Prawie osiem dekad po tym, jak siły japońskie zaatakowały amerykańską bazę marynarki wojennej w Pearl Harbor, wspomnienie szokującego wydarzenia II Wojny Światowej wciąż odbija się echem w umysłach weteranów z Chicago i ich rodzin.
Prawie 60 Amerykanów z Illinois zginęło tego dnia w Pearl Harbor.
W czwartek lokalni weterani, żołnierze i ich rodziny zebrali się na Soldier Field, aby uczcić ten dzień przemowami, muzyką na żywo i chwilą refleksji. Był to bardzo chłodny poranek z porywistym wiatrem, którego dźwięk wpisywał się w podniosły nastrój.
"Wyobraźcie sobie, jak wyglądał ten dzień 76 lat temu" - powiedział emerytowany admirał Cecil D. Haney, były dowódca floty na Pacyfiku. "Pearl Harbor było atakiem na naszą suwerenną ziemię, to był prowokacyjny atak. W pewnym stopniu uszkodził naszą flotę i nasze ego".
Ponad 2,400 Amerykanów zginęło podczas ataku, w tym kilkudziesięciu cywilów, a 1,200 osób zostało rannych. Skłoniło to prezydenta Franklina D. Roosevelta do ogłoszenia wojny z Japonią i określenia 7 grudnia "dniem hańby".
Ale kraj się pozbierał po tym wydarzeniu - powiedział Haney, a wydarzenia z Pearl Harbor przypominają o znaczeniu bycia w gotowości i zachowania czujności.
"Znaczenie tego dnia nie polega tylko na wspominaniu najwyższej ofiary, jaką złożyli żołnierze" - powiedział emerytowany generał James Mukoyama, który służył w wojnie w Wietnamie. "Ale każe pamiętać, aby być gotowym".
Pochodzący z Chicago Mukoyama stał się pierwszym Amerykaninem pochodzenia japońskiego, który dowodził dywizją armii w 1986 roku. Chociaż ponuro wspomina traktowanie ze strony "nieświadomych" obywateli i kolegów z klasy ze względu na swoje japońskie korzenie, zdecydował się wstąpić do armii. Później został odznaczony Purpurową Gwiazdą.
Wydarzenie na Soldier Field zostało zorganizowane przez Chicago Park District i Chicago Navy Memorial Foundation, które planuje stworzenie pomnika pamięci marynarki wojennej na pobliskim Navy Pier.
Monitor