadziesiąt lat temu wydawało się niemożliwe, dziś powoli staje się rzeczywistością. By uniknąć problemów i konfliktów świat musi porozumieć się w tych sprawach na nowo. Oby z korzyścią dla wszystkich.

na podst.: space.com, salon.com, newsweek.com, wikipedia
Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor