29 maja 2020

Udostępnij znajomym:

W ciągu czterech miesięcy więcej Amerykanów zmarło z powodu nowego koronawirusa, niż w wyniku działań militarnych podczas dwóch dekad wojny w Wietnamie. To ponad 2 i pół razy więcej niż całkowita liczba osób, które w ubiegłym roku zginęły w wypadkach samochodowych. To także kilka razy więcej, niż każdego roku umiera w wyniku komplikacji związanych z grypą.

W środę po południu liczba ofiar śmiertelnych spowodowanych przez Covid-19 przekroczyła w Stanach Zjednoczonych 100 tysięcy. Od dwóch pierwszych, oficjalnie odnotowanych zgonów w lutym, przez ponad 58,000 w kwietniu, do ponad 100,000 pod koniec maja. Po zaledwie 4 miesiącach ich liczba w USA, kraju zamieszkałym przez mniej niż 5% populacji świata, stanowi obecnie 1/3 wszystkich znanych przypadków śmiertelnych na całym świecie.

Według analizy śmiertelności przeprowadzonej przez Coronavirus Resource Center przy Johns Hopkins University, około 6% z prawie 1.7 miliona osób, które uzyskały pozytywny wynik testu na koronawirusa w USA, straciło życie w wyniku tej choroby. Oczywiście wskaźnik ten jest niższy, gdy weźmie się pod uwagę osoby, których objawy były na tyle słabe, że nie wymagano od nich poddania się testom, lub te, które przechłodziły zarażenie bezobjawowo.

Mimo wszystko, 100,000 zgonów to bardzo wysoka liczba, niezależnie jak na nią spojrzymy.

W ciągu czterech miesięcy więcej Amerykanów zmarło z powodu nowego koronawirusa, niż w wyniku działań militarnych podczas dwóch dekad wojny w Wietnamie. To ponad 2 i pół razy więcej niż całkowita liczba osób, które w ubiegłym roku zginęły w wypadkach samochodowych. To także kilka razy więcej, niż każdego roku umiera w wyniku komplikacji związanych z grypą.

Ale liczby i dane są tylko sposobem oszacowania czegoś, co trudno jest zmierzyć – ludzkiego życia. To Freda Ocran, 51-letnia matka, której dzieci jak były małe wbiegały po schodach, by pomóc jej z siatkami, gdy wracała z zakupów; to także Keith Redding, 59-letni mężczyzna, który poznał swą żonę w salonie Harley-Davidson, którego płuca trafiły po śmierci do laboratorium, by pomóc w badaniu i walce z tą chorobą; czy też Marie Pinom, 67-letnia nauczycielka, która w kwietniu opłakiwała śmierć 42-letniego syna zmarłego na Covid, gdy sama zaraziła się koronavirusem i zmarła niedługo później. To 100 tysięcy innych historii, których nie znamy.

Już co ósmy Amerykanin znał kogoś, kto zmarł na tę chorobę. Pozostali jeszcze nie, choć kluczem jest tu słowo "jeszcze".

100,000

Liczba ta zgodna jest z wcześniejszymi prognozami Centers for Disease Control and Prevention (CDC), które w połowie maja poinformowały, iż Stany Zjednoczone przekroczą tę liczbę jeszcze przed 1 czerwca.

Na szczycie listy powiatów z największą liczbą zgonów znajdują się trzy ze stanu Nowy Jork, w których łącznie odnotowano 13,000 przypadków śmiertelnych.

Stany Zjednoczone mają najwyższą liczbę zgonów spowodowanych koronawirusem pośród wszystkich krajów świata – trzy razy więcej, niż zajmująca pod tym względem drugie miejsce Wielka Brytania.

Chociaż Stany Zjednoczone zajmują dziewiąte miejsce pod względem liczby zgonów w przeliczeniu na mieszkańców, to zróżnicowanie metod wyliczeń w poszczególnych krajach może przesłaniać prawdziwy obraz. Na przykład Belgia, która ma najwyższy wskaźnik umieralności, uwzględnia wszystkie zgony podejrzane o związek z COVID-19, niezależnie od tego, czy zmarły pacjent był badany na obecność wirusa.

Niecałe cztery miesiące temu prezydent twierdził, że koronawirus - wówczas skoncentrowany w chińskiej prowincji Wuhan - prawdopodobnie zniknie „w kwietniu, gdy zrobi się gorąco”. Specjaliści od chorób zakaźnych i doradcy ostrzegali go, że jest to mało prawdopodobne. 

Według jednej z analiz USA nie osiągnęłyby 100,000 ofiar śmiertelnych, gdyby podjęto działania wcześniej. Niedawne badanie Uniwersytetu Columbia wykazało, że gdyby w kraju wprowadzono środki dystansowania społecznego zaledwie tydzień wcześniej, niż miało to miejsce w marcu, można było zapobiec około 36,000 zgonów . Zapytany o wyniki badań na Uniwersytecie Columbia, prezydent Trump uznał, że to "atak polityczny".

Wirus nas podzielił

Urzędnicy reprezentujący departamenty zdrowia publicznego i rządzący politycy są podzieleni co do tego, jak szybko ponownie uruchomić w pełni gospodarkę. Poszczególne stany prezentują różne podejście, jedne zgodnie z zaleceniami ekspertów ds. zdrowia koncentrują się na bezpieczeństwie i wolniej podchodzą do ponownego otwarcia swoich gospodarek, inni szybciej wznawiają normalne operacje biznesowe.

Eksperci ds. zdrowia publicznego są jednak zgodni, że koronawirus ujawnił słabości i podatność różnych grup na tego typu zagrożenia i wykazał niedociągnięcia amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej w obliczu śmiertelnej pandemii.

„Wpływa to na nas wszystkich na wiele sposobów, nawet jeśli niektórzy z nas potrafią dystansować się w sposób bardziej skuteczny niż inni” - mówi profesor socjologii Kathleen Cagney z University of Chicago - „Wszyscy czujemy się zagrożeni”.

Nawet osoby, które dobrze znały wcześniejsze problemy natury zdrowotnej pojawiające się z USA, były zaskoczone skalą narastających problemów:

„Myślę, że każdy, kto wie cokolwiek na temat chorób zakaźnych, zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później spotkamy się z czymś takim” - powiedział w wywiadzie z NPR John Barry , profesor z Tulane University School of Public Health and Tropical Medicine, a także autor książki o najgroźniejszej pandemii w historii, hiszpańskiej grypie. "Jednak co innego rozumienie tego w znaczeniu teoretycznym, a czym innym jest zetknięcie się z problemem bezpośrednio".

Różnice demograficzne

Ludzie umierają na tę chorobę we wszystkich 50 stanach i w większości terytoriów zależnych od USA. Ale liczby pokazują, iż zgony rozłożone są nierównomiernie pomiędzy różnymi grupami. Statystyki opublikowane przez Centers for Disease Control and Prevention (CDC) i dotyczące pierwszych 69,000 ofiar śmiertelnych, pokazują że:

- Choroba jest o wiele bardziej śmiertelna dla mężczyzn niż kobiet. W grupach wiekowych do 75 lat COVID-19 zabił około dwa razy więcej mężczyzn i chłopców niż kobiet i dziewcząt.

- Starsi ludzie umierają znacznie częściej niż osoby młodsze. Osiemdziesiąt procent znanych ofiar śmiertelnych miało co najmniej 65 lat.

- Mimo że dane Johns Hopkins są jeszcze niepełne, wyraźnie widać różnice umieralności w grupach rasowych i etnicznych.

Na przykład w Alabamie 44% ofiar śmiertelnych COVID-19 to Afroamerykanie, choć stanowią oni mniej niż 27% populacji tego stanu. Podobnie w Michigan, gdzie stanowią 14% mieszkańców i aż 40% ofiar śmiertelnych. Dane z innych stanów wyglądają podobnie i obejmują także grupy Latynosów.

Szczególnie dotknięta pandemią jest społeczności rdzennych Amerykanów. W Arizonie stanowią oni około 5% populacji i jednocześnie prawie 17% ofiar śmiertelnych COVID-19.

Jest to związane z różnicami w statusie społeczno-ekonomicznym poszczególnych grup, a tym samym zdolnością do praktykowania dystansu społecznego, co przyczynia się do nierównomiernego, śmiertelnego wpływu COVID-19.

„Jeśli spojrzysz na miejsca, w których wyższy jest odsetek śmiertelności, zauważysz, iż są to rejony o najniższych dochodach" - wskazuje Kathleen Cagney z University of Chicago - „To miejsca, gdzie wiele osób mieszka na ograniczonej powierzchni, gdzie głównie wykorzystuje się transport publiczny, podwyższając ryzyko zachorowania".

Stopień dewastacji wywołany przez wirusa zaskoczył nawet niektórych ekspertów zdrowia publicznego.

„W marcu nie sądziłem, że to będzie możliwe, nie spodziewałem się 100,000 zgonów” – powiedział Christopher Murray, dyrektor Institute for Health Metrics and Evaluation na Uniwersytecie Waszyngtońskim. „Naprawdę wierzyłem, że my, jako naród, zdecydujemy się wprowadzić dystans społeczny i zaakceptujemy trudności gospodarcze, które on stwarza, i że wytrwamy w tym, aby ograniczyć liczbę zarażeń do bardzo niskiego poziomu”.

Przed nami więcej zgonów i pogrzebów

Po tym, jak wszystkie 50 stanów zaczyna odrzucać wprowadzone wcześniej zasady dystansowania i w różnym stopniu uruchamiać gospodarki, eksperci ostrzegają, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w USA może wzrosnąć znacznie powyżej 140,000 do początku sierpnia. Zwracają uwagę, iż robimy dwie rzeczy jednocześnie – znajdując się u szczytu zachorowań bijemy rekordy śmiertelności, przeżywamy kłopoty ekonomiczne, a jednocześnie zaczynamy się relaksować i przestajemy się przejmować.

"Wygląda na to, że jesienią będziemy mieli drugą falę zachorowań i wrócimy do tych samych problemów" – mówi Christopher Murray z University of Washington. Podziela on zdanie innych naukowców mówiących, że powinniśmy dalej walczyć aktywnie z wirusem, zezwalając na kontrolowane uruchamianie gospodarki. Rozluźnianie zasad dystansu i zdejmowanie maseczek jest na tym etapie niewskazane.

Na podst. NPR, Vox, NYT, WP
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor