21 lutego 2018

Udostępnij znajomym:

Tytuł Człowieka Roku 2017 „Dziennika Związkowego” trafił w ręce druhny Barbary Chałko, byłej przewodniczącej Obwodu Związku Harcerstwa Polskiego w Wietrznym Mieście, która od dziesięcioleci jest ostoją i lokomotywą harcerskiej rodziny.

Po wręczeniu wraz z wydawcą „Dziennika Związkowego”, prezesem Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej, Franciszkiem Spulą wyróżnienia, redaktor naczelna gazety Małgorzata Błaszczuk powiedziała, że dla kapituły było to duże wyzwanie. „Jak wszyscy wiemy rok jest rocznicowy i kapituła „Dziennika Związkowego” siadając do obrad, które miały się zakończyć wyborem Człowieka Roku, miała nie lada trudne zadanie dlatego, że musieliśmy pogodzić wiele rocznic, które przypadają na rok 2018, ale również znaleźć człowieka, który jak gdyby wpasowywałby się w te wszystkie rocznice. To był taki wybór typu eureka. Bo przecież Basia Chałko, nie może być nikt inny. Druhna Chałko łączy właściwie wszystko, co moglibyśmy sobie wymarzyć: patriotyzm, piękny język polski mimo tego, że to już drugie pokolenie, niesienie tej miłości do ojczyzny swoich rodziców, harcerstwo, działaczka społeczna zaangażowana nie tylko w życie polonijne ale i amerykańskie, gdzie mówi o polskich tradycjach, o polskiej historii. Redakcja była absolutnie przekonana, że jest to najwłaściwszy wybór. To, że Basia przyjęła nasze wyróżnienie, jest dla nas wielkim uhonorowaniem”.

Decyzję o wyróżnieniu laureatka przyjęła ze sporym zaskoczeniem. Znana z niezwykłej skromności druhna Barbara Chałko miała duże opory z przyjęciem lauru Człowieka Roku. Dopiero sugestia ze strony kapituły, że jest to wyraz uznania dla całego harcerstwa, które na przestrzeni dziesięcioleci dba o kształtowanie patriotycznych postaw młodych ludzi, zachowanie języka, zwyczajów i historii spowodowała, że uległa. „Pani redaktor Błaszczuk wytłumaczyła mi, że to przez moją osobę jest uznanie całej pracy harcerskiej naszej organizacji. Dlatego właściwie przyjęłam, bo uważam, że to nie jest zasługa jednej osoby, tylko zasługa całego grona instruktorskiego, które w Chicago działa już przez siedemdziesiąt lat i wychowuje młodzież. Osobiście uważam, że to jest organizacja wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, która nie tylko tworzy przyjaźnie i umożliwia przygody, różne zloty, kolonie itd., ale wychowuje poprzez ćwiczenia, gry, zajęcia takie, które nie są szkolne, a jednak kształtują i wychowują”.

W gronie ponad stu osób, które w niedzielne popołudnie pojawiły się w siedzibie ZNP, aby złożyć laureatce gratulacje, byli między innymi konsul generalny Piotr Janicki oraz przełożony wyróżnionej, skarbnik stanu Illinois Michael Frerichs, prezes Związku Klubów Polskich Jan Kopeć, prezes Muzeum Polskiego Richard Owsiany. Z Kalifornii przybyli druhowie Iwona i Ryszard Urbaniakowie oraz wielu innych. Uroczystość uświetniły występy harcerskiej młodzieży oraz Józefa Homika, znakomitego tenora opery bytomskiej i wieloletniego organisty z Jackowa i kościoła św. Konstancji, który zaśpiewał pieśń „Czerwone maki”. Uroczystość prowadziła Kasia Chałko i red. Grzegorz Dziedzic.

Druhna Barbara Chałko urodziła się w Szkocji, skąd w 1956 roku rodzice z ośmioletnią wówczas Basią wyemigrowali do Chicago. Wychowywała się w rodzinie z żołnierskimi tradycjami. Ojciec był żołnierzem I Dywizji Pancernej Gen. Stanisława Maczka. Mama Wanda, Sybiraczka pochodziła z kresowego rodu Dzierżanowskich. Dziadek Kazimierz był generałem, który swoją karierę wojskową zaczynał w wojsku austriackim. Następnie trafił do polskiego wojska i walczył o niepodległość kraju. W okresie międzywojennym był komendantem uczelni wojskowej w Warszawie oraz dowódcą korpusu w Poznaniu. W 1939 roku uczestniczył w obronie Lwowa. Po wejściu Sowietów został aresztowany i zamordowany. Pradziadek z kolei uczestniczył w Powstaniu Styczniowym. „U nas w domu, najpierw u mojego wujka, a później u mnie, wisiał i portret dziadka w mundurze generalskim i piękny malowany w 1932 roku obraz, który nosił tytuł „Cztery pokolenia w służbie ojczyźnie”. To była pamiątka mojego dziadka, więc wojna o niepodległość w 1918 roku, I wojna światowa, Powstanie Styczniowe, Powstanie Listopadowe i wcześniej Legiony Napoleońskie. Myśmy się wychowali przy piosenkach z tego okresu. Bardzo często mamusia nam o tym opowiadała. Jak przyjechaliśmy do Chicago, to było naturalne, że najbardziej odpowiednią organizacją, do której mogliśmy się zapisać było harcerstwo. Moją mentorką i taką instruktorką, która najbardziej na mnie wpłynęła wtedy, była harcmistrzyni Irena Łukomska, która była koleżanką mojej matki ze studiów. Przez te wszystkie lata harcerstwo weszło nam w krew. Nie tylko mnie. Moja siostra Tereska była w harcerstwie. Prowadziła drużynę „Młody las”. Mój brat był w piątej drużynie harcerzy. Moje córki są instruktorkami. Do harcerstwa należą również moje wnuki. Myśmy wszyscy ukończyli tutaj polskie szkoły. Bardzo mocno weszliśmy w życie polonijne, ale nie tylko związane ze szkołami. Nasi rodzice prowadzili nas na wszystkie patriotyczne uroczystości. Przyjechaliśmy tutaj w kwietniu 1956 roku, a trzeciego maja byliśmy już na paradzie. Rok później już braliśmy w niej udział i tak jest do tej pory” – wspominała swoje harcerskie doświadczenia druhna Basia podkreślając, że harcerstwo dało jej przekonanie, że trzeba ciągle nad sobą pracować.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak/NEWSRP

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor