Większość Amerykanów krytycznie ocenia działania Roberta F. Kennedy’ego Jr. jako sekretarza zdrowia
Zaufanie Amerykanów do instytucji zdrowia publicznego coraz częściej zależy od ich poglądów politycznych. Tak wynika z najnowszego sondażu organizacji KFF (Kaiser Family Foundation), który pokazuje, jak silnie przekonania zdrowotne w Stanach Zjednoczonych zaczynają pokrywać się z liniami partyjnymi.
Badanie przeprowadzono dzień po wystąpieniu prezydenta Donalda Trumpa z 22 września, w którym ostrzegł kobiety w ciąży przed przyjmowaniem acetaminofenu – popularnego leku przeciwbólowego znanego pod marką Tylenol. Trump zasugerował, że jego stosowanie może mieć związek z autyzmem, mimo że nie istnieją żadne naukowe dowody potwierdzające taki związek.
Według sondażu, 59 procent demokratów uznało wypowiedź Trumpa za „zdecydowanie fałszywą”. Wśród republikanów proporcje były niemal odwrotne – 56 procent respondentów stwierdziło, że słowa prezydenta są „zdecydowanie prawdziwe” lub „prawdopodobnie prawdziwe”.
„Wyniki są głęboko podzielone według przynależności partyjnej” – komentuje Ashley Kirzinger, zastępczyni dyrektora działu badań opinii publicznej w KFF. „Widać, że w Ameryce coraz mniej chodzi o fakty, a coraz więcej o to, kto je wypowiada”.
Spadek zaufania do agencji zdrowia publicznego
Ten sam sondaż ujawnił gwałtowny spadek zaufania do Centers for Disease Control and Prevention (CDC) – zwłaszcza wśród demokratów. Jeszcze dwa lata temu większość z nich ufała zaleceniom CDC dotyczącym szczepień; dziś ten odsetek spadł o 24 punkty procentowe. To efekt polityki administracji, która ogranicza wiele federalnych zaleceń zdrowotnych i podważa autorytet instytucji naukowych.
Były naczelny chirurg Stanów Zjednoczonych Richard Carmona, który pełnił funkcję w administracji George’a W. Busha, uważa, że źródłem problemu jest sama władza. „Brak zaufania wynika z działań ludzi, którzy powinni nas prowadzić” – powiedział w rozmowie z NPR. „Zamiast wspierać naukowców, rozmontowali instytucje oparte na wiedzy, zastępując je ideologią. Już widzimy skutki – choroby, które dawno zniknęły, jak odra, wracają. Ludzie umierają, a konsekwencje są znaczące”.
Carmona jest jednym z sześciu byłych naczelnych chirurgów, którzy opublikowali w „The Washington Post” wspólny artykuł, ostrzegając, że Robert F. Kennedy Jr., obecny sekretarz zdrowia w administracji Trumpa, stanowi „zagrożenie dla zdrowia publicznego”.
Polityka zamiast medycyny
Jak pokazuje sondaż KFF, nominacja Kennedy’ego jeszcze bardziej pogłębiła podziały. Choć część republikanów uznaje go za wiarygodne źródło informacji – niemal na równi z własnym lekarzem – ogólny bilans jego ocen jest negatywny. 59 procent ankietowanych – głównie demokraci i niezależni – nie aprobuje jego działań na stanowisku sekretarza zdrowia.
Kirzinger zauważa, że w przeszłości Amerykanie deklarowali najwyższy poziom zaufania do swoich lekarzy rodzinnych. Dziś coraz częściej to, komu wierzą w sprawach zdrowia, zależy od ich przekonań politycznych. „Widzimy, że ludzie zaczynają szukać potwierdzenia własnych poglądów, a nie informacji” – mówi badaczka. „To bardzo niebezpieczny kierunek”.
Demokraci wciąż najczęściej ufają profesjonalnym organizacjom medycznym, takim jak American Medical Association czy American Academy of Pediatrics. Ponad 80 procent z nich deklaruje zaufanie do tych instytucji. Wśród republikanów ten odsetek spada do około połowy.
„Amerykański krajobraz zdrowia publicznego staje się coraz bardziej rozproszony” – ocenia Kirzinger. „Ludzie kierują się sprzecznymi źródłami informacji i podejmują decyzje zdrowotne w oparciu o polityczne przekonania, nie o dowody”.