W połowie lat 70. życie w Stanach Zjednoczonych wydawało się prostsze. „Amerykański sen” był wciąż w zasięgu ręki, a wejście w dorosłość można było opisać czterema podstawowymi krokami: wyprowadzką z domu rodziców, zdobyciem pracy, zawarciem małżeństwa i posiadaniem dzieci. Jak pokazują nowe dane Biura Spisu Powszechnego USA, dziś droga do tych kamieni milowych wygląda znacznie trudniej niż pół wieku temu.
Od połowy lat 70. do dziś
W 1975 roku niemal połowa Amerykanów w wieku od 25 do 34 lat osiągała wszystkie cztery etapy dorosłości. Obecnie – po pięćdziesięciu latach – ten odsetek spadł do mniej niż jednej czwartej. Jeszcze bardziej wyraźny jest spadek w grupie osób, które łączyły trzy elementy: mieszkanie poza domem rodziców, małżeństwo i dzieci. W latach 70. taką sytuację deklarowało około 22 procent młodych dorosłych. Ta grupa dorosłych składała się głównie z kobiet, najprawdopodobniej dlatego, że częściej zostawały w domu z dziećmi. Dziś to zaledwie 8 procent.
Współcześnie prawie wszystkie najczęściej spotykane ścieżki dorosłości obejmują pracę zawodową. Najliczniejsza grupa – około 28 procent osób w wieku 25–34 lata – łączy zatrudnienie z wyprowadzką od rodziców. Na drugim miejscu plasują się ci, którzy zrealizowali wszystkie cztery tradycyjne kamienie milowe, lecz to zaledwie 21 procent – mniej niż połowa tego, co w 1975 roku.
Pewną ciągłość zachowuje kombinacja: małżeństwo, mieszkanie na własną rękę i praca. W latach 70. dotyczyło to 15 procent młodych dorosłych, a dziś odsetek ten wynosi około 14 procent. Coraz częściej pojawia się także grupa osób, które jedynie pracują – obecnie to 9 procent, podczas gdy pół wieku temu zaledwie 3 procent. Odsetek osób mieszkających z dala od rodziców, pracujących i z dziećmi, wynosi 8%, co stanowi znaczny spadek w porównaniu z 22%.
Gospodarka i nowe priorytety
Autorzy raportu zwracają uwagę, że przyczyny tych zmian leżą przede wszystkim w czynnikach ekonomicznych. Wysokie koszty życia i brak poczucia stabilności finansowej sprawiają, że młodzi dorośli dłużej mieszkają z rodzicami, a małżeństwo i dzieci odkładają na później. Wskazują na to także inne badania: rodzina czteroosobowa z dochodem poniżej 200 tysięcy dolarów rocznie może dziś komfortowo żyć jedynie w siedmiu stanach. Z kolei przy wkładzie własnym na poziomie 10 procent, zakup domu możliwy jest tylko w kilkunastu największych metropoliach. Coraz więcej gospodarstw domowych nie osiąga też progu uznawanego za klasę średnią.
Zmienia się także podejście kulturowe – coraz mniej osób uważa, że posiadanie dzieci jest warunkiem dorosłości.
Na ścieżkę dorosłości wpływa również edukacja. Uczelnie wyższe przyciągają dziś więcej młodych ludzi niż pół wieku temu, a studiowanie często trwa dłużej niż tradycyjne cztery lata. To sprawia, że decyzje o założeniu rodziny czy kupnie własnego mieszkania odkładane są jeszcze bardziej.
Dorosłość w nowym wydaniu
Wszystko to prowadzi do wniosku, że definicja dorosłości w USA zmienia się. O ile w 1975 roku niemal naturalne było, że trzydziestolatek miał już dom, małżonka i dzieci, o tyle dziś najczęściej dorosłość utożsamiana jest z samodzielnością finansową i pracą zawodową. Tradycyjne cztery kamienie milowe pozostają ważne, ale coraz rzadziej osiągane są jednocześnie.