29 lipca 2022

Udostępnij znajomym:

Proces starzenia się społeczeństwa amerykańskiego jest mocno zaawansowany. „2030 będzie demograficznym punktem zwrotnym dla Stanów Zjednoczonych” – mówi raport US Census. Od tego momentu tzw. baby boomers, czyli wszyscy urodzeni w okresie powojennego wyżu demograficznego, będą mieć powyżej 65 lat. Oznacza to, że 21 procent całej populacji USA będzie korzystało ze świadczeń Social Security i Medicare. Zaledwie pięć lat później, bo w 2035 r., po raz pierwszy w historii tego kraju liczba osób w wieku powyżej 65 lat wyższa będzie od liczby Amerykanów poniżej 18. roku życia. Powinniśmy się tym martwić?

USA znajdują się w procesie głębokiej transformacji demograficznej, która sprawi, że w nadchodzących latach ludność tego kraju będzie znacznie starsza. W 2014 r. odsetek Amerykanów w wieku powyżej 65 lat wynosił 15 procent – był już wtedy najwyższym w historii i od tego czasu wciąż rośnie. Do 2030 roku wzrośnie on do 21 procent, a do 2060 roku będą stanowić już 24 procent społeczeństwa USA. Warto raz jeszcze zwrócić uwagę, iż do 2035 r. liczba osób w tym wieku po raz pierwszy przewyższy liczbę tych, którzy nie obchodzili jeszcze swych 18 urodzin. To bardzo ważne dane, o czym przekonamy się za chwilę.

Proces starzenia się amerykańskiego społeczeństwa nie zaczął się wczoraj ani dziś. Trwa już od wielu lat.

W 1970 r. średnia wieku mieszkańca Stanów Zjednoczonych wynosiła 28.1 lat. Czterdzieści sześć lat później, w 2016 r., średnia ta wynosiła już 37.9, a w 2019 – ostatnie dane sprzed pandemii – wzrosła do 38.2. W miarę podwyższania się wieku średniego całe obszary kraju poddawane będą stopniowej transformacji. Zmieniać się będzie styl życia, gospodarka, siła robocza, wypłacalność programów socjalnych, polityka wewnętrzna i zagraniczna. Zmieniać się nawet będzie sposób, w jaki projektowane są chodniki i przejścia dla pieszych.

Co napędza te zmiany?

Wiele różnych czynników. Przede wszystkim Amerykanie żyją dziś dłużej. Osoba urodzona w 1900 r. mogła spodziewać się średnio zaledwie 47.3 lat życia. Poza tym mieszkańców tego kraju rodzi się coraz mniej. W 2018 r. w Stanach Zjednoczonych przyszło na świat 3.78 mln. dzieci, najmniej od 1986 r. W 2021 liczba ta była jeszcze niższa – 3.66 mln. Tendencja spadkowa jest zauważalna od wielu lat. Osób w wieku poniżej 18 lat jest coraz mniej. Kobiety rodzą mniej dzieci i dłużej czekają z założeniem rodziny w porównaniu z wcześniejszymi pokoleniami. Niektórzy nazywają nawet ten okres „Baby Bust”.

Gwałtowny spadek wskaźnika urodzeń ma miejsce w tym samym czasie, gdy tzw. baby boomers, czyli drugie co do wielkości pokolenie Ameryki - liczący 77 milionów osób wyż demograficzny urodzonych między 1946 a 1964 rokiem - przechodzi na emeryturę. Osoby z tego pokolenia osiągają wiek 65 lat w zawrotnym tempie – od 8,000 do 10,000 osób dziennie. W związku z tym w 2030 r. wszyscy przedstawiciele tej grupy przekroczą tę granicę.

W obliczu tych danych U.S. Census Bureau bije na alarm, nazywając 2030 r. „demograficznym punktem zwrotnym” dla całego kraju.

Dekada zmian

Podnoszenie się wieku społeczeństwa przyniesie dla całego kraju poważne konsekwencje. Dlatego dekada, jaka nastąpi po 2030 r. będzie ważna z kilku powodów. Właśnie wtedy tzw. dependency ratio, czyli spółczynnik obciążenia dla ludności w wieku produkcyjnym przez ludność w wieku nieprodukcyjnym, przekroczy 70 procent.

Będzie to miało poważne konsekwencje dla Social Security i Medicare. Pierwsze ze wspomnianych świadczeń wyczerpie rezerwę, chyba, że Kongres zdecyduje się na podniesienie podatków lub obniżenie świadczeń. Na razie finansują ten program wyłącznie podatki pobierane od czynnych zawodowo mieszkańców USA, więc w sytuacji, gdy pracujących jest mniej niż pobierających świadczenia, kryzys programu jest nieunikniony.

Do tego pracodawcy stopniowo wyeliminowali większość świadczeń emerytalnych, podczas gdy osoby z tzw. wyżu demograficznego mają średnio zaoszczędzone $152,000 – zdecydowanie za mało na 20-letnią, a często dłuższą, emeryturę. Ocenia się, że 45 proc. baby boomers nie ma żadnych oszczędności.

Już w 2020 r. co czwarta osoba czynna zawodowo miała 55 lat lub więcej, a udział w rynku pracy osób młodszych jest coraz mniejszy. Coraz więcej osób decydować się będzie na dłuższą pracę, by sprostać wymaganiom finansowym, mimo że według wszelkich dostępnych danych Amerykanie są już i tak jednym z najbardziej zapracowanych narodów w przeliczeniu na godziny poświęcane na pracę tygodniowo. Niektórzy twierdzą, że stres związany z wykonywaniem zawodu i czas na to poświęcany też ma wpływ na zdrowie, jakość naszego życia i jego długość.

Sondaż Gallupa wykazał, iż 74 procent Amerykanów planuje pracować po ukończeniu 65. roku życia, a niektórzy boomersi stają się podróżującymi pracownikami, tzw. „workampers” z połączenia słów „work” i „camper”. Łączą oni pracę i emeryturę sprzedając dom i kupując duży pojazd typu RV, pozwalający na wygodne przemieszczanie się po kraju w poszukiwaniu sezonowych zajęć. Można ich zobaczyć w różnych stanach wykonujących różne, niewymagające tężyzny fizycznej prace.

Czy wpłynie to na gospodarkę?

Oczywiście. Wraz ze spadkiem liczby osób zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin, spadnie również PKB kraju. Naukowcy z Harvard i RAND Corp. porównali jakiś czas temu tempo wzrostu gospodarczego w stanach, które starzeją się w różnym tempie. Wyniki ich badań były zaskakujące.

Na każdy 10% wzrost populacji w wieku powyżej 60. roku życia, wzrost gospodarczy zwalniał o 5.5%. Naukowcy szacują, że zmiany demograficzne tylko w poprzedniej dekadzie obniżyły krajowy PKB o około 1.2%.

Kolejne, trudne pytanie brzmi: W jaki sposób radzić sobie będzie w przyszłości napędzana przez konsumentów gospodarka USA, gdy tak wiele osób zaczyna żyć oszczędnie ze względu na niskie, emerytalne dochody?

Opieka zdrowotna

Przewiduje się, że amerykańskie wydatki na opiekę zdrowotną wzrosną z około 4 bilionów dolarów rocznie do 6, czyli do 19.4 procent PKB do 2027 r. Wiadomo również, że w całym kraju niedobory pracownicze będą coraz większe. Pomijając zawirowania spowodowane pandemią, całe rzesze starszych pracowników przechodzi na emeryturę, a w ich miejsce nie pojawiają się nowi. Nie chodzi tylko o lekarzy, pilotów i innych profesjonalistów, ale także o miliony osób wykonujących takie zawody, jak pomoc domowa i pomoc pielęgniarska.

Wraz z coraz bardziej widocznymi problemami w opiece zdrowotnej, związanymi z procesem starzenia się i ubożenia społeczeństwa, a także coraz większymi ograniczeniami Medicare, nieźle rozwija się tzw. turystyka medyczna. Już nie tylko zagraniczne kliniki i lekarze oferują swe usługi Amerykanom. Coraz częściej amerykańscy lekarze wyjeżdżają ze swymi pacjentami za granicę w celu przeprowadzenia zabiegów i poważnych operacji. Ale to osobny temat i pewnie poruszymy go w którymś z kolejnych wydań Monitora.

Infrastruktura

Starsze społeczeństwo wymaga innych rozwiązań. Kiedy stanowi tak dużą grupę, ich wymagania muszą zostać uwzględnione. Będzie to proces powolny, ale zauważalny. Przykłady?

Na przykład wyświetlacze na światłach na skrzyżowaniach będą musiały nieco zwolnić. Kilkanaście sekund już wielu osobom nie wystarczy na pokonanie nawet dwupasmowej ulicy, w związku z czym zegary w tych miejscach będą musiały być zresetowane. Będą musiały pojawić się wycięcia w krawężnikach dla starszych spacerowiczów i osób na wózkach inwalidzkich. Jest ich sporo, ale wciąż tylko w centrach dużych miast. Wzrastająca liczba seniorów sprawi, iż będzie musiała zmienić się miejska infrastruktura, by jeszcze bardziej ułatwić im dostęp do budynków użyteczności publicznej, sklepów, szpitali i parków.

Jak na ironię, najtrudniej będzie się żyło osobom starszym na przedmieściach wielkich miast. Przecież stworzone zostały one w określony sposób właśnie dla nich, gdy byli sprawnymi, pełnymi energii ludźmi w wieku produkcyjnym. To dla nich je budowano – z wielkimi odległościami, brakiem chodników, szerokimi ulicami. Dziś tereny te są dla nich najtrudniejsze do pokonania.

Jeden z pracowników MIT Age Lab, Hilde Waerstad, zwraca uwagę, że przecież w latach 60., gdy dzisiejsze budynki i ulice powstawały, mało kto dożywał 70, czy 75 lat, co dziś jest normą.

„Wkraczamy w nową, nieznana wcześniej erę” – mówi naukowiec.

Najszybciej starzeją się społeczeństwa stanów położonych na północnym-wschodzie kraju. Maine, New Hampshire oraz Vermont są pod tym względem najstarszymi w USA. Poza nimi West Virginia i Floryda.

Tylko jeden stan w całym kraju – Północna Dakota – odnotował w ostatnich latach nieznaczne obniżenie średniego wieku mieszkańców. Wynika to z rozwoju wydobycia ropy naftowej w tamtym rejonie, co sprawia, że młodzi tak często nie wyjeżdżają, a inni przybywają tam w poszukiwaniu pracy.

Najmłodszym stanem jest wciąż Utah, choć też z roku na rok ulega podwyższeniu.

Najszybciej starzeją się biali mieszkańcy USA, choć wśród innych grup też jest to zauważalne. Specjaliści wyliczyli, że tylko dzięki imigracji uda się w najbliższych kilkudziesięciu latach utrzymać płynność programów i świadczeń socjalnych. Demografowie przewidują, i to od wielu lat, iż w przyszłości pozytywny przyrost naturalny kraju uzależniony będzie nie od liczby urodzeń, ale wyłącznie od imigracji, co wciąż nie do końca mogą zrozumieć niektórzy politycy. U.S. Census Bureau przewiduje, iż do 2030 r. liczba imigrantów przekroczy naturalny przyrost w USA o ok. 100 tysięcy.

na podst.: thehill, theweek, Washington Post,

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor