----- Reklama -----

LECH WALESA

16 czerwca 2025

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Antyamerykańskie protesty w Teheranie w 2018 r.

Po kilku dniach intensywnych walk i ofiarach śmiertelnych po obu stronach, pytanie o amerykańskie zaangażowanie staje się coraz bardziej palące.

Prezydent Donald Trump znalazł się w trudnej sytuacji. Jeszcze w kwietniu odradzał Izraelowi przeprowadzenie ataku na Iran, koncentrując się na negocjacjach dotyczących nowego porozumienia nuklearnego z Teheranem. Tuż przed rozpoczęciem izraelskiej operacji Trump nadal opowiadał się za rozwiązaniem dyplomatycznym, mówiąc, że "wolałby, żeby [Izraelczycy- dop. red.] nie wchodzili, żeby tego nie zepsuć".

Gdy jednak negocjacje załamały się, a izraelska operacja okazała się początkowo skuteczna, Trump zmienił ton. W piątek rano prezydent pochwalił się, że ostrzegał irańskich przywódców przed konsekwencjami, dodając, że "Stany Zjednoczone produkują najlepszy i najbardziej śmiercionośny sprzęt wojskowy na świecie, a Izrael ma go dużo".

Eskalacja wymusza decyzje

Eksperci ostrzegają, że przedłużający się konflikt może zmusić Stany Zjednoczone do bardziej aktywnego zaangażowania. Jak zauważa Raphael Cohen z RAND Corporation:

"To dopiero pierwsze dni. W dniu 20., 40., 60., gdy wszystko się przeciągnie, a zapasy się wyczerpią, wtedy zobaczymy, w jakim stopniu Izrael potrzebuje Stanów Zjednoczonych".

Irańska odpowiedź była natychmiastowa i brutalna. Po pierwszych atakach Iran wystrzelił ponad 100 dronów w kierunku Izraela, a następnie serię pocisków balistycznych na Tel Awiw. Mimo że większość została przechwycona, intensywność ostrzałów wzrasta z każdym dniem.

Ryzyko dla amerykańskich interesów

Rosnąca liczba ofiar - szczególnie po stronie irańskiej - zwiększa presję na ajatollaha Alego Chameneia, by odpowiedział w sposób, który przywróci wiarygodność reżimu. Jak ostrzega Alex Vatanka z Middle East Institute: "Dla najwyższego przywódcy to kwestia osobista. Jak ma z tego wybrnąć bez całkowitego upokorzenia?"

Administracja Trumpa już podjęła środki ostrożności, częściowo ewakuując ambasadę w Bagdadzie i zezwalając na wyjazd personelu z innych placówek w regionie. Steve Witkoff, wysłannik Trumpa na Bliski Wschód, ostrzegł senatorów, że irańska odpowiedź może spowodować "masowe ofiary".

Dylemat  Białego Domu

Donald Trump, który podczas pierwszej kadencji nakazał zabicie irańskiego generała Qassema Soleimaniego, ale też odwołał planowany atak na Iran z powodu obaw o eskalację, stoi teraz przed podobnym dylematem. W jego obecnej administracji mają głos osoby niebędące zwolennikami zdecydowanych działań wobec Iranu, jak wiceprezydent JD Vance, który ostrzegał przed pozwoleniem Izraelowi na wciągnięcie USA w wojnę, którą nazywał scenariuszem mogącym "przerodzić się w III wojnę światową".

Po kilku dniach wzajemnych ostrzałów, które pochłonęły już kilkadziesiąt istnień ludzkich, w większości po irańskiej stronie, zdanie wypowiedziane przez izraelskiego eksperta Nimroda Novika staje się coraz bardziej aktualne: "Im lepiej wygląda operacja, tym bardziej Trump chce ją sobie przypisać".

Ważne pytanie brzmi: jak długo Stany Zjednoczone pozostaną na uboczu konfliktu, który z każdym dniem pochłania coraz więcej ofiar i grozi destabilizacją całego regionu? Odpowiedź może zadecydować nie tylko o losach Bliskiego Wschodu, ale i o globalnym bezpieczeństwie.

Relacje między Iranem a USA

Pozostają one głęboko napięte, mimo że 12 kwietnia 2025 roku oba kraje rozpoczęły serię negocjacji mających na celu osiągnięcie nuklearnego porozumienia pokojowego. Oba państwa nie utrzymują formalnych stosunków dyplomatycznych od 7 kwietnia 1980 roku, co znacznie komplikuje wszelkie próby porozumienia.

Iran wyraźnie nie wierzy amerykańskim zapewnieniom o braku zaangażowania w izraelskie ataki. Irańscy przywódcy otwarcie kwestionują deklaracje Waszyngtonu o niemieszaniu się w operację, co widać w ich groźbach odwetu wobec amerykańskich celów w regionie. Najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei ostrzegł, że każdy amerykański atak na jego kraj spowoduje "silny odwetowy cios".

Paradoksalnie, obecny konflikt może zarówno pogrzebać nadzieje na porozumienie nuklearne, jak i zmusić obie strony do poszukiwania dyplomatycznego wyjścia z kryzysu. Iran znajduje się pod presją nie tylko militarną, ale także ekonomiczną, co może skłaniać do negocjacji.

Nadzieje na zmianę reżimu w Iranie

W niedzielę premier Netanyahu zasugerował w wywiadzie dla Fox News, że izraelska operacja "z pewnością może" doprowadzić do zmiany reżimu w Iranie. Twierdził, że tamtejszy rząd jest "bardzo słaby", a "80% ludzi wyrzuciłoby tych teologicznych bandytów".

Jednak eksperci ostrzegają, że Netanyahu może błędnie odczytywać nastroje irańskiego społeczeństwa. Arash Azizi, autor książki "What Iranians Want", zauważa, że irańscy aktywiści "wiedzą, że ich wartości mają niewiele wspólnego z ludźmi takimi jak Netanyahu". Lokalni dziennikarze z Teheranu potwierdzają, że ludzie skupiają się teraz na przetrwaniu bombardowań, a nie na politycznych przemianach. "Ci, którzy są przerażeni pod spadającymi pociskami, próbując chronić swoje dzieci i bliskich, nie mają psychicznej ani praktycznej zdolności do 'wyjścia na ulice'", relacjonuje jeden z nich.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor