03 stycznia 2020

Udostępnij znajomym:

W 2004 r. Mark Zuckerberg zakładał Facebooka, George W. Bush został ponownie wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, letnie igrzyska odbyły się w Atenach, Polska przyjęta została do Unii Europejskiej, a amerykańscy analitycy wywiadu przy współpracy z ekspertami z pięciu kontynentów próbowali przewidzieć, jak wyglądał będzie świat w 2020 r.

Rezultatem ich działań był niepokojący i pouczający, 119 stronicowy raport National Intelligence Council (Krajowej Rady Wywiadu) zatytułowany „Planowanie globalnej przyszłości”. Pod przewodnictwem Matthew Burrowsa, wówczas najwyższego urzędnika w radzie, autorzy raportu przewidywali, iż świat zbliża się do punktu zwrotnego, choć nie wiedzieli jeszcze, jaką role w tym odgrywać będą Stany Zjednoczone.

„Nigdy jeszcze od czasu ukształtowania zachodnich sojuszy po 1949 r. charakter międzynarodowych porozumień nie podlegał tak wielu ciągłym zmianom” – przeczytać można w dokumencie sprzed 16 lat.

Podobnie jak w przypadku większości eksperckich prognoz, przedstawiciele wywiadu popełnili wiele błędów w przewidywaniach dotyczących obecnych czasów. Ale w wielu przypadkach mieli częściowo rację, co pokazuje, że nie wszystko w dzisiejszym świecie jest tak nieprzewidywalne, jak mogłoby się wydawać.

Wprawdzie analitycy z National Intelligence Council nie przewidzieli kilkanaście lat temu dojścia do władzy Donalda Trumpa, to przewidzieli pojawienie się czegoś, co dziś nazywane jest „trumpizmem”. Nie spodziewali się, że USA dobrowolnie ograniczą swoją pozycję w świecie, ale już wtedy widzieli, iż słabną globalne wpływy tego kraju. Nie wspomnieli w raporcie o powstaniu Państwa Islamskiego, ale opisali tworzące się warunki pozwalające takiej organizacji funkcjonować.

Raport sprzed półtorej dekady przewidział pewne wydarzenia dokładnie, niektóre częściowo, w wielu punktach był błędny. Oto kilka przykładów:

 

W czym mieli rację:

Rozpad amerykańskich sojuszy. Nadszarpnięcie umów, jakie USA zawarły po II wojnie światowej, często przypisywane jest dziś polityce obecnej administracji, a przede wszystkim dość brutalnemu traktowaniu zagranicznych partnerów przez Trumpa, ale specjaliści przygotowujący raport 16 lat temu przewidzieli niektóre z powodów leżących u podstaw działań prezydenta.

W 2004 r. napisali oni, iż radykalnie zmienią się sojusze i relacje z Europą i Azją, ponieważ europejscy sojusznicy stawiać będą interesy Unii ponad NATO, natomiast partnerzy z Azji dostosują się do wzrostu znaczenia Chin i Indii. W związku z tym analitycy wywiadu przewidzieli, że do 2020 r. Stany Zjednoczone będą musiały obliczyć „akceptowalny koszt” utrzymywania sojuszy z krajami europejskimi, azjatyckimi i z Bliskiego Wschodu, których nie będzie łączyło już wspólne zagrożenie, jak to miało miejsce w okresie zimnej wojny. Nie spodziewali się jedynie, iż obecny prezydent tak gwałtownie i szybko zdecyduje, iż koszt ten jest już za wysoki.

Wzrost znaczenia ruchu „America First”. W jednym ze scenariuszy zawartych w raporcie, fikcyjna sekretarz generalna Organizacji Narodów Zjednoczonych pisze w swoim dzienniku we wrześniu 2020 r., że wielu Amerykanów ma dość bycia światowym policjantem, brania na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo sojuszy, a Pax Americana to zbutwiała umowa (w scenariuszu z 2004 r. na czele ONZ jak również USA stoją kobiety). Szefowa ONZ pisze, iż z trudem utrzymuje siedzibę organizacji w Nowym Jorku, ze względu na grupy „America First” domagające się usunięcia jej z terenu kraju.

Czego autorzy raportu nie przewidzieli, to fakt, iż sam prezydent będzie przedstawicielem tego ruchu, który w 2016 r. przyjął nazwę Make America Great Again.

Upadek instytucji międzynarodowych. Pracownicy wywiadu przewidzieli, iż w związku ze zmianami klimatu, wojnami handlowymi i innymi wyzwaniami, nastąpi osłabienie takich instytucji, jak ONZ, czy Światowa Organizacja Handlu. W raporcie przeczytać można, że „niektóre instytucje odpowiedzialne za zarządzanie światem i jego problemami mogą być przez nie przytłoczone”, a także, iż „powstałe po II wojnie światowej organizacje ryzykują utratę znaczenia”, chyba że dostosują się do globalnych zmian. Na razie prób dostosowania nie widać, co oznacza, że zgodnie z przewidywaniami ekspertów ONZ międzynarodowe organizacje finansowe mogą wkrótce przestać istnieć.

Impuls, by znów uczynić Amerykę wielką również znalazł się w przewidywaniach z 2004 r. Analitycy Krajowej Rady Wywiadu słusznie przewidywali, że choć Stany Zjednoczone pozostaną w 2020 roku przodującym krajem na świecie, to jednak Amerykanie zauważą, że wpływy ich kraju zmniejszają się w stosunku do wschodzących potęg. Więc choć nie przewidzieli takiego hasła wyborczego, to jednak wyobrazili sobie przynajmniej jeden element ruchu domagającego się uczynienia Ameryki wielką.

Gdy w 2004 roku ukazał się opisywany raport, wniosek dotyczący osłabienia Stanów Zjednoczonych uznany zostały za jedną z najbardziej heretyckich przepowiedni. Zastanawiano się wówczas „czy znajdzie się polityk na tyle odważny, aby oświadczyć publicznie, że Stany Zjednoczone są słabnącą potęgą?”.

Nasilająca się konkurencja pomiędzy USA i Chinami. Amerykański wywiad nie przewidział wojny handlowej, ani popularyzacji modnego w Waszyngtonie hasła o współzawodnictwie wielkich mocarstw, ale przewidział rosnący nacjonalizm w Chinach i obawy w USA przed Chinami, jako rosnącą potęgą i strategicznym konkurentem, co mogło podsycać antagonistyczne relacje pomiędzy obydwoma krajami.

Analitycy wskazali na efekt domina zauważając, iż Stany Zjednoczone będą musiały stworzyć wizję bezpieczeństwa i porządku w Azji, by rywalizować z Chinami - co Trump starał się zrobić ze swoją strategią Indo-Pacyficzną, która na razie nie przyniosła efektów. Innym warunkiem utrzymania konkurencyjności wobec Chin było zachowanie innych państw, na przykład takich jak Japonia, które musiałyby dokonać wyboru, czy balansować politycznie wobec Chin, czy podczepić się pod ich wpływy.

Kryzys nuklearny w Północnej Korei również został w raporcie sprzed 16 lat przewidziany. Jeszcze zanim kraj ten przetestował swoją pierwszą broń atomową, analitycy wywiadu zaangażowani w przygotowanie raportu przewidzieli, że kryzys związany Koreą Północną będzie miał miejsce w ciągu najbliższych 15 lat. Przewidywali, że jeszcze przed 2020 rokiem Pjongjang stworzy pociski nuklearne zdolne dotrzeć do Stanów Zjednoczonych, co zniechęci USA do użycia siły militarnej przeciwko temu krajowi, a sojuszników Ameryki w tamtym regionie zachęci do rozważenia opcji opracowania własnej broni nuklearnej. Dokładnie te czynniki, opisane w 2004 r. doprowadziły administrację Trumpa do grożenia wojną, a następnie prób dyplomacji z Kim Jong Unem.

 

W czym mieli częściowo rację:

Między innymi w przewidywaniach dotyczących populistycznej reakcji na globalizację. Autorzy raportu sądzili, że „charyzmatyczni, samozwańczy, populistyczni liderzy” wykorzystujący powszechne obawy dotyczące nierówności finansowych, wyłonią się jako „potężna siła polityczna i społeczna” w reakcji na globalizację.

Sądzili jednak, że będzie to miało miejsce w krajach rozwijających się, czyli w Ameryce Łacińskiej i Azji, a nie w rozwiniętych demokracjach, takich jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.

Stworzenie Kalifatu, ale nie przez grupę terrorystyczną. Analitycy prognozowali, że al-Kaida, dominująca grupa dżihadystów w 2004 r., zostanie przyćmiona przez bardziej zdecentralizowane grupy, które korzystając z internetu dotrą do młodych muzułmanów, ogłoszą powstanie Kalifatu, zyskają popularność w świecie muzułmańskim i poza nim, odbiorą przysięgę wierności od licznych wyznawców – od sportowców olimpijskich, po córkę amerykańskiego senatora (tak mówił jeden z fikcyjnych scenariuszy), a nawet zyskają poparcie ze strony papieża.

Kalifat powstał, owszem. Ale nie pod przywództwem umiarkowanego kaznodziei, ale wpływami organizacji terrorystycznej. Nie taki, jak go specjaliści wywiadu widzieli, a jako jedna z najbardziej morderczych grup w historii.

Wzrost znaczenia Chin i Indii, ale nie docenili nieco Chin i przecenili Indie. W raporcie sprzed 16 lat opisano szybki rozwój Chin i Indii jako zjawisk bliźniaczych, które miały przekształcić krajobraz geopolityczny świata w sposób „przypominający zjednoczenie Niemiec w XIX wieku i potęgę USA na początku XX wieku”.

Autorzy raportu bardzo dokładnie przewidzieli wzrost gospodarki i populacji obydwu wschodzących potęg, ale nie dostrzegli, iż wpływ Chin na resztę świata był zacznie większy, niż Indii. Przynajmniej na razie.

 

W czym się pomylili:

W sprawie konfliktu, być może nawet militarnego, pomiędzy USA i Chinami, dotyczącego statusu politycznego Tajwanu. Jeden ze scenariuszy dołączonych do raportu z 2004 r. opisywał moment proklamacji niepodległości przez Tajwan, gwałtowną reakcję Chin i wciągnięcie Stanów Zjednoczonych, jako największego sojusznika Tajwanu, w spiralę wydarzeń. Żadna z tych przepowiedni nie miała miejsca, choć w przewidywaniach na kolejne lata specjaliści z tej wizji nie rezygnują.

Nie ustanowiono również państwa palestyńskiego, co przewidywali autorzy raportu Krajowej Rady Wywiadu. Dokument dość niejasno i w skrócie odnosi się do suwerennego państwa o tej nazwie, w którym Jerozolima jest miastem dzielonym przez Izrael i Palestynę. Taki scenariusz chyba nigdy nie wydawał się bardziej odległy, niż dziś, choć administracja Trumpa wciąż twierdzi, że pracuje nad planem pokojowym obejmującym tamto terytorium.

Upadek potęgi Rosji. Tu również raport sprzed półtorej dekady pomylił się. Nie doszło do dalszego osłabienia wpływów rosyjskich wynikających z wyzwań demograficznych i zdrowotnych kraju. Wszelkiego rodzaju problemy miały ograniczyć zakres, w jakim Rosja mogła być ważnym graczem globalnym.

Nie wyobrażano sobie wówczas ingerencji tego kraju w wybory amerykańskie, czy w Europie, a także inwazji na Ukrainę zauważając, że „perspektywa odzyskania przez Moskwę kontroli ”nad byłymi państwami sowieckimi„ wydaje się nieprawdopodobna ”.

Analitycy przewidzieli, że Władimir Putin podsycał będzie nacjonalizm, a jego następcy wykorzystywać będą nostalgię za imperialistyczną przeszłością Rosji. Nie przyszło im już jednak do głowy, iż w 2020 r. Putin wciąż będzie przywódcą tego kraju realizującym opisane scenariusze.

Nieuchronność globalizacji. Autorzy badania uznali w raporcie z 2004 roku, iż katastrofalne wydarzenia, takie jak pandemia lub poważny atak terrorystyczny, mogą spowolnić lub zatrzymać globalizację, ale jednak rosnące powiązania globalne uznali za nieodwracalne. Scharakteryzowali globalizację jako „siłę tak potężną i wszechobecną, że w znacznym stopniu wpłynie ona na wszystkie inne trendy na świecie w 2020 roku”. No cóż, właśnie wkraczamy w 2020 roku i widzimy, iż wspomniane powiązania globalne są znacznie słabsze, niż analitycy amerykańskiego wywiadu podejrzewali półtorej dekady temu.

Jak inny jest nasz świat od opisanego 16 lat temu? Różni się, ale mniej niż można się było spodziewać. Co cztery lata, po wyborach prezydenckich w USA, Krajowa Rada Wywiadu publikuje raport na temat następnych dwóch dekad. Z niecierpliwością oczekujemy przyszłorocznego, który albo potwierdzi trendy z ostatnich lat, albo stworzy nowe scenariusze.

Na podst. theatlantic, realclearpolitics, dni.gov, globalfirepower
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor