Ashley i Nick Evancho z przedmieść Buffalo nie ukrywają, że wychowanie trzyletniej córki Sofii jest dla nich jedną z największych życiowych radości. „Patrzenie, jak biega po ogrodzie, jest dla mnie czymś niemal magicznym” – mówi Ashley. A jednak, mimo ogromnej miłości do córki, oboje podjęli decyzję, która staje się coraz bardziej powszechna w USA i na świecie: na jednym dziecku poprzestaną.
„Nie potrzebuję drugiego dziecka, nie chcę więcej. Uwielbiam mieć tylko jedno” – mówi Ashley, doradczyni finansowa. Jej mąż Nick dodaje, że w dzisiejszych realiach większa rodzina coraz częściej oznacza problemy finansowe. „W obecnej gospodarce to po prostu stawia cię na przegranej pozycji”.
Według najnowszych danych ONZ, liczba dzieci przypadających na jedną rodzinę na świecie spadła o ponad połowę od lat 70. Ekonomiści podkreślają, że w krajach rozwiniętych – takich jak USA – małe rodziny stały się normą. Ten trend sprawia, że społeczeństwa gwałtownie się starzeją, a w wielu państwach populacja zaczyna maleć.
„Zmiany demograficzne, które obserwujemy, mogą przeobrazić niemal każdy aspekt naszego życia” – ostrzega Melissa Kearney, ekonomistka z Uniwersytetu Notre Dame.
Koniec ery dużych rodzin
Starzenie się społeczeństw może oznaczać konieczność dłuższej pracy przed emeryturą, problemy firm ze znalezieniem pracowników oraz coraz poważniejsze obciążenia dla systemów opieki nad seniorami i ubezpieczeń zdrowotnych. Już teraz kobiety w 15 krajach odpowiadających za 75% światowego PKB mają zbyt mało dzieci, aby utrzymać stabilny poziom populacji. W USA współczynnik dzietności spadł do rekordowo niskich 1,6 dziecka na kobietę.
„W krajach, w których wskaźnik urodzeń na kobietę wynosi poniżej 1,4, obserwujemy znacznie szybszy spadek populacji i wyraźne przesunięcie w strukturze wiekowej populacji w kierunku osób starszych” – powiedziała Vladimíra Kantorová, główna badaczka populacji ONZ.
W Chinach, Japonii, Włoszech i Korei Południowej liczba zgonów przewyższa liczbę urodzeń. Demografowie podkreślają, że kraje o wysokich dochodach stanęłyby w obliczu spadku populacji, gdyby nie wysoki poziom imigracji. Tymczasem ludzie na świecie żyją coraz dłużej – według WHO liczba osób powyżej 80. roku życia potroi się do 2050 roku.
„Odwrócenie piramidy demograficznej zmienia zasady, na których opierała się współczesna gospodarka” – ocenia Nicholas Eberstadt z American Enterprise Institute. „Nie mamy wcześniejszych przykładów, jak radzić sobie ze starzejącym się, kurczącym społeczeństwem”.
Przyciągnąć młodych
W USA ten trend narasta od dziesięcioleci. W latach 60. przeciętna Amerykanka miała troje lub czworo dzieci; dziś najczęściej jedno lub dwoje – a coraz więcej osób rezygnuje z rodzicielstwa w ogóle. Według prognoz, populacja USA jeszcze w tym stuleciu zacznie spadać. Mediana wieku wzrosła od 1970 roku z 28 do 39 lat.
W wielu miejscach skutki są już widoczne. W powiecie Franklin w stanie Nowy Jork populacja spadła o 10% od 2010 roku, a trzy lata temu zamknięto lokalną porodówkę – rodziło się tam zbyt mało dzieci. „Mamy dobre miejsca pracy, bezrobocie jest niskie, ale brakuje ludzi” – mówi Jeremy Evans, szef lokalnej agencji rozwoju. „Naszym priorytetem jest przyciąganie osób w wieku 18–39 lat”.
Jednak, jak podkreślają ekonomiści, pozyskanie młodych pracowników będzie coraz trudniejsze, bo małe rodziny zmieniają strukturę społeczeństwa. W zeszłym roku liczba dzieci w USA spadła, a liczba seniorów wzrosła do 61 milionów.
W ocenie Eberstadta, tak szybkie starzenie się może zagrozić stabilności kluczowych programów, takich jak Social Security czy Medicare. „Obecny model finansowania państwa nie pasuje do świata, w którym społeczeństwo się kurczy i starzeje”.
Eksperci ostrzegają, że sytuację pogorszą restrykcje imigracyjne wprowadzone przez administrację Donalda Trumpa. A problem nie dotyczy tylko USA – wielu kluczowych partnerów handlowych Ameryki starzeje się znacznie szybciej. W Chinach, które są drugą największą gospodarką świata, liczba osób w wieku produkcyjnym do 2050 roku spadnie o ponad 200 milionów.
Nie wszyscy ekonomiści uważają, że spadek dzietności to katastrofa. Claudia Goldin z Uniwersytetu Harvarda wskazuje, że mniejsze rodziny to efekt pozytywnych zmian – wzrostu wykształcenia i niezależności kobiet oraz mniejszej liczby ciąż nastolatek. „Nie ma czegoś takiego jak ‘optymalna liczba urodzeń”’ – podkreśla.
Większość specjalistów zgadza się jednak, że kraje będą musiały dostosować gospodarkę do nowej rzeczywistości – m.in. inwestując w automatyzację, sztuczną inteligencję, edukację, zwiększenie efektywności pracy i bardziej otwartą politykę migracyjną.
Wiele państw próbuje też zachęcać do posiadania większej liczby dzieci. W Grecji rząd przyjął właśnie wielomiliardowy pakiet ulg, by zatrzymać depopulację. USA wprowadziły m.in. czasowe ulgi podatkowe na dzieci i tymczasowy program oferujący konta inwestycyjne o wartości 1000 dolarów dla dzieci urodzonych w trakcie obecnej kadencji Trumpa. Ale badania pokazują, że takie działania przynoszą niewielkie efekty – decyzje o mniejszej liczbie dzieci wynikają z głębokich zmian społecznych.
Ashley Evancho nie ma wątpliwości, że jej rodzina już się nie powiększy, niezależnie od zachęt. „Koszt utraty szans zawodowych przy kolejnym dziecku jest zbyt duży” – mówi. „To gospodarka będzie musiała się dostosować do nowych realiów, nie odwrotnie”.