Wizyta burmistrz-elekt Lori Lightfoot w Waszyngtonie w ubiegłym tygodniu (w dniach od 7-9 maja) spotkała się z nienajlepszym odbiorem chicagowskich radnych. Co ona tam robi, skoro nie przedstawiła jeszcze swoich planów Radzie Miasta? - pytali.
Wraz z inauguracją, która ma się odbyć w przyszłym tygodniu, nowy burmistrz rozpocznie pracę z radnymi. Tymczasem od wygrania drugiej tury wyborów 2 kwietnia, w której zdecydowanie pokonała przewodniczącą powiatu Cook Toni Preckwinkle, Lightfoot - ku zdziwieniu wielu - nie nawiązywała kontaktów z radnymi.
„Nie powinna być w tej chwili w Waszyngtonie, nie mówiąc już o spędzonych tam trzech dniach” - powiedział dziennikowi “Chicago Tribune” jeden z długoletnich radnych, który pozostał anonimowy, aby uniknąć publicznego starcia z przyszłym burmistrzem. “Zamiast w Białym Domu Trumpa i na Kapitolu powinna być tutaj, spędzać więcej czasu, docierając do radnych”.
Zdaniem rozmówcy gazety, Lightfoot będzie musiała zmierzyć się z kilkoma nadchodzącymi decyzjami Rady Miejskiej, które mogą mieć wpływ na cztery lata jej rządów.
Jego zdaniem niewiele wiadomo o przyszłych koalicjach, które powinna stworzyć, oferując jej zwolennikom przewodnictwo w komisjach, które będą prowadzić jej ustawodawstwo. Im dłużej 50 radnych nie wie, co zrobi, tym więcej pojawia się plotek. Lightfoot powiedziała, że słyszała o jakiś niepokojach wśród radnych.
„Prowadziłam kampanię na platformie zmian, a wielu z nich działało na różnych innych platformach, które nie pokrywają się ze zmianami, inni wspierali innego kandydata, więc jestem pewna, że istnieje obawa o to, co przyniesie przyszłość” - stwierdziła Lightfoot.
Była prawnik korporacyjna i była prokurator federalna uważa, że członkowie Rady Miasta powinni się do niej przyłączyć, zamiast próbować przeforsować własny plan wyboru liderów miejskich komisji, którzy mogą nie zgadzać się z nią w kluczowych kwestiach.
„Zakładam, że śledzili wyniki wyborów, tak jak my. Wygrałam we wszystkich 50 dzielnicach i miałam 50-procentową przewagą. To dość silny mandat, nie tylko dla mnie, ale i dla nich - powiedziała. „Wyborcy chcą wyeliminować status quo. Chcą zmian. A plotki, które słyszeliśmy, pochodzą od ludzi, dla których wcześniejszy układ działał bardzo dobrze, ale nie dla ludzi w tym mieście.”
Kiedy Rahm wygrał w 2011 roku i objął rządy po 22 latach rządów Daleya, dotarł do każdego radnego w ciągu kilku dni. Wygrał wtedy w pierwszej turze i w odróżnieniu od Lightfoot, miał dodatkowy miesiąc zanim przejął władzę.
Lightfoot twierdzi, że rozmawiała z „ponad 40 z nich”, ale niektórzy radni, którzy byli jej sojusznikami w kampanii przeciwko Preckwinkle, powiedzieli, że nie rozmawiali z nią od tygodni.
„Lori ma czas” - skomentował radny Walter Burnett Jr. z 27. okręgu. „Ona po prostu zrobi to po swojemu. Rahm ma nerwową energię. Chce wszystkiego od razu. To działało dla niego, ale ona nie musi tego kopiować”. Burnett w wyborach poparł Preckwinkle.
Radny Tom Tunney z 44. okręgu, sojusznik Lightfoot, który jest czołowym kandydatem na przewodniczącego wpływowej Komisji Finansów, powiedział, że “nowa burmistrz musi być bardziej agresywna w działaniach, aby upewnić się, że panuje nad Radą Miasta, aby zrealizować swój program”.
Przedstawiciele zespołu przejściowego do przejęcia władzy przeprowadzili ponoć rozmowy dotyczące uprawnień radnych. W wydanym oświadczeniu Lightfoot potwierdziła, że będzie chciała zakończyć niektóre przywileje członków Rady Miasta. Po krytyce dodała, że będzie współpracować z radnymi w sprawie tego procesu.
„Głos radnych jest ważny, zarówno w opracowywaniu polityki miejskiej, jak i przy podejmowaniu lokalnych decyzji. Ale czasy prerogatyw, niekontrolowanego weta, dobiegły końca” - oświadczyła.
Lori Lightfoot na urząd, który po dwóch kadencjach opuszcza Rahm Emanuel, zostanie zaprzysiężona 20 maja i stanie się pierwszą w historii miasta Afroamerykanką na tym stanowisku.
JT