----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

13 listopada 2025

Udostępnij znajomym:

Donald Trump zapowiedział kilka dni temu, że „większość Amerykanów” miałaby otrzymać co najmniej 2 tys. dolarów wypłaconych z wpływów z ceł nakładanych przez jego administrację. Pomysł, nazwany przez niego „dywidendą”, wywołał duże zainteresowanie – ale też sporo wątpliwości, zarówno ekonomicznych, jak i prawnych. Co właściwie oznacza ta propozycja i jakie są jej realne szanse?

Oświadczenie pojawiło się w strategicznym momencie – tuż po tym, jak Biały Dom bronił przed Sądem Najwyższym szerokiego stosowania taryf celnych bez udziału Kongresu, oraz po wygranej demokratów w wyborach lokalnych, którzy prowadzili kampanie skupione na przystępności cenowej i kosztach życia.

„Ludzie, którzy są przeciwko cłom, to GŁUPCY!” – napisał Trump na swoim portalu społecznościowym. „Zbieramy biliony dolarów i wkrótce zaczniemy spłacać nasz OGROMNY DŁUG wynoszący 37 bilionów dolarów. Dywidenda w wysokości co najmniej 2 000 dolarów na osobę (z wyłączeniem osób o wysokich dochodach!) zostanie wypłacona wszystkim”.

Sprzeczne sygnały z administracji

W środę, 12 listopada, rzeczniczka prasowa Białego Domu Karoline Levitt poinformowała, że prezydent Donald Trump nadal „jest zdecydowany” na wypłatę dywidendy w wysokości 2 000 dolarów. „Prezydent jasno dał do zrozumienia, że chce to osiągnąć” – powiedziała Leavitt reporterom w Białym Domu. „Więc jego zespół doradców ekonomicznych bada tę sprawę”.

Jednak jej komentarze stał w sprzeczności z wcześniejszymi wypowiedziami sekretarza skarbu Scotta Bessenta na temat potencjalnego działania takiego planu. W wywiadzie dla ABC News Bessent stwierdził, że „dywidenda w wysokości 2 000 dolarów może przyjąć wiele form”.

Bessent zasugerował, że zamiast bezpośrednich czeków, może chodzić jedynie o oszczędności podatkowe wynikające z wcześniej uchwalonej ustawy podatkowej „One Big Beautiful Bill”. Wymienił takie rozwiązania jak brak podatku od napiwków, nadgodzin, świadczeń z Social Security czy odliczenia od kredytów samochodowych.

To oznaczałoby, że „dywidenda” w praktyce przybrałaby formę pośrednich oszczędności podatkowych, a nie bezpośredniego przelewu.

„Prawdziwym celem ceł jest przywrócenie równowagi w handlu i uczynienie go bardziej sprawiedliwym” – dodał Bessent, podkreślając, że głównym celem nie jest generowanie dochodów.

Kto miałby otrzymać pieniądze?

Trump nie sprecyzował, kto dokładnie kwalifikowałby się do wypłaty, poza wykluczeniem „osób o wysokich dochodach”. Nie wiadomo jednak, gdzie przebiegałby próg dochodowy. Podczas pandemii kryterium wynosiło 75 tys. dol. rocznego dochodu dla osoby samotnej i 150 tys. dla pary — i to od niego zaczęły się porównania do stimulus checks z 2020–2021 r. Dodajmy, że mediana dochodu gospodarstw domowych w USA w ubiegłym roku wyniosła 83 730 dolarów.

Czy są na to pieniądze?

Według analizy Tax Foundation, gdyby wypłaty trafiły do wszystkich zarabiających poniżej 100 000 dolarów rocznie, objęłyby około 150 milionów Amerykanów. Całkowity koszt wyniósłby około 300 miliardów dolarów.

Tymczasem do 30 września rząd federalny zgromadził z ceł 195 miliardów dolarów – choć jest to wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim, to wciąż znacznie mniej niż potrzebne 300 miliardów.

Co więcej, ekonomiści szacują, że po odjęciu negatywnych skutków gospodarczych, nowe cła wygenerowały netto jedynie około 90 miliardów dolarów. Gdy ekonomiści mówią o „odjęciu negatywnych skutków”, chodzi o to, że budżet co prawda dostaje więcej z ceł, ale jednocześnie gospodarka traci część przychodów i miejsc pracy, a budżet traci wpływy z innych podatków. W rezultacie prawdziwy zysk fiskalny jest mniejszy.

Sytuację komplikuje oczekiwane orzeczenie Sądu Najwyższego dotyczące konstytucyjności jednostronnego nakładania ceł przez prezydenta. W razie niepomyślnego dla rządu wyroku, Biały Dom może zostać zmuszony do zwrócenia dziesiątek miliardów dolarów importerom, którzy zapłacili te podatki.

Teoretyczna ścieżka finansowania

Departament Skarbu prognozuje, że przez następną dekadę cła przyniosą około 3 biliony dolarów. Administracja Trumpa mogłaby teoretycznie obiecać wypłaty z tych przewidywanych przyszłych dochodów. Jednak taka decyzja zwiększyłaby dług federalny, który obecnie przekracza 38 bilionów dolarów.

Szanse na realizację

Pomysł „dywidendy taryfowej” to więc na razie luźna obietnica polityczna, oparta na przekonaniu, że wpływy z ceł są gwarantowane i wystarczająco wysokie, by sfinansować takie wypłaty. Dane finansowe, realia prawne i wypowiedzi członków administracji pokazują jednak, że koncepcja w obecnym kształcie jest obarczona poważnymi wątpliwościami - zarówno logistycznymi, jak i fiskalnymi.

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

DOM KSIĄŻKI D&Z

----- Reklama -----

WYBORY 2026 - PRACA W KOMISJACH WYBORCZYCH 300 X 600

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor