Paraliż kalifornijskich portów morskich już odczuwają azjatyckie i europejskie biznesy. Od kilku tygodni spedycja portowa na Zachodnim Wybrzeżu praktycznie stoi w miejscu, a ilość kontenerów czekających na rozładunek widać nawet na zdjęciach satelitarnych. Najgorzej sytuacja wygląda w portach Los Angeles i sąsiednim Long Beach – tylko te dwa odpowiadają za około 40% krajowego importu. Każdego roku ponad 125,000 firm importuje ładunki przez port w Los Angeles, a kolejne 75,000 wysyła z niego swoje produkty.
Aby złagodzić zagęszczenie ładunków w portach Kalifornii, gubernator tego stanu, Gavin Newsom, wydał w środę dekret mający pomóc w zlikwidowaniu niedoboru kierowców ciężarówek i miejsca do magazynowania kontenerów, co jest niezbędne do wyprowadzenia krytycznych ładunków z lokalnych portów.
„Porty Kalifornii mają kluczowe znaczenie dla gospodarek lokalnych, stanowych i krajowej ekonomii, więc podejmujemy działania przyspieszające przepływ towarów w obliczu globalnych zakłóceń” – napisał Newsom w oświadczeniu. „Moja administracja będzie nadal współpracować z partnerami federalnymi, stanowymi i branżowymi nad innowacyjnymi rozwiązaniami, aby stawić czoła bezpośrednim wyzwaniom, jednocześnie wprowadzając nasze procesy dystrybucji w XXI wiek”.
Dekret nakazuje agencjom stanowym znalezienie gruntów stanowych, federalnych i prywatnych do krótkoterminowego przechowywania kontenerów, jednocześnie wyznaczając trasy przewozu towarów tak, by stan mógł tymczasowo zlikwidować limity wagowe na drodze.
Dekret wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym w momencie, gdy setki statków towarowych utknęły u wybrzeży Kalifornii w ostatnich miesiącach - aż 64 cumowały na kotwicy w Los Angeles i Long Beach. Branżyści szacują, że w tym momencie na rozładunek czeka tam około pół miliona kontenerów, z czego w samym L.A. ponad 200, 000.
Zwykle na rozładunek czeka maksymalnie kilka statków. Ich wysoka liczba sprawia, że problemy się pogłębiają. Do portu w Los Angeles przypływają kolejne, które będą oczekiwać na rozładunek. Po ewentualnym rozładowaniu pojawiają kolejne komplikacje, wynikające z niewystarczającej liczby ciężarówek i samych kierowców, którymi dysponują firmy kurierskie. To ci kierowcy są odpowiedzialni za wywiezienie kontenerów z terenów portów i magazynów portowych.
Kalifornia nie jest jedyna
Łańcuch dostaw to proces związany, a eksperci porównują go do ludzkiego organizmu. Przeciążone porty w Kalifornii powodują stopniowe obciążenie innych portów, nawet tych oddalonych o kilka tysięcy mil. W porcie w Savannah na rozładunek czeka niemal 80 tys. kontenerów – to o 50% więcej niż zwykle.
Powody. Winni sami Amerykanie?
Według danych Container Trades Statistics w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2021 roku z Azji do USA wysłano około 25% więcej ładunków w porównaniu z tym samym okresem 2019 roku – czyli ostatniego przedpandemicznego. Wielkość tych relacji pomiędzy Azją a Europą utrzymuje się na niezmienionym poziomie. Import zwiększył się tylko do USA. Ma to swoje konsekwencje w eksporcie, bo przypływające kontenery, po rozładowaniu wypływają z USA z innymi ładunkami i do innych miejsc.
Biznes już to czuje
Statki, które czekają na rozładunek, przewożą praktycznie wszystko - od zabawek dla dzieci po rakiety tenisowe i elektronikę. W zdecydowanej większości towary pochodzą z Azji, a na niektórych amerykańskich sklepowych półkach wybranych towarów brakuje już teraz. Te bardziej limitowane i importowane z Azji już drożeją i będą drożeć nadal. Na imporcie cierpi też wspomniany eksport. Na sytuację w kalifornijskich portach skarżą się m.in. Polacy, którzy z Zachodniego Wybrzeża eksportują do Europy uszkodzone samochody z aukcji ubezpieczeniowych. Większość z nich decyduje się na transport lądowy samochodów z Kalifornii do Teksasu – co nie jest rozwiązaniem tańszym, ale pozwala na zaoszczędzenie nawet 2 miesięcy transportu morskiego. Porty w Teksasie pracują póki co w normalnym trybie, bez utrudnień i przestojów.
Biały Dom wyciąga rękę
W ubiegłym tygodniu administracja poinformowała, że port w Los Angeles przejdzie do pracy całodobowej - 24/7, aby złagodzić wąskie gardła w łańcuchu dostaw i przyśpieszyć nadchodzący szał wysyłkowy związany ze świętami Bożego Narodzenia i „Black Friday”. Mimo tej deklaracji dyrektor wykonawczy portu, Gene Seroka, powiedział, że finalna decyzja co do tego, kiedy zmiana harmonogramu faktycznie wejdzie w życie, jeszcze nie zapadła i nie wiadomo, kiedy zapadnie.
„To nie jest pojedyncza dźwignia, którą możemy dziś podnieść, aby otworzyć wszystkie bramy. To proces. To nie będzie tak, że kiedy nagle się obudzimy i wszystko będzie funkcjonować 24 godziny na dobę” - mówi dyrektor portu.
Seroka twierdzi, że dla zarządzanego przez niego portu będzie to najbardziej pracowity rok w 114-letniej historii. Oprócz portu w los Angeles pełną parą i przez całą dobę mają pracować też dokerzy i firmy transportowe, które są odpowiedzialne za rozwiezienie kontenerów po kraju.
fk