Amerykańskie parki narodowe wchodzą w najgorętszy sezon turystyczny w historii z dramatycznie przerzedzonymi szeregami pracowników. To oznacza, że miliony odwiedzających planujący wypady do parków Yellowstone, Arches czy Grand Canyon mogą spotkać się z długimi kolejkami, zamkniętymi kempingami i przepełnionymi koszami na śmieci.
"To jest kryzys" – ostrzega Don Neubacher, były superintendent Parku Narodowego Yosemite i członek Koalicji na rzecz Ochrony Amerykańskich Parków Narodowych. Organizacja zrzeszająca ponad 4 100 obecnych i byłych pracowników Służby Parków Narodowych alarmuje, że po chaotycznych cięciach i zamrożeniu zatrudnienia jakość obsługi, do której przyzwyczaili się odwiedzający, będzie trudna do zapewnienia.
Problem pojawia się w najgorszym możliwym momencie. W 2024 roku amerykańskie parki narodowe odnotowały rekordową liczbę ponad 331 milionów wizyt rekreacyjnych. Same kalifornijskie parki, takie jak Yosemite, Joshua Tree czy Sequoia, przyciągnęły ponad 12 milionów turystów. Tymczasem zatrudnienie nie nadąża za rosnącą popularnością tych miejsc.
Sytuacja jest szczególnie dramatyczna w kontekście bezpieczeństwa
Strażnicy parkowi często stanowią pierwszą linię obrony w akcjach ratunkowych i innych sytuacjach awaryjnych, a także dbają o utrzymanie szlaków i dróg w bezpiecznym stanie. Przy zmniejszonej liczbie personelu eksperci ostrzegają przed źle utrzymywaną i potencjalnie niebezpieczną infrastrukturą oraz powolnymi czasami reakcji w operacjach ratunkowych.
"Słaba obsługa turystów nie tylko nie wypełnia misji Służby Parków Narodowych, ale zagrozi ochronie tych miejsc w przyszłości" – podkreśla Russell Galipeau, były superintendent Parku Narodowego Channel Islands.
Między 2010 rokiem a styczniem 2025 liczba pracowników w parkach spadła o 20 procent, a od stycznia – o kolejne 13 procent. Z obiecanych 7 700 pracowników sezonowych udało się zatrudnić jedynie około 3 000 osób. Główną przyczyną tej sytuacji jest rozporządzenie prezydenckie wprowadzające zamrożenie zatrudnienia w agencjach federalnych.
"Wchodzimy właśnie w najintensywniejszy okres odwiedzin w parkach narodowych, a nie mamy odpowiedniej liczby pracowników sezonowych" – ostrzega Kristen Brengel ze stowarzyszenia National Parks Conservation Association.
Kolejnym ciosem był projekt budżetowy uchwalony w maju przez Izbę Reprezentantów, który zakłada likwidację finansowania Parków Narodowych pochodzącego z federalnej Ustawy o Redukcji Inflacji. Wśród proponowanych cięć znalazło się 267 milionów dolarów przeznaczonych na potrzeby kadrowe i ochronę środowiska.
Eksperci ostrzegają również przed zwiększonym ryzykiem pożarów, szczególnie w Kalifornii, gdzie wysokie temperatury i skrajnie suche warunki tworzą wybuchową mieszankę. "Wycięcie federalnej siły roboczej oznacza, że jest mniej pracowników Służby Parków Narodowych usuwających gatunki inwazyjne i redukujących ryzyko pożarów" – alarmuje koalicja.
Dramatyczność sytuacji najlepiej ilustruje anonimowa wypowiedź byłego pracownika parków, opublikowana na portalu Reddit. "Parki były już w krytycznym punkcie, zanim Donald Trump zdecydował się zwolnić ogromną liczbę personelu" – pisze. Były pracownik opisuje, jak obserwował topnienie "wiecznych" czap lodowych na szczytach w rejonie Yosemite czy śmieci wyrzucane codziennie na brzeg w Parku Narodowym Olympic. "Nie ma już wystarczającej liczby pracowników, by chronić dziką przyrodę. Nie ma nikogo, kto powstrzymałby turystów przed spadnięciem z wodospadów czy zgubieniem się w głuszy. Nie ma już programów uczących nieuświadomionych ludzi, jak zachowywać się w dzikich obszarach" – ostrzega. Jego werdykt jest bezwzględny: "Nie obchodzi mnie, czy masz najlepsze intencje na świecie – jeśli odwiedzasz park w tym momencie, szkodzisz mu. Parki powinny zostać natychmiast zamknięte".
W odpowiedzi na krytykę sekretarz spraw wewnętrznych Doug Burgum wydał w kwietniu zarządzenie, aby parki "pozostały otwarte i dostępne". Jednak obrońcy parków krytykują ten ruch jako sprzeczny i niemożliwy do wdrożenia przy obecnych redukcjach siły roboczej.
Departament Spraw Wewnętrznych broni się, twierdząc, że przegląd potrzeb kadrowych jest normalną praktyką i że "to lato nie będzie różnić się od innych lat". Jednak eksperci nie są przekonani.
"Nie ma znaczenia, czy jesteś republikaninem czy demokratą, Amerykanie kochają swoje parki narodowe" – mówi Galipeau. "Mamy zarządzać tymi miejscami dla przyszłych pokoleń. Wasze dzieci i ich wnuki powinny tworzyć wspomnienia odwiedzając nasze parki. Ale teraz ta przyszłość jest zagrożona".