31 lipca 2016

Udostępnij znajomym:

Administracja gubernatora Bruce'a Raunera przyznała pod koniec ubiegłego roku ulgi podatkowe na sumę $15.9 mln producentom popularnego serialu telewizyjnego "Chicago Fire", ale urzędnicy nie są w stanie przedstawić nazwisk mieszkańców Illinois i przedsiębiorstw, które zostały zatrudnione przy show.

Dziennik "Chicago-Sun Times" opisując sprawę zastanawia się, kto oprócz producentów skorzystał na serialu i na jakiej podstawie stan przyznał ulgi podatkowe.

W ubiegłym roku administracja stanowa ujawniła nazwiska pracowników i kwoty zapłacone przez producentów "Chicago Fire" aktorom, statystom i firmom, które pracowały przy powstaniu pilotażowego odcinka w 2012 roku.

Dowiedzieć się można było, że $215,161 zarobiło studio filmowe Cinespace Chicago Film Studios, $6,200 otrzymał chicagowski departament straży pożarnej za wynajęcie sprzętu przeciwpożarowego, a w sklepie Nordstrom zapłacono $272 za dwie pary butów dla jednej z aktorek.

Wśród wydatków na odcinek pilotażowy "Chicago Fire" znalazło się wynagrodzenie w wysokości $57,810 dla Williama T. Hogana III, syna byłego szefa związków zawodowych Teamsters Local 714, który w serialu wystąpił jako kierowca. 

Producenci serialu o chicagowskich strażakach pierwszą ulgę podatkową w wysokości $1.6 mln od stanu Illinois otrzymali w 2013 roku.

NBCUniversal Media, kompania która produkuje serial, teraz odmówiła upublicznienia wydatków, powołując się na "tajemnice handlowe", zgodnie z umową zawartą z biurem gubernatora, o czym powiadomiono w liści wysłanym 8 lipca do biura prokurator stanu Illinois Lisy Madigan po tym, jak o ujawnienie informacji zwrócił się dziennik "Chicago Sun Times".

Gazeta podkreśla, że bez udostępnienia takich informacji "niemożliwe jest, aby opinia publiczna mogła ocenić, czy przyznanie ulg podatkowych filmowcom było uzasadnione".

Do tej pory stan przyznał "Chicago Fire" kredyt podatkowy na $17.4 mln na 24 odcinki wyprodukowane w pierwszym sezonie serialu. Nie przyznano żadnych ulg po kolejnych sezonach. Kredytów podatkowych stan nie przyznał siostrzanym serialom - "Chicago PD" i "Chicago Med".

Dzięki zainteresowaniu producentów filmowych Illinois, głównie Chicago, do stanowej kasy wpłynęło $330 milionów w 2015 roku, o 18 procent więcej niż we wcześniejszych latach. Ale podatnicy stracili miliony dolarów na ulgach podatkowych oferowanych filmowcom. Czy zatem warto stawiać na przemysł filmowy?

Od 2008 roku, kiedy wprowadzono program kredytów podatkowych dla filmowców (Illinois Film Production Services Tax Credit), stan przyznał 1,095 ulg podatkowych filmom, serialom telewizyjnym i kampaniom reklamowym na sumę $268 milionów.

Z ulgi podatkowej dla filmowców skorzystać można w ciągu pięciu lat. Biuro zajmujące się rozpatrywaniem wniosków o tzw. movie tax break ma pełne ręce roboty, bo zainteresowanie programem Illinois Film Production Services Tax Credit jest bardzo duże.

Program ulg podatkowych dla filmowców wprowadzono w 2008 roku za rządów gubernatora Roda Blagojevicha. Jego następca Pat Quinn także go kontynuował. Program (film tax credit) wygaśnie w 2021 roku, chyba że ustawodawcy go przedłużą.

W ramach programu o 30-procentową ulgę podatkową ubiegać się mogą producenci filmów, którzy wydadzą w Illinois co najmniej $100,000. W przypadku seriali telewizyjnych jest to $50,000. Stan Illinois oferuje także 15-procentową ulgę podatkową producentom, którzy dadzą zatrudnienie mieszkańcom na terenach z bezrobociem powyżej 13.8 procent.

Producenci seriali telewizyjnych muszą złożyć wniosek o ulgę w ciągu pięciu dni po rozpoczęciu zdjęć. Muszą w nim znaleźć się informacje dotyczące budżetu produkcji i tego, ile zostanie wydane w Illinois.

Producenci mają dwa lata na udokumentowanie swoich wydatków w Illinois. Przeważnie są to studia filmowe spoza Illinois i nie płacą u nas podatku, dlatego powszechna jest praktyka sprzedawania ulg podatkowych innym firmom rozliczających się z fiskusem w naszym stanie.

Na przykład producent programu “Judge Mathis” AND Syndicated Productions Inc. z Kalifornii w 2010 roku otrzymał ulgę podatkową w wysokość $1.9 mln, którą sprzedał Bank of America do wykorzystanie w pięciu latach. Stanowe biuro ds. produkcji filmowych oferuje nawet listę brokerów, którzy pomagają filmowcom w sprzedaży ulg podatkowych.

Illinois nie jest jedyne, bo podobne ulgi podatkowe filmowcom oferuje 38 innych stanów. Konkurencja jest więc duża.

Kalifornia na przykład wprowadza nawet 20-procentowe ulgi podatkowe dla producentów seriali telewizyjnych, którzy przeniosą się tam z innych stanów. Z oferty skorzystał FX Networks, który produkcję popularnego serialu “American Horror Story” przeniósł z Luizjany do Kalifornii.

Pojawiła się jeszcze konkurencja spoza USA - Kanada i czy inne kraje, które także chcą zdobyć amerykańskich producentów filmowych kusząc ich różnymi finansowymi udogodnieniami.

Z jednej strony filmowe produkcje kreują nowe miejsca pracy, przynoszą rozgłos, ale z drugiej musimy pamiętać, że nie rozwiązuje to problemów stanu. Taka inwestycja jest tymczasowa, podobnie jak w przypadku projektów budowlanych. Wraz z ich zakończeniem wielu ludzi traci pracę.

Mieszkańcy Illinois coraz częściej myślą o aktorskiej karierze. Teraz, by pojawić się na planie filmowym wcale nie trzeba wyjeżdżać już do odległej Kalifornii. W końcu Chicago zostało okrzyknięte przez media Hollywood nad jeziorem Michigan.

Lista filmów nakręconych w Chicago od 1896 do 2014 roku jest naprawdę imponująca. Bywały lata, w których w naszym mieście powstało nawet 30 filmów - od  wielkiej kinowej produkcji "Transformers", po popularny serial o chicagowskich strażakach "Chicago Fire". Ostatnio do tej listy dołączył jeszcze "Empire". I chociaż gwiazdy są nadal hollywoodzkie, to istnieje szansa, by pojawić się u ich boku i zaistnieć na małym ekranie.

Przeważnie producenci poszukują u nas na miejscu statystów albo osób do mniejszych ról. Chętnych nie brakuje. Do ogłaszanych co jakiś czas castingów ustawiają się długie kolejki chętnych.

Tak duże zainteresowanie aktorską karierą zaczynają wykorzystywać ludzie z tzw. branży. W Chicago prawdziwy boom przeżywają studia oferujące kursy aktorstwa i przygotowują do castingu.

"Przez lata ludzie nawet nie myśleli o realizacji marzeń o aktorstwie, ponieważ wydawało im się to tak nierealne, ale teraz przy tak wielu produkcjach telewizyjnych wokół nich, zaczynają zdawać sobie sprawę, że to naprawdę jest możliwe, że mogą w ten sposób zarabiać na życie" - powiedział Andrew Gallant współwłaściciel Green Shirt Studio.

Około roku temu jego studio mieściło się w małym magazynie w Ravenswood. Razem z żoną uczyli podstaw aktorstwa nielicznych chętnych. Klasa podstawowa miała przeważnie około 10 uczniów. Im była bardziej zaawansowała, tym mniej było w niej osób.

Ale po roku, po przeprowadzce do większego budynku przy 4407 N. Clark w dzielnicy Uptown, liczba uczniów w klasach wzrosła o 25 procent.

Właściciel aktorskiego studia Green Shirt nie ma wątpliwości, że jego biznes rozkręcił się dzięki temu, że w Chicago produkuje się coraz więcej seriali telewizyjnych i filmów. A na naukę aktorstwa nigdy nie jest za późno. Andrew Gallant wspomina, że w jednej z pierwszych klas znalazła się bardzo utalentowana aktorka w wieku… 70 lat.  

JT

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor