02 marca 2016

Udostępnij znajomym:

Czy wystarczające?

W dużych miastach, takich jak Chicago, wystarczy testować wodę na obecność ołowiu zaledwie w 50 domach i to co trzy lata. Takie są wymogi federalne. Jednak od czasu kryzysu z wodą pitną w mieście Flint w stanie Michigan, także przepisy federalne są ostro krytykowane. Z inicjatywy senatora z Illinois Dicka Durbina w Kongresie zgłoszono projekt ustawy.

O sposobie testowania wody pitnej na obecność ołowiu rozpisywała się ostatnio gazeta „Chicago Tribune”. Dziennikarze ustalili, że w ubiegłym roku pominięto pod tym względem dużą część miasta wystawiając w ten sposób mieszkańców tych dzielnic na możliwość kontaktu ze szkodliwym dla zdrowia ołowiem.

Spośród badanych 50 domów, tylko trzy były na ulicach, gdzie wymieniono sieć wodociągową w ciągu ostatnich pięciu lat. Naukowcy podkreślają, że po takich pracach niepokojące ilości ołowiu w wodzie z kranu mogą utrzymywać się nawet przez kilka tygodni, miesięcy lub lat.

Większość domów, w których od 2003 roku przeprowadzono testy na obecność ołowiu w wodzie, znajdowała się na dalekich północno-zachodnich dzielnicach albo na południowym-zachodzie miasta, czyli na obszarach, gdzie przypadki zatrucia tym metalem u dzieci są rzadkie.

Rury ołowiane stosowano setki lat temu w instalacjach wodociągowych. Z chwilą jednak, gdy wodę zaczęto chlorować, okazało się, że rury ołowiane zaczynają reagować z chlorem i innymi związkami zawartymi w wodzie. Ponieważ wszelkie rozpuszczalne sole ołowiu są bardzo silnymi truciznami, wprowadzono przepisy niedopuszczające używania rur ołowianych do instalacji wodnych.

Taki zakaz wprowadzono w Stanach Zjednoczonych w 1986 roku. Oznacza to, że domy wybudowane w Chicago przed tym rokiem mogą mieć jeszcze elementy z ołowiu, np. spawy, armatury i przyłącza wodociągowe. Prawie 80 procent nieruchomości w Chicago może mieć jeszcze takie elementy.

Władze miasta przekonują, że woda w Chicago jest całkowicie bezpieczna do picia i spełnia wszystkie federalna normy ustalone przez EPA, a także stanowe. Jednak od czasu kryzysu w mieście Flint w stanie Michigan, także przepisy federalne są ostro krytykowane.

„Musimy wyciągnąć wnioski z Flint” - powiedział Jeffrey Griffiths, badacz Tufts University i były doradca Federalnej Agencji Ochrony Środowiska (EPA). „Jedynym sposobem jest częstsze testowanie i wymiana ołowianych rur” - podkreślił. Prawo federalne zobowiązuje miasto do testowania wody tylko raz na trzy lata .

Urzędnicy miejscy zapewniają mieszkańców, że w Chicago nie ma powodów do obaw. Tymczasem badania przeprowadzone przez EPA w 2013 roku potwierdziły, że prace modernizacyjne systemu kanalizacyjnego, a nawet roboty drogowego mogą mieć wpływ na stan hydrauliki, gdyż wszelkie wstrząsy powodują, że toksyczny metal z powłoki wewnątrz rur może przedostać się do wody wodociągowej. 

Dziennik „Chicago Tribune” donosił w lutym, że władze miasta informując właścicieli domów o pracach wodociągowych i wymianie rur, nie wspominają o zagrożeniu związanym z obecnością ołowiu w wodzie. W wysyłanych zawiadomieniach jest tylko mowa o tym, by mieszkańcy spuszczali wodę z kranu przez kilka minut, aby usunąć zanieczyszczenia. EPA i niezależni eksperci twierdzą, że takie instrukcje są „rażąco nieadekwatne”. Większość miast ze starą siecią wodociągową, w tym Chicago, dodaje do wody chemikalia, które tworzą warstwę ochroną wewnątrz rur. To zapobiega przedostawaniu się ołowiu do wody.

Demokratyczny senator z Illinois, Richard Durbin i senator z Maryland, Ben Cardin przedstawili w Kongresie projekt ustawy dotyczący badania wody na obecność ołowiu. Takie testy miałyby odbywać się częściej niż raz na trzy lata.

Ponadto senatorowie postulują, by mieszkańcy byli ostrzegani tam, gdzie istnieje zagrożenie przedostania się ołowiu np. z rur do wody, która płynie z kranów. Odpowiednie wytyczne zostałyby przygotowane przez Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (CDC). 

Na niedawnym spotkaniu z udziałem demokratycznego kongresmena Mike’a Quigleya i grupy lokalnych prawników z zakresu ochrony środowiska, komisarz ds. miejskich wodociągów, Thomas Powers, powiedział, że jest otwarty na doskonalenie metod testowania wody. „Być może musimy przeprowadzać testy częściej” - stwierdził.

Bardziej skomplikowana jest sprawa wymiany ołowianych rur w systemie wodociągowym. Komisarz Powers przyznał, że miasto nie ma dostępu do prywatnych posesji. Jak sobie poradzono z tym w innych miastach? Niektóre samorządy zadeklarowały, że rury wodociągowe są częścią infrastruktury publicznej i dzięki temu władze mają do nich dostęp.

W Madison w stanie Wisconsin udało się usunąć niemal wszystkie ołowiane przyłącza wodociągowe, dzięki temu, że mieszkańcom zaoferowano $1,000 na pokrycie kosztów.

Podobne rekompensaty mogą dostać mieszkańcy Bostonu. „Jeśli linia wodociągowa jest wykonana z ołowiu, zachęcamy do wymieniany jej w celu ochrony zdrowia ludzi” - można przeczytać w miejskiej broszurze promującej program.

Ołów historycznie był używany do sieci wodociągowej, ponieważ jest to metal trwały, plastyczny i niedrogi. Już 2000 lat temu Rzymianie jako pierwsi zauważyli skutki zatrucia ołowiem u niewolników, którzy zajmowali się wytwarzaniem rur. 

Utrata apetytu, wymioty, drgawki, uszkodzenie mózgu - to symptomy zatrucia ołowiem, które może prowadzić do zaburzeń w rozwoju umysłowym, problemów z motoryką i słuchem. Dochodzi bowiem do uszkodzenia nerwów i mózgu. Metal odkłada się w tkankach, zwłaszcza w nerwowej. Zatrucie ołowiem i jego związkami wywołuje również uszkodzenie wątroby i nerek prowadząc do zmian tych narządów i ich niewydolności. 

W bardziej współczesnych czasach problemy zdrowotne wywołane przez ołów opisywane były szeroko pod koniec 1800 roku. Przemysł przekonał jednak władze miast i związki lokalnych hydraulików w całych Stanach Zjednoczonych do przyjęcia przepisów budowlanych, które pozwalały na użycie rur z ołowiu jeszcze przez prawie kolejne stulecie.

Branża zadawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale alarmujące statystyki udało się utrzymać w tajemnicy jeszcze przez dziesięciolecia.

Większość dużych miast, w tym Nowy Jork i Boston, wstrzymała używanie ołowianych rur w sieci wodociągowej w latach 1940-1950. W Chicago stało się to dopiero w 1986 roku, po tym jak wprowadzono federalne przepisy w tym zakresie obowiązujące cały kraj. Jednak wymiana wszystkich rur byłaby zbyt kosztowana, dlatego pod naciskiem polityków EPA w 1991 roku zezwoliła na tańszą metodę.

Do wody zaczęto dodawać chemikalia tworzące warstwę ochronną. Zapobiega to korozji rur i uwalniania się ołowiu do wody. Władze federalne były zadowolone z rezultatów, dlatego EPA wprowadziło mniej restrykcyjne przepisy dotyczące sprawdzania poziomu ołowiu w wodzie z kranów. Obowiązują one do dzisiaj.

W dużych miastach wystarczy monitorować stan wody z kranu w zaledwie 50 domach i to co trzy lata. W każdym z tych domów służby mają obowiązek sprawdzenia jedynie pierwszego litra wody pobieranej rano. 

Osiemnaście z badanych domów w Chicago w ubiegłym roku znajdowało się w dzielnicach: Edgebrook, Norwood Park i Union Ridge na północnym-zachodzie, w tym trzy na tej samej przecznicy Oriole Avenue. Kolejnych 11 znajdowało się w dzielnicach Beverly, Morgan Park i Mount Greenwood na południowym-zachodzie Chicago. W żadnym z domów nie odnotowano, by poziom ołowiu w wodzie z kranów przekraczał normy wytyczone przez EPA.

JT

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor