Sojusz transatlantycki, który od niemal osiemdziesięciu lat zapewniał Europie pokój i stabilność, przechodzi poważny kryzys. Relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Europą wielokrotnie napotykały trudne momenty – od sprzeciwu europejskich mocarstw wobec inwazji USA na Irak w 2003 roku po krytyczne uwagi prezydenta Baracka Obamy dotyczące finansowego zaangażowania partnerów NATO. Jednak obecne napięcia wydają się znacznie poważniejsze.
USA dystansują się od Europy
Wystąpienia wysokich rangą urzędników administracji USA na ubiegłotygodniowym spotkaniu z europejskimi liderami nie pozostawiły wątpliwości – Amerykanie coraz bardziej kwestionują wspólne wartości, które dotąd stanowiły fundament sojuszu. Wiceprezydent JD Vance, podczas swojej wizyty w Niemczech, otwarcie skrytykował europejskie elity za rzekome oderwanie od problemów zwykłych obywateli i niewystarczające uwzględnienie postulatów ugrupowań skrajnie prawicowych.
Minister obrony USA, Pete Hegseth, poszedł jeszcze dalej, ogłaszając, że Stany Zjednoczone nie mogą już być traktowane jako gwarant europejskiego bezpieczeństwa. Zapowiedział też, że rozmowy na temat przyszłości Ukrainy odbywać się będą bez udziału przedstawicieli Europy czy samego Kijowa – wyłącznie pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą, i to na neutralnym gruncie w Arabii Saudyjskiej.
Zwrot Trumpa w kierunku Rosji
Gdy w Arabii Saudyjskiej rozpoczęły się wspomniane rozmowy, prezydent Trump jasno dał do zrozumienia, że era izolacji Rosji dobiegła końca, sugerując jednocześnie, że to Ukraina ponosi winę za własną inwazję.
Ponadto określił prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego mianem "dyktatora" i ostrzegł, że "lepiej niech się pospieszy, bo inaczej nie będzie miał kraju", mając prawdopodobnie na myśli ustąpienie ze stanowiska.
Dodał, że Zełenski, którego określił jako "umiarkowanie udanego komika", "namówił Stany Zjednoczone Ameryki do wydania 350 miliardów dolarów na wojnę, której nie można było wygrać" i uważa również, że Ukraina jest winna USA 500 miliardów dolarów w postaci rzadkich metali za dotychczasową pomoc, mimo że dane samego Departamentu Stanu wskazują na kwotę 60 miliardów w postaci pomocy militarnej i 31 miliardów w postaci pomocy finansowej przekazane dotąd Ukrainie.
"Ta wojna jest o wiele ważniejsza dla Europy niż dla nas - mamy wielki, piękny ocean jako barierę... [Zełenski] odmawia przeprowadzenia wyborów, ma bardzo niskie notowania na Ukrainie, a jedyne, w czym był dobry, to granie Bidenem 'jak na skrzypcach'" - napisał Trump.
Przemawiając wcześniej w środę w Kijowie, Zełenski skrytykował Trumpa za rozpowszechnianie "wielu dezinformacji pochodzących z Rosji".
Trump zasygnalizował gotowość do porzucenia amerykańskich sojuszników na rzecz wspólnych działań z prezydentem Władimirem Putinem.
Według Trumpa, to nie Rosja ponosi odpowiedzialność za wojnę, która zdziesiątkowała jej sąsiada. W wypowiedziach Trumpa dla reporterów we wtorek na temat konfliktu, można było usłyszeć wersję zdarzeń, która nie ma wiele wspólnego z rzeczywistymi wydarzeniami w Ukrainie i z pewnością nigdy nie zostałaby wypowiedziana przez żadnego innego amerykańskiego prezydenta z którejkolwiek partii – komentuje The New York Times.
"To haniebne odwrócenie 80 lat amerykańskiej polityki zagranicznej" - skomentowała Kori Schake, dyrektor studiów nad polityką zagraniczną i obronną w American Enterprise Institute, która była doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta George'a W. Busha.
Europejscy przywódcy z rosnącym niepokojem obserwują nowy kierunek amerykańskiej polityki. Ian Bond, zastępca dyrektora Center for European Reform w Londynie, napisał w mediach społecznościowych: "To jedne z najbardziej haniebnych komentarzy wypowiedzianych przez prezydenta za mojego życia. Trump staje po stronie agresora, obwiniając ofiarę. Na Kremlu muszą skakać z radości".
Trump wyraził przekonanie, że konflikt mógłby zostać rozwiązany już wcześniej, mówiąc: "Mogłem zawrzeć umowę dla Ukrainy, która dałaby im prawie całe terytorium" - nie wyjaśniając jednak, dlaczego nie próbował negocjować pokoju, gdy był u władzy.
Ian Bremmer, prezydent Eurasia Group, międzynarodowej firmy konsultingowej, podsumował sytuację: "Na razie Europejczycy postrzegają to jako normalizację stosunków Trumpa z Rosją, podczas gdy sojuszników, Europejczyków, traktuje jako niewiarygodnych. Wspieranie AfD, którą niemieccy przywódcy uważają za partię neonazistowską, sprawia, że Trump wygląda jak przeciwnik największej gospodarki Europy. To nadzwyczajna zmiana".
Rosja dostanie wszystko, czego chce?
Ustępstwa, które Trump i jego zespół sugerują, brzmią jak lista życzeń Kremla: Rosja zachowuje całe ukraińskie terytorium, które nielegalnie zajęła siłą, Stany Zjednoczone nie udzielą Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, nie mówiąc już o przyjęciu do NATO, a sankcje zostaną zniesione. Prezydent zasugerował nawet ponowne przyjęcie Rosji do grupy G7, z której została wydalona po pierwotnej inwazji na Ukrainę w 2014 roku.
Zdaniem ekspertów, ta radykalna zmiana w amerykańskiej polityce zagranicznej może fundamentalnie zmienić układ sił w Europie i na świecie, stawiając pod znakiem zapytania przyszłość euroatlantyckiego systemu bezpieczeństwa budowanego od zakończenia II wojny światowej.
Prezydent Rosji powiedział wcześniej w środę, że "wysoko ceni" rozmowy amerykańsko-rosyjskie w Arabii Saudyjskiej, które, jak stwierdził, "uczyniły pierwszy krok do wznowienia naszej pracy nad wszelkiego rodzaju kwestiami będącymi przedmiotem wspólnego zainteresowania".
"Amerykańscy negocjatorzy byli zupełnie inni - byli otwarci na proces negocjacyjny bez żadnych uprzedzeń czy osądów o tym, co zostało zrobione w przeszłości. Zamierzają współpracować” – stwierdził Putin.
Powiedział też, że Rosja nie będzie "spekulować" na temat stosunków amerykańsko-europejskich, ale stwierdził, że przywódcy UE "obrazili" Trumpa podczas jego kampanii wyborczej i że "sami są winni temu, co się dzieje". Stwierdził, że spotkałby się z Trumpem "z przyjemnością".
Kontrowersyjna interwencja w niemieckie wybory
Wielkie oburzenie w Europie wywołała również decyzja wiceprezydenta Vance’a, który zamiast spotkać się z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, wybrał rozmowy z Alice Weidel, współprzewodniczącą skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Niemieccy politycy odebrali to jako jawne mieszanie się USA w ich politykę wewnętrzną tuż przed wyborami parlamentarnymi.
„To wyraźne opowiedzenie się po stronie opozycji przez amerykańskiego wiceprezydenta. Coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzyło” – skomentował Jeffrey Rathke z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Jego zdaniem, administracja Trumpa nie tylko ingeruje w europejską scenę polityczną, ale również stara się przejąć rolę lidera dla populistycznych, prawicowych ruchów na Starym Kontynencie.
Czy NATO przetrwa podziały?
Coraz większe rozbieżności w rozumieniu demokratycznych wartości mogą mieć długofalowe konsekwencje. Eksperci ostrzegają, że sojusz NATO, oparty na idei wspólnej obrony, może stać się jedynie relacją transakcyjną, pozbawioną głębszej wspólnoty celów.
„Nie trzeba mieć identycznych systemów politycznych, by wspólnie się bronić, ale bez zbieżnych wartości NATO może stracić swój sens” – ostrzega Sven Biscop z Egmont Institute w Brukseli.
Jednym z możliwych skutków obecnych napięć może być wzmożona dyskusja o europejskiej autonomii strategicznej i konieczności uniezależnienia się od amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Jednak bez wypracowania nowych zasad współpracy przyszłość tego historycznego sojuszu pozostaje niepewna.
na podst. nyt, ft.com, newsnation
rj