ChatGPT od pewnego czasu towarzyszy uczniom i studentom, ale teraz OpenAI otwarcie stawia na edukację. W zeszłym tygodniu firma wprowadziła „study mode” – nowy tryb nauki, który ma bardziej przypominać rozmowę z prywatnym nauczycielem niż zwykłe wyszukiwanie odpowiedzi. Nowa funkcja ma uczyć metodą sokratejską, tworzyć plany nauki i quizy. Tego samego dnia Google ogłosił własny zestaw narzędzi edukacyjnych opartych na AI.
To wszystko rodzi pytanie: jak sztuczna inteligencja wypada w porównaniu z tradycyjnymi podręcznikami czy internetowymi pomocami takimi jak Cheg, Quizlet? Czy stare metody mają jeszcze sens?
Zapytany wprost, czy warto z niego korzystać jako narzędzia do nauki, ChatGPT odpowiada: „Zdecydowanie mogę być pomocny, ale najlepsze efekty osiąga się, korzystając ze mnie razem z podręcznikami i innymi platformami edukacyjnymi.” I chociaż brzmi to jak dyplomatyczna odpowiedź, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
Firmy edukacyjne szukają nowej tożsamości
Chegg, który sprzedaje podręczniki i oferuje cyfrowe usługi edukacyjne (w tym fiszki i pytania testowe), w maju zwolnił 250 pracowników — to 22% całej kadry. Powód? Coraz więcej uczniów i studentów wybiera generatywną sztuczną inteligencję.
Dziś firma stawia na personalizację i długoterminowe cele. Za 19,99 dolarów miesięcznie oferuje pakiet przypominający aplikacje fitness: tygodniowe cele, systematyczne zadania, motywację do wytrwałości. Nowością jest też funkcja porównująca odpowiedzi Chegga z wynikami z ChatGPT, Google Gemini i Claude. Użytkownik sam może ocenić, które źródło jest najbardziej pomocne.
Z kolei Macmillan Learning, wydawca podręczników i e-booków, postawił na własnego asystenta AI, który nie udziela prostych odpowiedzi, lecz prowadzi uczniów do rozwiązania problemu przez otwarte pytania. Szef działu produktów, Tim Flem, tłumaczy, że chodzi o to, by uczniowie mieli doświadczenie edukacyjne, które zaprocentuje na egzaminie — a nie tylko „gotowca do wklejenia”.
Macmillan chwali się też mniejszym ryzykiem błędów niż w popularnych chatbotach, bo ich AI bazuje na autorskich podręcznikach. Wszystko jest zintegrowane w jednym miejscu - nie trzeba skakać między kartami przeglądarki.
Jak reagują studenci
Wielu studentów korzysta dziś z mieszanki różnych źródeł. Bryan Wheatley, absolwent Prairie View A&M University w Teksasie, łączył ChatGPT z Quizletem i aplikacją Socratic. Przyznaje, że początkowo podchodził do AI z dystansem.
„Coś, co tak się dostosowuje, jest trochę przerażające” - mówi. Później używał ChatGPT do planowania esejów i innych zadań. Jego zdaniem chatbot ma rację mniej więcej w połowie przypadków - dlatego często porównywał odpowiedzi z innymi źródłami.
Z badania Rady Edukacji Cyfrowej z lipca 2024 roku wynika, że aż 66% studentów studiów licencjackich, magisterskich i doktoranckich korzysta z ChatGPT regularnie. Jednocześnie ponad połowa uważa, że zbyt duże poleganie na AI może pogorszyć wyniki w nauce.
Sally Simpson, doktorantka literatury niemieckiej na Uniwersytecie Georgetown, nie korzysta z generatywnej AI. W czasach studiów licencjackich wspomagała się SparkNotes i Quizletem, ale dziś krytykuje obecne praktyki.
„Widzę, jak studenci używają AI do robienia prac domowych czy streszczania lektur, których nawet nie przeczytali. To zubaża edukację. Ważna jest umiejętność przeczytania tekstu i krytycznego myślenia” - mówi.
Podobne odczucia ma Dontrell Shoulders, student ostatniego roku na Kentucky State University. Nadal korzysta z Quizleta, bo tam trzeba samodzielnie wyszukiwać informacje. AI - jego zdaniem - daje za łatwe rozwiązania.
„Wpisujesz coś do komputera, klikasz i masz gotowe. Ale czy to naprawdę zostaje w głowie?” -pyta retorycznie.
A profesorowie? Uczą się razem ze studentami
Amy Lawyer, dziekan na Uniwersytecie Louisville, zauważa, że uczniowie nadal korzystają z Chegga czy SparkNotes. „Studenci sięgają po wszystko, co mają pod ręką” - mówi.
Z całego wachlarza dostępnych narzędzi największy wpływ na jej zajęcia ma ChatGPT. Sama go używa do edycji tekstów i zachęca do tego studentów. Jednocześnie, by ograniczyć nadużycia, coraz częściej zleca zadania pisane ręcznie i prace wykonywane na miejscu, bez dostępu do sieci.
Z kolei Ayelet Fishbach, wykładowczyni marketingu i psychologii w Chicago Booth School of Business, zauważa, że choć skróty w nauce istniały zawsze, dziś trudniej je jednoznacznie ocenić.
„Kiedyś było jasne, co jest oszustwem. Dziś wielu studentów ma wrażenie, że po prostu działa bardziej efektywnie. Ta niejednoznaczność bywa myląca” - mówi. „Staramy się ich wspierać, ale musimy też pomóc im zrozumieć, gdzie przebiega granica”.
Nowy rozdział w edukacji
Sztuczna inteligencja wchodzi do szkół i na uczelnie z siłą, która wywraca znane metody nauki. Ale nie chodzi tylko o technologię — to zmiana całej filozofii: od zapamiętywania i testowania ku dialogowi, personalizacji i adaptacji. Niektórzy ją witają, inni się bronią. Jedno jest pewne: edukacja, jaką znamy, właśnie się zmienia.