Minęło już kilka dni od tragicznej powodzi, która nawiedziła środkowy Teksas w weekend 4 lipca, jednak los ponad 160 osób wciąż pozostaje nieznany. Jak twierdzi emerytowany generał porucznik Armii USA Russel L. Honoré, który dowodził pomocą wojskową po huraganie Katrina, odnalezienie wszystkich zaginionych może zająć tygodnie, a nawet miesiące.
Od 4 lipca nie natrafiono na żadnych ocalałych. Mimo to gubernator Teksasu Greg Abbott zapewnia, że akcja poszukiwawcza będzie kontynuowana tak długo, aż odnaleziona zostanie każda z zaginionych osób. W terenie pracują tysiące ratowników i wolontariuszy, którzy przeszukują zniszczone przez żywioł obszary Hill Country. To trudna i powolna praca – nie tylko ze względu na ogrom zniszczeń, ale i trudne warunki panujące w regionie.
„To nie wygląda tak, że wjeżdża koparka i zaczyna wszystko rozgarniać” – wyjaśnił gen. Honoré w rozmowie z NPR. „Każdy kawałek drewna trzeba podnieść z ostrożnością, z szacunkiem i świadomością, że pod spodem może leżeć człowiek”.
Dodatkowym utrudnieniem są opady deszczu, które nawiedziły region po początkowej fali powodzi. Policja w Kerrville już w środę zwróciła się do mieszkańców za pośrednictwem mediów społecznościowych z apelem, by nie używali ciężkiego sprzętu do usuwania gruzu – ze względu na ryzyko, że wśród szczątków mogą znajdować się ofiary.
Honoré, który przez lata uczestniczył w operacjach ratunkowych po katastrofach naturalnych, podkreśla, że praca zespołów poszukiwawczych jest żmudna i wymaga nie tylko cierpliwości, ale i ogromnego wysiłku fizycznego. „Ludzie pracują w potwornym upale, wzdłuż brzegów rzek i w samej rzece, gdzie nurt przemieścił stosy gruzu, gałęzi i konarów. To właśnie tam w ostatnich dniach odnajdowano ciała”.
Choć ratownicy korzystają z najnowszych technologii – dronów, sonarów, psów tropiących – to wiele zależy od lokalnych wolontariuszy, których liczba sięga już 2 tysięcy. „To oni ratują sytuację” – mówi Honoré.
Niektóre ciała znajdowano 12 mil od miejsca, w którym przebywały. Woda ma ogromną siłę. To powoduje, że trzeba przeszukiwać ogromne obszary, a każda decyzja, gdzie i kiedy szukać, staje się logistycznym wyzwaniem.
Do poszukiwań zaangażowane są psy do wykrywania zwłok – ale nawet one, jak mówi generał, szybko się męczą w upale i przy pracy w wodzie. „ To będą długie, wyczerpujące tygodnie – jeśli nie miesiące – zanim znajdziemy wszystkich. Po huraganie Katrina również odnajdowaliśmy ofiary miesiąc czy dwa po ustaniu powodzi” – wspomina.
Po odnalezieniu ciała następuje proces identyfikacji. W wielu przypadkach konieczne jest badanie DNA, ponieważ ciało może być nie do rozpoznania. Rodziny zaginionych proszone są o dostarczenie próbek DNA, co może pomóc w identyfikacji ich bliskich.
To procedura, którą Honoré doskonale zna z doświadczenia. Po Katrinie identyfikacja ofiar trwała miesiącami. „To bolesny, ale niezbędny proces. Pozwala rodzinom otrzymać odpowiedzi i zamknąć pewien rozdział, choćby najtragiczniejszy”.
Choć skala tragedii w Teksasie wciąż się odsłania, jedno jest pewne: zakończenie akcji ratunkowej będzie wymagać nie tylko czasu, ale i niezłomnej determinacji wszystkich zaangażowanych.