06 kwietnia 2022

Udostępnij znajomym:

Uspokajamy: na szczęście niewiele wskazuje na zbliżająca się recesję, jednak bardzo wysoki popyt i niedobory podaży wystawiają gospodarkę na próbę. A to się może, ale nie musi, źle skończyć.

Pracodawcy zwiększają zatrudnienie o setki tysięcy osób miesięcznie, a zatrudniliby ich jeszcze więcej, gdyby tylko znaleźli chętnych. Konsumenci wydają, firmy inwestują, a płace rosną w najszybszym tempie od dziesięcioleci – zauważa New York Times.

Ekonomiści ostrzegają przed możliwą recesją

Gwałtowna inflacja, szalejące ceny ropy naftowej i niestabilność na świecie sprawiły, że prognostycy gwałtownie obniżyli swoje nadzieje dotyczące wzrostu gospodarczego w tym roku i zwiększyli prawdopodobieństwo jego całkowitego załamania. Inwestorzy podzielają te obawy: na rynku obligacji w ubiegłym tygodniu pojawił się sygnał ostrzegawczy, który często - choć nie zawsze - zapowiadał pogorszenie koniunktury.

Tego typu prognozy mogą wydawać się mylące w sytuacji, gdy gospodarka pod wieloma względami przeżywa rozkwit. Stany Zjednoczone odzyskały ponad 90 procent miejsc pracy utraconych w pierwszych tygodniach pandemii, a pracodawcy nadal zatrudniają w zawrotnym tempie. Tylko w marcu utworzono 431 tysięcy nowych stanowisk. To nie koniec dobrych wiadomości - stopa bezrobocia spadła do 3.6 proc., tylko minimalnie przekraczając poziom sprzed pandemii, który był wówczas najniższy od pół wieku.

Jednak dla niektórych ekspertów niezwykłe ożywienie gospodarcze niesie pewne ryzyko. Chodzi o popyt - na samochody, domy czy posiłki w restauracjach, a przede wszystkim na pracowników, który przewyższył podaż, co doprowadziło do najszybszej inflacji od 40 lat.

Mimo że decydenci Rezerwy Federalnej uważają, że uda się ochłodzić gospodarkę i obniżyć inflację bez zwiększania bezrobocia i wywołania recesji, wielu ekonomistów jest sceptycznych, zwłaszcza w momencie tak ogromnej niestabilności na świecie. „To jak próba lądowania podczas trzęsienia ziemi” – mówi Tara Sinclair, profesor ekonomii na Uniwersytecie Georga Washingtona.

William Dudley, były szef rynków w Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jorku uważa, że recesja jest „ nieunikniona”. Przewiduje, że gdyby Fed zaczął podnosić stopy procentowe w zeszłym roku, to mógłby powstrzymać inflację jedynie poprzez hamowanie gospodarki. Teraz gospodarka rozwija się tak szybko – a ceny rosną tak szybko – że jedynym sposobem, aby Fed przejął kontrolę, jest wciśnięcie hamulców i spowodowanie recesji.

Pocieszający jest fakt, że jednak większość ekspertów twierdzi, iż recesja w przyszłym roku jest mało prawdopodobna. Wysokie ceny ropy, rosnące stopy procentowe i malejąca pomoc rządowa będą hamować wzrost w tym roku – zauważa Aneta Markowska, główna ekonomistka banku inwestycyjnego Jefferies. Zyski przedsiębiorstw są wysokie, gospodarstwa domowe mają biliony oszczędności, a zadłużenie jest niskie – wszystko to powinno zapewnić ochronę przed spowolnieniem.

„Łatwo jest stworzyć bardzo negatywną narrację, ale kiedy naprawdę spojrzysz na wszystkie czynniki, nie sądzę, że popchną nas w recesję w ciągu najbliższych 12 miesięcy” – dodała. Recesja, prawie z definicji, pociąga za sobą utratę miejsc pracy i bezrobocie - w tej chwili firmy robią praktycznie wszystko, co mogą, aby zatrzymać pracowników.

„Po prostu nie wiem, co mogłoby spowodować, że firmy zmieniłyby swoje podejście o 180 stopni – uważa Markowska.

Jednak, jak zaznacza dziennik New York Times, ekonomiści często nie potrafią przewidzieć recesji.

Wzrost zapewne spowolni, ale to nie musi być złe

Miniony rok był doskonałym okresem dla rozwoju gospodarczego (od połowy lat 80.) i rekordowym pod względem powstawania nowych miejsc pracy. Tego rodzaju wzrosty napędzane bilionami dolarów pomocy rządowej – prawdopodobnie nie powtórzą się w tym roku. W rzeczywistości pewne spowolnienie jest prawdopodobnie pożądane, gdyż wzrost wydatków konsumenckich na samochody, meble i inne towary przytłoczył łańcuchy dostaw, powodując wzrost cen. Popyt na pracowników jest tak duży, że mimo rosnących płac, dużo stanowisk nadal jest nieobsadzonych.

Jak niedawno zauważył Jerome H. Powell, przewodniczący Fed, rynek pracy stał się „napięty do niezdrowego poziomu”. Z kolei niektórzy ekonomiści nie zgadzając się z tym, argumentując, że gorący rynek pracy jest dobry dla pracowników, jednocześnie zauważając, że tak szybkie tempo wzrostu zatrudnienia nie utrzyma się cały czas.

Spowolnienie nie musi oznaczać recesji  

Kluczowym pytaniem dla decydentów jest to, czy mogą ochłodzić gospodarkę bez jej zamrażania. Powell przekonuje, że tak, choć przyznaje, że nie będzie to łatwe – zauważa New York Times.

Obecnie mamy 11 milionów wolnych miejsc pracy i mniej niż 6 milionów bezrobotnych, więcej potencjalnych nabywców domów, czy samochodów niż jest dostępnych na rynku. Stopniowo podnosząc stopy procentowe i zwiększając koszty pożyczek, Fed mógłby ograniczyć popyt na pracowników, domy i samochody, ale nie na tyle, by pracodawcy zaczęli redukować zatrudnienie. Jest to trudna do uzyskania równowaga i historycznie Fed najczęściej jej nie osiągał.

Niektórzy ekonomiści mają nadzieję, że ograniczenia podaży zmniejszą się wraz z ustąpieniem pandemii, a to pozwoli na schłodzenie inflacji bez konieczności podejmowania przez Fed tak radykalnych działań, aby ograniczyć popyt. Już pojawiają się pewne oznaki, że może do tego dojść. W marcu ponad 400 tys. osób powróciło do pracy, co w dużej mierze wynika z faktu, że maleje liczba zachorowań na koronawirusa.

Aaron Sojourner, ekonomista z Uniwersytetu Minnesoty uważa, że gospodarka nie jest "przegrzana", ale raczej "rozgorączkowana", a jej możliwości są ograniczone przez pandemię.

”Kiedy masz gorączkę, nie możesz pracować w takim stopniu, jak gdy jesteś zdrowy" - powiedział. Jego zdaniem poprawa sytuacji w zakresie zdrowia publicznego powinna pozwolić na zbicie gorączki.

Przez niemal cały miniony rok urzędnicy Fed podzielali pogląd Sojournera, postrzegając inflację jako wynik zakłóceń związanych z pandemią, które wkrótce się znikną. Kiedy te zakłócenia okazały się trwalsze niż oczekiwano, decydenci zmienili kurs, by zapobiec przyśpieszeniu inflacji, jednak nastąpiło to zbyt późno.

Globalne zawirowania

Na początku tego roku eksperci przewidywali, że inflacja osiągnie swój szczyt w lutym i w marcu, a później zacznie spadać. Jednak wojna na Ukrainie i związany z nią gwałtowny wzrost cen ropy rozwiały te nadzieje. W lutym inflacja w ujęciu rocznym osiągnęła najwyższy od 40 lat poziom, a w marcu jeszcze bardziej przyspieszyła, co było szczególnie widoczne w cenach benzyny, które biły rekordy.

al

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor