Stany Zjednoczone mogą w tym roku odnotować odpływ setek tysięcy osób — to efekt surowej polityki imigracyjnej rządu federalnego, której skutki zaczynają być widoczne w gospodarce. Choć administracja podkreśla, że deportacje i ograniczenia wjazdu mają chronić Amerykanów, ekonomiści ostrzegają, że zmniejszająca się liczba imigrantów może uderzyć w rynek pracy, konsumpcję i wzrost PKB.
Nowy raport opracowany przez American Enterprise Institute (AEI), konserwatywny think tank z Waszyngtonu, pokazuje, że tegoroczny bilans migracyjny USA może wynieść od minus 525 tysięcy do zaledwie plus 115 tysięcy osób. Dla porównania, w 2024 roku było to niemal 1,3 miliona, a nawet w pandemicznym 2020 roku — 330 tysięcy. Tak niski lub ujemny wynik byłby sytuacją bezprecedensową od dekad.
Eksperci podkreślają, że imigranci stanowią kluczowy element amerykańskiej siły roboczej -według Departamentu Pracy, aż 19,2% wszystkich pracowników urodziło się poza granicami USA. To także znacząca grupa konsumentów. Ich nagły odpływ może oznaczać spadek liczby dostępnych pracowników, ograniczenie wydatków konsumenckich i wyraźne zahamowanie wzrostu gospodarczego.
Podobne wnioski płyną z innej analizy, opublikowanej przez Bank Rezerwy Federalnej w Dallas. Autorzy szacują, że zmniejszenie liczby imigrantów może obniżyć tegoroczny wzrost PKB nawet o 1 punkt procentowy. Ekonomistka Madeline Zavodny, współautorka raportu, ostrzega, że skutki odczują niemal wszystkie sektory.
„Spadek liczby napływających imigrantów oraz ogólna redukcja populacji urodzonej za granicą będzie miała negatywny wpływ na rozwój rynku pracy, a ten efekt rozleje się na całą gospodarkę” - powiedziała w rozmowie z „Newsweekiem”.
Sytuację pogarsza dodatkowo niska dzietność – Stany Zjednoczone starzeją się, a liczba osób w wieku produkcyjnym kurczy się z roku na rok. Imigranci często zapełniają te luki, pracując tam, gdzie brakuje rąk do pracy: w rolnictwie, budownictwie, opiece zdrowotnej czy usługach.
„Starzejemy się jako społeczeństwo, a to właśnie imigranci napędzają wzrost zatrudnienia w wielu kluczowych branżach” - dodała Zavodny.
Biały Dom pozostaje jednak niewzruszony wobec tych obaw. Rzeczniczka prezydenta Abigail Jackson w oświadczeniu dla mediów stwierdziła:
„Prezydent Trump realizuje program, który ma na celu deportację nielegalnych imigrantów popełniających przestępstwa. Dzięki temu poprawia się jakość życia wszystkich Amerykanów. Nasze zasoby, finansowane przez podatników, nie będą już dłużej nadużywane przez osoby nieuprawnione do ich korzystania.
„Prezydent Trump rozpoczyna złoty wiek Ameryki i rozwija naszą gospodarkę dzięki amerykańskim pracownikom” - dodała.
Ekonomiści są innego zdania
Giovanni Peri, specjalista od rynku pracy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis, zaznacza, że najbardziej odczuwalne będą braki kadrowe w branżach niskopłatnych - tam, gdzie imigranci stanowili znaczną część siły roboczej.
„Rolnictwo, budownictwo, hotelarstwo, usługi osobiste - to sektory, w których Amerykanie nie zastąpią tak łatwo imigrantów. W efekcie wzrosną koszty, a ceny dla konsumentów pójdą w górę” – ostrzega Peri.
Podobną opinię wyraził Stan Veuger z AEI, współautor raportu. Jego zdaniem na brak pracowników najbardziej ucierpią rolnictwo, turystyka i budownictwo. Z kolei po stronie popytu, mniej imigrantów oznacza mniejsze zapotrzebowanie na mieszkania, produkty detaliczne i usługi komunalne.
„Duże firmy być może zdołają przyciągnąć nowych pracowników, oferując wyższe stawki” - mówi Peri. „Ale małe przedsiębiorstwa będą w znacznie trudniejszej sytuacji, bo mają mniejsze marże i niższą wydajność”.
Zavodny dodaje, że to właśnie mali przedsiębiorcy będą największymi przegranymi. Mają utrudniony dostęp do programów tymczasowego zatrudnienia (takich jak wizy H-2A i H-2B), a odpływ klientów może pogrążyć ich działalność.
Wg American Immigration Council, imigranci dysponują ogromną siłą nabywczą: ich wydatki w 2023 roku sięgnęły 1,7 biliona dolarów, z czego niemal 300 miliardów pochodziło od osób przebywających w kraju nielegalnie. Na same czynsze wydali w ubiegłym roku 167 miliardów dolarów.
Eksperci ostrzegają, że jeśli imigrantów będzie mniej, spadną dochody wielu firm, co doprowadzi do kolejnych zwolnień. Rynek pracy będzie cierpiał nie tylko z powodu braku rąk do pracy, ale również z powodu słabnącego popytu.
Tymczasem prezydent Trump nie zwalnia tempa. Deportacje trwają, a niedawno podpisał ustawę GOP, która przeznacza 150 miliardów dolarów na egzekwowanie polityki imigracyjnej.
Czy możliwa jest zmiana kursu?
„Chciałbym wierzyć, że tak, ale nie jestem optymistą” - mówi Veuger z AEI. „Osoby odpowiedzialne za politykę imigracyjną w Białym Domu nie przejmują się ani skutkami gospodarczymi, ani humanitarnymi”.
Na razie nie widać więc szans na zmianę priorytetów. A jeśli prognozy się sprawdzą, USA mogą wkrótce stanąć w obliczu nie tylko deficytu pracowników, ale i osłabienia jednego z kluczowych filarów swojej gospodarki.