Walka z nadwagą bywa jak długa, wyczerpująca runda w ringu. Po jednej stronie stoją nowoczesne operacje bariatryczne, po drugiej – coraz popularniejsze leki odchudzające, w tym głośne GLP-1. Obie metody mają swoich zwolenników i obie potrafią zmienić życie, ale pacjenci wciąż pytają: która z nich naprawdę daje najlepsze efekty?
Dwie historie, jeden cel
Dla Cheryl Vittori zmagania z wagą to opowieść trwająca niemal całe dorosłe życie. Jak mówi, „czterdzieści lat byłam otyła”. U Shawntrice Maxwell problem pojawił się nagle – dopiero po urodzeniu córki zdała sobie sprawę, że waży 363 funty (ponad 160 kg). Dwie inne drogi, to samo pragnienie: odzyskać zdrowie i normalne życie.
Maxwell postawiła na operację zmniejszenia żołądka. Rok po zabiegu mówi, że „dosłownie czuje, jakby spadł z niej ciężar”. Schudła ponad 120 funtów, czyli około 55 kg. Dzięki temu wchodzi po schodach bez zadyszki i bawi się z córką tak, jak zawsze chciała.
Moc chirurgii – i dlaczego korzysta z niej tak mało osób
Zabiegi bariatryczne potrafią zmniejszyć masę ciała nawet o 40 procent, zwłaszcza u osób z BMI powyżej 30, które dodatkowo zmagają się z chorobami takimi jak cukrzyca, nadciśnienie czy problemy z sercem. Co zaskakujące, tylko 1–2 procent pacjentów spełniających kryteria decyduje się na operację, mimo że wiele polis ubezpieczeniowych ją pokrywa.
Maxwell nie żałuje ani chwili. Gdy patrzy na swoje stare zdjęcia, widzi różnicę „w ramionach, twarzy, nogach – we wszystkim”.
Leki działają – ale wymagają dyscypliny
Po drugiej stronie pojawiają się przełomowe leki na otyłość. Dr Anthony Auriemma z Knownwell przyznaje, że ich popularność wystrzeliła właśnie dlatego, że „wreszcie mamy skuteczny, bezpieczny lek, który realnie pomaga”. Preparaty GLP-1 działają w mózgu, zmniejszając apetyt, oraz w jelitach, spowalniając trawienie, dzięki czemu uczucie sytości trwa dłużej.
Do terapii kwalifikują się osoby z BMI powyżej 30 lub 27, jeśli mają dodatkowe problemy zdrowotne. Zastrzyki podawane raz w tygodniu pozwalają zrzucić średnio 15–20 procent masy ciała. Ale jest jeden haczyk: trzeba je przyjmować bez przerwy, najczęściej do końca życia, a miesięczne koszty potrafi być bardzo wysokie.
Gastroenterolog dr Christopher Chapman z Rush University Medical Center podkreśla, że odstawienie leków niemal zawsze prowadzi do ponownego przybierania na wadze.
67-letnia Cheryl Vittori zaczęła stosować Zepbound w marcu 2025 roku. Straciła 55 funtów, czyli 25 kg. Przyznaje, że bez leku „absolutnie” nie dałaby rady. Ale podkreśla też swoją konsekwencję: zapisuje wszystko, co je, a dieta stała się dla niej tak samo ważna jak terapia farmakologiczna.
„Czuję się świetnie. Czuję się zdrowa. Nie chcę wracać do tego, co było” – podkreśla.
Kto wygrywa? Naukowcy mają swoją odpowiedź
Według badania opublikowanego w Journal of the American Medical Association, pacjenci po chirurgii tracą niemal trzy razy więcej kilogramów niż osoby stosujące GLP-1. Łączna utrata masy wyniosła 28,3 procent w grupie operacyjnej wobec 10,3 procent w grupie korzystającej wyłącznie z leków. Co więcej, całkowity koszt leczenia w dłuższej perspektywie był niższy dla operacji – około 51 tys. dolarów w porównaniu z ponad 63 tys. dla terapii farmakologicznej.
Auriemma podsumowuje to jasno: „Dla pacjentów, którzy muszą zrzucić naprawdę dużo, chirurgia pozostaje najskuteczniejszą metodą”.
Przyszłość? Połączenie obu metod
Specjaliści podkreślają, że przyszłość leczenia otyłości będzie opierać się na terapii łączonej — lekach ułatwiających zmianę nawyków i minimalnie inwazyjnych procedurach, które pozwalają uzyskać stabilniejsze efekty. Dr Chapman nazywa takie podejście „Świętym Graalem”, do którego dąży współczesna medycyna.
Niezależnie jednak od wyboru metody jedno pozostaje niezmienne. Sukces w walce z otyłością wymaga wsparcia — bliskich, lekarzy, dietetyków, a przede wszystkim własnej konsekwencji i wiary w zmianę.