----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

24 lipca 2025

Udostępnij znajomym:

W XIX wieku otyłość była w Stanach Zjednoczonych zjawiskiem praktycznie nieznanym. Dziś, po stu kilkudziesięciu latach, stała się normą – nie tylko w USA, ale też w większości krajów uprzemysłowionych. A jednak wciąż są społeczności, w których występuje bardzo rzadko. Należą do nich między innymi Hadza – tradycyjni łowcy-zbieracze z Tanzanii.

Co zatem się zmieniło? Często powtarzana odpowiedź brzmi: współczesne społeczeństwo prowadzi siedzący tryb życia, jest mniej aktywne fizycznie, przez co zużywa mniej energii, a nadmiar kalorii odkłada się w postaci tłuszczu. To logiczne – ale jak pokazują najnowsze badania, niekoniecznie prawdziwe.

Nowa analiza opublikowana w prestiżowym czasopiśmie PNAS stawia pod znakiem zapytania to popularne przekonanie. Jej autor, profesor Herman Pontzer z Uniwersytetu Duke, wspólnie z międzynarodowym zespołem badaczy porównał całkowite dzienne zużycie kalorii wśród ludzi z 34 różnych krajów i kultur. W badaniu ujęto zarówno osoby prowadzące bardzo aktywny tryb życia, jak Hadza, jak i mieszkańców Europy czy USA, gdzie otyłość jest powszechna.

Wynik? Zdumiewający. „Okazało się, że całkowita liczba kalorii spalanych w ciągu dnia jest zaskakująco podobna, mimo drastycznie różnych poziomów aktywności fizycznej” – mówi Pontzer.

Innymi słowy, nie spalamy dziś znacząco mniej kalorii niż nasi przodkowie – choć siedzimy znacznie więcej. Odkrycie to dostarcza mocnych dowodów na to, że dieta – a nie brak aktywności fizycznej – jest głównym czynnikiem wzrostu masy ciała i otyłości we współczesnym świecie.

Różne poziomy aktywności, takie samo spalanie kalorii

Badanie objęło ponad 4 200 dorosłych osób. Każdemu uczestnikowi podano specjalną wodę z izotopami, które można potem dokładnie zmierzyć w moczu. Dzięki temu naukowcy mogli ustalić, ile energii dana osoba zużywa – nie tylko na ruch, ale też na wszystkie procesy metaboliczne niezbędne do życia, jak praca serca czy funkcjonowanie układu nerwowego.

„To pozwala nam uzyskać naprawdę dokładny pomiar tego, ile kalorii ludzie spalają dziennie w ciągu około tygodnia” – mówi Pontzer.

Po uwzględnieniu różnic w masie ciała okazało się, że osoby z krajów o wyższych wskaźnikach otyłości spalają jedynie nieznacznie mniej kalorii niż te z regionów, gdzie otyłość występuje rzadko. Te niewielkie różnice nie tłumaczą jednak dużych rozbieżności w częstości występowania otyłości.

To może wydawać się nielogiczne – w końcu trudno uwierzyć, że zbieracz jagód w Afryce spala dziennie tyle samo, co urzędnik przy komputerze. Ale Pontzer przypomina, że organizm ludzki potrafi bardzo precyzyjnie zarządzać energią. Jeśli więcej zużywamy na ćwiczenia, ciało może kompensować to, oszczędzając na innych procesach – choćby obniżając intensywność reakcji immunologicznych czy funkcji hormonalnych.

„Organizm adaptuje się i stara się utrzymać spalanie kalorii w dość wąskim zakresie” – wyjaśnia naukowiec. – „To dlatego, mimo większego wysiłku fizycznego, niekoniecznie spalamy ogólnie więcej”.

Skoro nie ruch, to co?

Nowe odkrycia mają ogromne implikacje dla otyłości. Jeśli różnice w spalaniu kalorii nie wyjaśniają, dlaczego w niektórych krajach wskaźniki otyłości są wyższe niż w innych, to musi chodzić o coś innego. „A tym czynnikiem jest dieta” – komentuje dr Deirdre Tobias, epidemiolożka z Brigham and Women’s Hospital i Harvardu, niezwiązana z pracą Pontzera, która pochwaliła projekt nowego badania.

Z tą opinią zgadza się dr Dariush Mozaffarian z Tufts University, dyrektor instytutu Food is Medicine. „To w stu procentach kwestia diety” – mówi. „Pytanie tylko: co konkretnie w naszej diecie się zmieniło?”.

Odpowiedź wydaje się oczywista – w ciągu ostatnich dekad nasz jadłospis zdominowały produkty ultraprzetworzone. Są tanie, łatwo dostępne i mocno uzależniające. W podgrupie danych, które analizował zespół Pontzera, wykazano wyraźną zależność: im większy udział takich produktów w diecie, tym wyższy poziom tkanki tłuszczowej i częstsza otyłość.

„Od lat Amerykanom wmawia się, że są leniwi, że nie ćwiczą i dlatego tyją” – mówi Mozaffarian. „Tymczasem sprawa jest znacznie bardziej złożona. To nie nasz brak dyscypliny, ale biologia i to, co wkładamy do ust, grają tu pierwsze skrzypce”.

Ruch wciąż ważny – ale nie rozwiąże wszystkich problemów

Nie oznacza to oczywiście, że ćwiczenia fizyczne są zbędne. Ruch ma ogromne znaczenie dla zdrowia psychicznego, krążenia, pracy mózgu czy jakości snu. Ale nie powinniśmy traktować go jako głównego oręża w walce z nadwagą.

„Nie da się uciec od złej diety” – mówi Pontzer. „Jeśli chcemy poważnie podejść do problemu otyłości, musimy zmienić przekaz. Nie chodzi o to, by więcej biegać, tylko by inaczej jeść”.

Zamiast stawiać na liczenie kalorii spalonych na siłowni, powinniśmy skupić się na tym, co jemy: na jakości, stopniu przetworzenia, zawartości cukru i błonnika. Współczesne badania nie pozostawiają złudzeń – to talerz, a nie bieżnia, decyduje o tym, jak wygląda nasze ciało.

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor