15 listopada 2019

Udostępnij znajomym:

Członkowie Sądu Najwyższego wysłuchali we wtorek argumentów stron w sprawie Deferred Action for Childhood Arrivals, zwanego programem DACA, pozwalającego grupie prawie 700 tysięcy nieudokumentowanych, młodych imigrantów żyć, uczyć się i pracować w USA. Oczekując teraz na decyzję musimy zdawać sobie sprawę, że niezależnie jaka ona będzie, DREAMersów prawdopodobnie nie uratuje.

5 września 2017 r. administracja Donalda Trumpa zdecydowała się zakończyć program DACA, wprowadzony w 2012 r. przez Baracka Obamę po tym, jak nie udało się Kongresowi przegłosować DREAM Act, czyli Development, Relief and Education for Alien Minors. Właśnie od nazwy tej niedoszłej ustawy pochodzi określenie DREAMers (Marzyciele) i dotyczy młodych ludzi, którzy przywiezieni zostali nielegalnie do USA przez rodziców lub opiekunów w wieku dziecięcym, co nie pozwalało im na świadome podjęcie decyzji dotyczącej ich przyszłości. Dekret Obamy pozwalał tym młodym ludziom uczyć się i pracować w USA, a przede wszystkim chronił ich przed deportacją.

Od początku było wiadomo, że to środek tymczasowy, mający rozwiązać jeden z nabrzmiałych problemów imigracyjnych do czasu, aż Kongres podejmie konkretne działania. Chodziło o pomoc najmłodszym imigrantom, wychowanym tutaj i zżytym z tym krajem, którzy traktowali Stany Zjednoczone jak swój dom, nie znali innego i często nie posługiwali się nawet językiem swych rodziców.

Decyzja o likwidacji DACA oznaczała, że kilkaset tysięcy młodych imigrantów przywiezionych do kraju jako dzieci będzie kwalifikowało się do deportacji, utraty wiz i dostępu do edukacji. Jako powód zawieszenia programu podano nielegalność decyzji poprzedniego prezydenta.

Po zakończeniu programu DACA wniesiono w tej sprawie kilka pozwów. Dwa federalne sądy apelacyjne wydały orzeczenie stanowiące, iż decyzja administracji nie została odpowiednio umotywowana. Sąd Najwyższy, do którego zwrócono się o rozpatrzenie sprawy, początkowo odrzucił prośbę, po czym po upływie ponad roku zgodził się na rozpatrzenie trzech pozwów dotyczących programu skonsolidowanych w jednym wniosku.

We wtorek, 12 listopada, odbyło się wysłuchanie argumentów stron. Decyzja prawdopodobnie zapadnie na wiosnę 2020 r.

Amerykanie są za utrzymaniem programu

Zanim zaczniemy zastanawiać się nad możliwymi scenariuszami warto dodać, iż zdecydowana większość Amerykanów reprezentujących obydwie opcje polityczne popiera program i opowiada się za utrzymaniem możliwości pozostania w kraju nieudokumentowanym imigrantom przybyłym tu jako dzieci. Według sondażu Politico/Morning Consult zaledwie 15% badanych jest zdania, iż należy ich deportować.

To między innymi jeden z powodów, dla których Donald Trump gotów był na rozmowy w sprawie utrzymania programu i sugerował, by Kongres podjął odpowiednie działania. Ponieważ takie się nie pojawiły i politycy obydwu partii nie podejmują tematu, postawiony pomiędzy potrzebami młodych imigrantów i żądaniami części swej bazy wyborczej zdecydował się na spełnienie prośby tej drugiej grupy. Zwłaszcza, że zbliża się okres wybroczy.

Poza tym podejmując ten temat prezydent sugerował się mylnymi danymi. Otóż w celu zakwalifikowania się do Deferred Action for Childhood Arrivals, imigrant musi pozytywnie przejść kontrolę historii kryminalnej. Bez tego nie otrzyma statusu ochronnego. Jeśli w przeszłości popełnił przestępstwo, znaczące wykroczenie lub trzy niewielkie choćby wykroczenia, nie zakwalifikuje się do DACA. Ogłaszając koniec programu prezydent Trump stwierdził jednak, iż wśród objętych nim osób znajdują się „zatwardziali kryminaliści”, a następnie dodał, iż większa część osób zakwalifikowanych do programu posiada historię kryminalną.

Okazało się, że ktoś w administracji chyba bez zrozumienia przeczytał statystyki biura U.S. Citizenship and Immigration Services, które mówiły, iż w lutym 2018 roku ok. 7.8% imigrantów zakwalifikowanych do DACA miało na swym koncie areszt lub zatrzymanie. Te same statystyki federalne wyjaśniały jednocześnie, iż 60% przypadków związanych było z prowadzeniem pojazdu lub wykroczeniami imigracyjnymi.

Mimo że wstępne przesłuchania i argumenty w Sądzie Najwyższym wypadły dla DREAMersów nawet dobrze, to jednak przyszłość programu DACA nie wygląda różowo. Eksperci są zdania, że samo przyjęcie sprawy pod obrady może sugerować, iż mający obecnie przewagę konserwatywnych sędziów organ przychylny będzie stanowisku administracji i odwróci decyzje sądów niższych instancji. W czasie wtorkowych przesłuchań większość członków swymi pytaniami to sugerowała. Jednak nawet jeśli decyzja będzie korzystna dla DREAMersów, to żywot programu wydłużony zostanie tylko na chwilę. Bez działań Kongresu niewiele będzie można zrobić.

Nad czym debatował będzie Sąd Najwyższy

Otóż nie nad tym, czy dekret Obamy z 2012 r. powołujący do życia program DACA był legalny lub nie. Tu sprawa jest prosta. Konstytucjonaliści są zgodni: jeśli jeden prezydent może coś uchwalić za pomocą dekretu, to inny może to unieważnić. Nie ma znaczenia, co na temat legalności działań poprzedników sądzi obecna administracja, bo jest to mało istotne z prawnego punktu widzenia.

W sprawie chodzi o co innego. Sędziowie mają zdecydować, czy administracja przedstawiła adekwatne wytłumaczenie dla decyzji kończącej program DACA. Prawo do jego zakończenia nie jest poddawane w wątpliwość, ale nie wiadomo, czy w procesie tym skorzystano z odpowiednich procedur.

Wielu sędziów używało podczas wtorkowej debaty określenia „reliance interest”. Chodzi o straty poniesione przez określoną grupę działającą w zaufaniu do poczynionego przez rząd przyrzeczenia. Ogólnie mówiąc – jeśli rząd chce zlikwidować jakieś rozporządzenie, które jest ważne dla wielu ludzi i na którego podstawie podejmują oni ważne, życiowe decyzje, to musi on przynajmniej przedstawić im jakieś wytłumaczenie swych działań, czyli powody, dla których mimo ważności danego rozporządzenia decyduje się je unieważnić.

Język prawny jest skomplikowany, ale sprawa wydaje się prosta. Czworo sędziów liberalnych wydaje się skłaniać ku opinii, iż obowiązek ten nie został spełniony. W związku z tym możliwe rozwiązania są takie:

- Poza nimi nikt z pozostałej piątki sędziów konserwatywnych podobnych zastrzeżeń nie zgłasza i decyzja Sądu Najwyższego - niewielką przewagą – popiera stronę rządową. Program DACA przestaje funkcjonować, objęci nim imigranci tracą ochronę.

- Druga możliwa wersja przewiduje konserwatywne poparcie dla opinii o niespełnionym obowiązku rządu. Wystarczy jeden głos konserwatywnego sędziego, by stosunkiem 5 do 4 wyrazić opinię przychylną DREAMersom.

Prawdopodobieństwo, że któryś z 5 sędziów konserwatywnych poprze opinię liberalnych kolegów nie jest wielkie. Może się to jednak zdarzyć, zwłaszcza że sędzia Neil Gorsuch wydaje się podzielać opinię, iż nagłe zerwanie umowy przewidzianej programem DACA będzie miało wielce negatywny wpływ na objętych nim ludzi.

Decyzja nie zmieni wiele

To jednak, w jaki sposób zagłosują członkowie Sądu Najwyższego, nie zmienia faktu, iż przyszłość programu DACA nie wygląda najlepiej. Nawet jeśli zadecydują, iż administracja rządowa nie spełniła określonych przepisami warunków, to już następnego dnia po ogłoszeniu decyzji ta sama administracja może przestawić dokument odpowiednio wyjaśniający swą decyzję i program zakończyć.

Nie ma więc – o czym już było wspomniane – żadnych wątpliwości, iż rząd Trumpa może zlikwidować program Obamy. Może się jedynie zdarzyć, iż zanim to zrobi będzie musiał wykonać kilka dodatkowych, wskazanych przez Sąd najwyższy, proceduralnych kroków. Oczywiście istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, iż argumenty dotyczące nielegalności programu znajdą posłuch wśród członków Sądu Najwyższego. Wówczas, w razie ich uznania, jakiekolwiek podobne programy prezydenckie z góry zostaną uznane za nielegalne.

Ekspertów dziwi tylko, dlaczego strona rządowa zdecydowała się na argumenty dotyczące legalności dekretu poprzednika, skoro nie ma to znaczenia i na tej podstawie sąd właściwie już podjął decyzję. Dziwi też, że skoro wiadomo, iż nie o to będą toczyły się debaty członków sądu, ale o odpowiednie uzasadnienie decyzji, to właściwy dokument nie został wcześniej wydany, co pozwoliłoby na uniknięcie rozprawy i spełnienie wymagań sądów niższych instancji.

Różne decyzje Sądu Najwyższego to różnica pomiędzy natychmiastowym zakończeniem programu – w przypadku decyzji przychylnej rządowi, lub odroczonej nieco w czasie – gdyby sąd uznał racje DREAMersów.

Pomóc może Kongres

Znając wyniki sondaży dotyczących DACA Donald Trump sugerował w przeszłości wielokrotnie, iż chciałby pozwolić DREAMersom na pozostanie w kraju, ale to zależy przede wszystkim od Kongresu. W tym przypadku decyzja o likwidacji programu była spodziewana, bo tego domaga się część jego wyborców.

W tym momencie wywoływany wielokrotnie do tablicy Kongres mógłby w końcu wkroczyć do akcji. Ale jego członkowie w sprawach imigracyjnych wykazują wyjątkową opieszałość i strach przed konsekwencjami swych czynów. Senat i Izba Reprezentantów próbuje stworzyć warunki do uzyskania stałego pobytu dla młodych imigrantów od niemal 20 lat. Próby takie miały miejsce już za czasów prezydenta George W. Busha, ale kończyły się zablokowaniem obrad przez jednego mówcę albo kapitulacją wobec niewielkiej, ale zdecydowanej na wszystko grupy legislatorów przeciwnych imigracji.

Obama stworzył program DACA za pomocĄ dekretu prezydenckiego wiedząc, że to tymczasowe rozwiązanie. Dawało ono czas na działanie w Kongresie. Parlament jednak nie skorzystał z danej mu możliwości i nic nie wskazuje, by coś miało się zmienić w najbliższej przyszłości. Dziwi to, skoro stworzenie drogi do legalizacji pobytu cieszy się poparciem większości obywateli USA. Jedyne co w tej chwili legislatorzy mają do zaoferowania, to kolejne obietnice.

Na podst.: vox, theweek, scotusblog, adl.org, npr, Times, wikipedia,
opr. Rafał Jurak
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor